Wcześniej strony sporu deklarowały w rozmowie z “PS”, że finał negocjacji zbliża się wielkimi krokami, ale nic nie zostało oficjalnie potwierdzone i przesądzone. Wiele wskazuje, że od kwietnia przy Łazienkowskiej samodzielnie będzie rządził Mioduski – dotychczasowy właściciel 60 proc. akcji i większościowy udziałowiec Legii (od 2014 roku). Wygląda na to, że osiągnął swój cel i przekonał do swojej koncepcji Leśnodorskiego, który może zostać w klubie jako członek rady nadzorczej. Wandzel – jeśli nie sprzeda akcji (raczej to zrobi) i tak nie będzie miał już żadnego wpływu na działalność Legii – czytamy w dzisiejszym “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym”.
FAKT
Będzie rewolucja w Legii – czytamy w tabloidzie.
Dariusz Mioduski (53 l.) jest o krok od przejęcia udziałów w Legii. Negocjacje pomiędzy współwłaścicielami oficjalnie mają się zakończyć 23 marca, a Mioduski ma wykupić akcje Bogusława Leśnodorskiego (42 l.) i Macieja Wandzla (47 l.). Informację o przejęciu mistrza Polski przez Mioduskiego jako pierwszy podał portal firsteleven.com. (…) Jeśli negocjacje zakończą się powodzeniem, to w strukturach klubu nastąpi rewolucja. Przede wszystkim zmieni się zarząd. Kandydatów na nowego prezesa Legii jest kilku. Mioduski szuka odpowiedniej osoby wśród środowisk biznesowych. Wymieniane są nazwiska m. in. byłego szefa spółki PL 2012 Marcina Herry (43 l.) czy jednego z dyrektorów w Legii Tomasza Zahorskiego, który był ściągany na Łazienkowską właśnie przez Mioduskiego, ale po eskalacji konfliktu zrezygnował z pracy.
Pokaż mi jaką masz ławkę, a powiem ci, jaki masz zespół? Jeśli tak – Nenad Bjelica ma zespół pełen kozaków.
– Mogę liczyć na każdego, kto w naszej kadrze jest w pełni zdrowy. Nie miałem żadnych wątpliwości, żeby postawić na Wasielewskiego, bo jest z nami od pół roku. Lasse Nielsen i Wilusz też nie dali mi powodów do zwątpienia. Na każdej pozycji mam przynajmniej dwóch świetnych piłkarzy, więc jestem spokojny i przygotowany na zdarzenia losowe – uważa Bjelica. Robak, który jest na szczycie klasyfikacji strzelców z 13 golami razem z Konstantinem Vassiljevem (33 l.) i Nemanją Nikoliciem (30 l.), tylko raz wiosną zagrał w pierwszym składzie, bo przegrywa z Dawidem Kownackim (20 l.).
GAZETA WYBORCZA
Czytamy dwa teksty – po meczu Leicester i przed meczem Monaco. Przytoczymy pierwszy.
Musieli złowić złotą rybkę, w tym Leicester. I jest to rybka na sterydach. Inaczej nie da się wyjaśnić tego, co dzieje się na King Power Stadium. Pół roku temu piłkarze świętowali najbardziej sensacyjne mistrzostwo Anglii od dekad, we wtorek awansowali do ósemki najlepszych zespołów Europy. To gigantyczne osiągnięcie nawet dla angielskich zespołów, które chciałyby należeć do czołówki Starego Kontynentu. Chelsea ostatni raz świętowała tytuł, a później bawiła w ćwierćfinale LM pięć, a Manchester United sześć lat temu. Ta złota rybka zdaje się jednak spełniać życzenia, gdy sytuacja jest już beznadziejna. Gdy nikt na Leicester nie stawia, a wszystko zapowiada nie sukces, ale klęskę. Rok temu podarowała tytuł piłkarzom, którzy mieli bronić się przed degradacją, w tym sezonie przepchnęła przez 1/8 finału drużynę wystającą trzy punkty nad strefę spadkową.
SUPER EXPRESS
“SE” publikuje szóstą dziesiątkę najlepiej zarabiających polskich sportowców. Znalazło się sporo piłkarzy.
68 – Kacper Przybyłko (1 550 000 zł)
66 – Adam Matuszczyk (1 550 000 zł)
65 – Mateusz Klich (1 550 000 zł)
64 – Rafał Gikiewicz (1 550 000 zł)
63 – Ariel Borysiuk (1 550 000 zł)
61 – Paweł Dawidowicz (1 600 000 zł)
58 – Patryk Tuszyński (1 800 000 zł)
57 – Waldemar Sobota (1 800 000 zł)
54 – Bartosz Białkowski (1 850 000 zł)
Jest też historia Michała Pazdana, który nie zarabia więcej przez… weto żony.
