Zbigniew Boniek dołączył do osób, które twierdzą, że nie można czepiać się Franciszka Smudy, bo selekcjoner reprezentacji Polski po prostu nie ma kim grać. Co sądzimy o takich argumentach, napisaliśmy TUTAJ. Oczywiście, że polscy zawodnicy są fatalni, ale to w żaden sposób nie usprawiedliwia żadnego trenera. Im gorsi zawodnicy, tym lepszego szkoleniowca potrzebują.
“Zibi”, jako że jest osobą piekielnie inteligentną, trochę nas swoimi stwierdzeniami zaskoczył. Można bronić Franciszka Smudy i uznać, że po prostu dobrze wykonuje swoje obowiązki i że z czasem zobaczymy efekty jego pracy – OK, niech będzie. Ale usprawiedliwianie go stanem posiadania polskiego futbolu nie ma sensu. Stan jest jaki jest, lepszy nie będzie – a trener może być albo lepszy, albo gorszy. Grecję mógł prowadzić Vasilios Daniil, ale mógł też Otto Rehhagel.
Ujmiemy to tak: punkt wyjściowy dla polskiej kadry to 80 procent. Przychodzi trener, który może z tych 80 procent zrobić 90, albo nawet i 100 procent, a może być trener, który zrobi 60 procent. Jednocześnie 100 procent naszej reprezentacji wcale nie musi wystarczyć na silne lub chociażby nawet solidne drużyny, co nie zmienia faktu, że do tego maksimum powinniśmy dążyć. Niezależnie od rozważań, na ile to maksimum pomoże.
To jak z samochodami. Wsiada facet do Porsche i ściga się z drugim, który jedzie Fordem Focusem. Prawie zawsze zwycięży ten pierwszy (chyba że w Porsche będzie awaria). Ale profesjonalista w Focusie będzie potrafił różnicę między potencjałami obu samochodów zminimalizować. Chodzi więc o to, by z każdej maszyny wycisnąć tyle, ile się da.
Rozmowa, że Smuda jest niewinny, bo ma słabych piłkarzy to absurd. Oddzielnie trzeba rozliczać piłkarzy, a oddzielnie trenera. To, że zespół jest do bani, nie oznacza, że trener też może być do bani i w dodatku nietykalny.
NA ULICY LEŁ»Y 150 ZŁOTYCH,
SCHYLISZ SIĘ PO TAKĄ KWOTĘ?
TAK / NIE