Jednak z “PS” można dowiedzieć się czegoś ciekawego – i w tym momencie wcale nie kpimy. Otóż, jako że nie śledzimy rozgrywek ligi belgijskiej, zupełnie nie zdawaliśmy sobie sprawy z sytuacji Dawida Janczyka w Germinalu. A okazuje się, że Janczyk nie dość, że w tym sezonie nie zagrał w żadnym spotkaniu (za nami osiem kolejek), to jeszcze nawet… nie łapie się do meczowej osiemnastki.
Wyjaśnienie jest banalnie proste – trener Janczyka nie lubi. Podobno zaczęło się od nadwagi Dawida. – To prawda, ważyłem o 4-5 kilogramów za dużo. To sporo, ale nie przytyłem podczas wakacji – powiedział Janczyk.
Cztery-pięć kilogramów? Jezu, to jest właśnie polski profesjonalizm. Chłopak ma 181 centymetrów wzrostu i normalnie waży 81 kilogramów. Jeśli przyznaje w gazecie, że przytył 4-5 kilo, to zapewne przytył 6-7. Ale niech będzie 4-5. Widzi więc trener swojego napastnika z parametrami: 181 centymetrów wzrostu, 86 kilogramów wagi. Czego się spodziewał, jeśli nie szału przełożego? Ciastka z kremem? Golonki?
“Ale nie przytyłem podczas wakacji”. O, dzięki Bogu! Heh, co za infantylne tłumaczenie. Chwali się czy żali? Przytył już wcześniej? To argument obronny? Jeśli tak, to najgłupszy, jaki w życiu słyszeliśmy.
Pięć kilogramów… “Ale teraz już mam wagę w normie” – mówi Janczyk. Teraz, to tak. Ale teraz to trener ma to w dupie i trudno mu się dziwić. Każdy szkoleniowiec woli otaczać się poważnymi ludźmi.
PS Kiedyś w jednym z polskich klubów trener przed urlopami rozdał piłkarzom sport-testery. Mieli w czasie wakacji wybiegać określoną liczbę kilometrów. Wiecie, co zrobił jeden z zawodników? Dał to urządzenie bratu i kazał mu zasuwać dzień w dzień:)