Lechia Gdańsk zabawiła się z Górnikiem Zabrze, jak z niewidomymi. Pięć do jednego to zdecydowanie niesprawiedliwy wynik – jeszcze przynajmniej cztery gole dla gospodarzy powinny paść. Zespół biało-zielonych oddał 23 strzały, dwanaście celnych. Sam Traore mógł – powinien! – zdobyć pięć goli. W zasadzie to można powiedzieć, że w tym jednym spotkaniu Lechia stworzyła sobie więcej klarownych sytuacji niż np. Legia we wszystkich dotychczasowych meczach tego sezonu. I aż nasuwa się pytanie – rzeczywiście gdańszczanie tacy dobrzy, czy Górnik postanowił nawet nie pozorować walki?
Świetnie grał wszędobylski Paweł Buzała, dużym wzmocnieniem wydaje się wspomniany Traore, a i Sazankow – niedawno ściągnięty – na sam koniec spotkania wbił ładnego gwoździa. Podobać się też musi obrońca Deleu, dobry zarówno w defensywie, jak i w ofensywie.
Między innymi dzięki temu wynikowi w górnej połówce tabeli zrobił się straszny ścisk – między ósmą a pierwszą drużyną są tylko cztery punkty różnicy (przynajmniej do meczu Jagiellonii Białystok). Jak na razie trudno przewidzieć jakikolwiek wynik, bo każdy może wygrać z każdym. Arka dopiero co pokonała liderującą “Jagę”, a teraz beznadziejnie zaprezentowała się w spotkaniu z ostatnią w tabeli Cracovią. Inna sprawa, że gdynianie mieli prawo załamać się decyzjami sędziego, który popełnił błędy przy OBU bramkach dla gospodarzy. Pierwszej po prostu nie miał prawa uznać – Piotr Polczak nie dotknął piłki, za to zdzielił łokciem w twarz interweniującego Norberta Witkowskiego (a już radość Polczaka sugerująca, że strzelił gola to był Monty Python). Z kolei przy akcji na 2:0 Radosław Matusiak przyjął piłkę ręką i aż dziwne, że stojący obok arbiter liniowy tego nie zauważył.
Cracovia ma więc już pierwsze zwycięstwo, ale szkoda, że po meczu, w którym nie zdobyła ani jednego prawidłowego gola. Nie twierdzimy, że na sukces nie zasłużyła, bo Arka nie wyglądała na zespół zainteresowany zwycięstwem, ale sytuacji, w których mogła strzelić normalne bramki, nie wykorzystywała.
Dodajmy, że Cracovia przełamała swoją fatalną passę, ale za to trwają inne ważne serie:
– Śląsk Wrocław: piąta porażka z rzędu (za tydzień jedzie na mecz z Wisłą, więc może wyrównać “osiągnięcie” Cracovii z tego sezonu)
– Polonia Warszawa: trzeci mecz z rzędu bez zwycięstwa (chociaż sytuacji w meczu z Polonią Bytom poloniści zmarnowali mnóstwo)
Niestety, fatalną passę, chociaż innego rodzaju, ma też Ruch Chorzów – znowu napastnik tego klubu złamał kość jarzmową. W poprzednim sezonie był to Andrzej Niedzielan, w tym Sebastian Olszar. Ł»yczymy szybkiego powrotu do zdrowia.
PS Podoba nam się dystans do świata Arkadiusza Radomskiego. Zewsząd zachwyty – wow, jaki stadion, wspaniały, bajeczny, cudowny, niesamowity, cudeńko, cacuszko, architektoniczna perełka!
– Arku, wspaniale gra się na takich stadionach, prawda? To coś nowego!
– Osobiście jestem przyzwyczajony do gry na takich obiektach.