Od pewnego czasu Jan Urban dosyć regularnie opowiada w mediach, że ma żal do działaczy Lecha, że zbyt szybko mu podziękowali. Paradoksalnie błyskawiczna decyzja o zmianie szkoleniowca może się okazać dobra nie tylko dla poznaniaków, ale i dla samego Urbana, który ma przez to szanse na dopisanie kolejnych sukcesów do swojego CV. W zależności od wyników Lecha może to być Puchar Polski (Urban prowadził zespół w jednej z pięciu rund) oraz może to być tytuł mistrzowski (zasiadał na ławce w 7 z 37 meczów).
I tak naprawdę chyba nikt nie ma wątpliwości, że rosnące szanse Lecha na triumf w obydwu rozgrywkach to głównie zasługa chorwackiego szkoleniowca. Jeżeli Bjelica przyszedłby do klubu później lub – jak życzyłby sobie tego Urban – w ogóle nie dokonano by zmiany trenera, dzisiejszej formy “Kolejorza” mogłoby zwyczajnie nie być. Rzecz jasna teraz możemy jedynie spekulować, bo nigdy się nie dowiemy, jak by to wyglądało przy innej decyzji. Fakty są jednak takie, że dziś w interesie Urbana jest właśnie to, by Lech pod Bjelicą utrzymał formę do końca rozgrywek. Jeżeli tak się stanie, szkoleniowiec Śląska zaocznie będzie mógł sięgnąć nawet po dublet.
Innymi słowy, ten sezon wciąż może okazać się dla Urbana zupełnie wyjątkowy. A tym bardziej, jeżeli do końcowego bilansu dodamy wynik osiągnięty we Wrocławiu. Jakkolwiek spojrzeć, obecny szkoleniowiec Śląska ma bowiem wyjątkową szansę na dość nietypowy hattrick – mistrzostwo, puchar oraz spadek z ligi, i to zaledwie na przestrzeni jednego sezonu.
Jeszcze kilka tygodni temu nie postrzegaliśmy Śląska jako kandydata do pożegnania z ligą (przezimował z czterema punktami nad strefą spadkową), ale – w obliczu ostatnich wyników i stylu gry – musimy nasz pogląd nieco zweryfikować. Tym bardziej, że dziś wrocławianie jadą do Niecieczy na mecz z podrażnionym Bruk-Betem, który w tym roku jeszcze nie wygrał. Jeżeli podopieczni Czesława Michniewicza przełamią się właśnie w starciu ze Śląskiem, piłkarze Urbana najprawdopodobniej spędzą reprezentacyjną przerwę w strefie spadkowej (wystarczy, że Piast nie przegra u siebie z Arką). A wtedy widmo degradacji stanie się już naprawdę realne.
Rzecz jasna miejsce w strefie spadkowej po 26. kolejce nie byłoby jeszcze wielką tragedią, ale byłby to poważny sygnał ostrzegawczy (nawet większy niż ten sprzed tygodnia, kiedy Badia w pojedynkę ośmieszał formację obronną wrocławian). Tym bardziej, jeżeli spojrzymy na najbliższych sąsiadów Śląska w tabeli – Piast właśnie wygrał bezpośrednie starcie, Cracovia zdaje się mieć większy potencjał personalny, a Ruch to wiosną druga najlepiej punktująca drużyna w lidze. Innymi słowy, utrzymanie się Śląska to wcale nie musi być taka oczywista oczywistość.
Najlepiej więc odwrócić złą kartę już w Niecieczy i uciec z okolic strefy spadkowej jeszcze dziś. Bo dla Urbana naprawdę byłoby dobrze, gdyby jedyne zapadające w pamięć wyniki zostały w tym sezonie osiągnięte już bez jego udziału.
Fot. FotoPyK