Podwyżkę zablokowała jednak małżonka piłkarza, Dominika. Latem dzięki rewelacyjnej grze na Euro Pazdan miał bardzo dobrą ofertę z Turcji, z Besiktasu Stambuł, ale nie skorzystał z niej, bo na wyjazd do tego kraju nie zgodziła się jego żona, uznając, że ze względu na częste zamachy to nie jest dobre miejsce dla ich rodziny. Michał został więc w Legii i nie ma prawa narzekać. Z naszych szacunków wynika, że jego pensja oscyluje wokół 140 tys. zł brutto miesięcznie, co czyni go jednym z najlepiej zarabiających piłkarzy w zespole mistrzów Polski.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
AS Monaco musi dziś nadrabiać straty. Radzić sobie będzie musiało bez Kamila Glika.
Jak zastąpić Kamila Glika? To najważniejszy dylemat personalny, jaki musi rozwiązać trener Leonardo Jardim. Polak to filar obrony Monaco. Jest praktycznie niezastąpiony. Żaden piłkarz w czołowych ligach Europy nie rozegrał tylu minut, ile Polak. Dziś jednak nie wyjdzie na boisko. W pierwszym spotkaniu został ukarany żółtą kartką, która wyklucza go z udziału w rewanżu. Monaco bez Glika grało w tym sezonie dwa mecze w europejskich pucharach. Oba przegrało, najpierw w eliminacjach Ligi Mistrzów z Fenerbahce (1:2), bo nasz rodak dopiero dołączył do tej drużyny i jeszcze nie był gotowy do gry. Potem zaś uległo Bayerowi Leverkusen (0:3), gdy Monaco zapewniło sobie awans do 1/8 finału i trener Jardim oszczędzał kilku kluczowych zawodników. Z drugiej strony Glik nie wystąpił jeszcze w czterech spotkaniach w lidze i w krajowych pucharach. Jego ekipa wszystkie wygrała. Miejsce Polaka zajmie zapewne Andrea Raggi. Niespełna 33-letni Włoch pełni rolę, brzydko mówiąc, zapchajdziury. Gdy tylko wypada ktoś z podstawowego zestawu obrońców, zastępuje go właśnie Raggi, podobno prywatnie najlepszy kolega Glika w drużynie.
O bliskim końcu konfliktu właścicielskiego w Legii czytamy także w PS.
Wcześniej strony sporu deklarowały w rozmowie z “PS”, że finał negocjacji zbliża się wielkimi krokami, ale nic nie zostało oficjalnie potwierdzone i przesądzone. Wiele wskazuje, że od kwietnia przy Łazienkowskiej samodzielnie będzie rządził Mioduski – dotychczasowy właściciel 60 proc. akcji i większościowy udziałowiec Legii (od 2014 roku). Wygląda na to, że osiągnął swój cel i przekonał do swojej koncepcji Leśnodorskiego, który może zostać w klubie jako członek rady nadzorczej. Wandzel – jeśli nie sprzeda akcji (raczej to zrobi) i tak nie będzie miał już żadnego wpływu na działalność Legii. Taki wariant Mioduski oferował Leśnodorskiemu już w lutym. W wywiadzie dla “Rzeczpospolitej” o jednym współwłaścicielu mówił “Boguś”, o drugim per “Wandzel”. choć oczywiście są na ty. Stwierdził też, że jego filozofia budowy klubu jest taka sama, jak pomysł Leśnodorskiego.
Do meczu Legii z Lechią cztery dni, przed tym spotkaniem wypowiada się Grzegorz Mielcarski.
W niedzielę w Gdańsku spotka się drużyna z najlepszym bilansem u siebie (10-1-1) z zespołem, który nie ma sobie równych na wyjazdach (8-1-3). Czego możemy się spodziewać?
nadzieję, że fajerwerków, choć w tym roku pod obiema drużynami jakby lekko ugięły się kolana. Komentowałem niedzielny meczu Legii z Wisłą i miałem wrażenie, że złapała zadyszkę fizyczną. Mogło to być związane z tym, że dwa wcześniejsze spotkania w Warszawie przegrała oraz zremisowała i teraz wynik był ważniejszy niż gra. Legia nie miała błysku i ikry w nogach, brakowało mi tego, co pokazywała jesienią. Lechia też się dusi, ale na wyjazdach – ostatnio przegrała w Poznaniu i Chorzowie.
Da się wyjaśnić wyniki Lechii w Gdańsku i na wyjazdach?
Drużyna nie ma pewności. Nie przyjeżdża w gości, jak po swoje. Chce, ale się nie udaje, nie do końca wierzy w swoją mistrzowską wartość. W miniony piątek Lech grał w Gdyni i nie pozwolił Arce złapać oddechu. Nawet kiedy po przerwie gospodarze strzelili na 1:3, Kolejorz zaraz skończył ich marzenia, trafiając na 4:1. Lechia nie ma czegoś takiego. Kiedyś, w Pogoni Sabri Bekdas zbudował zespół za spore pieniądze, ale nie zdobywaliśmy tytułów. Mieliśmy pewność, a jednak traciliśmy punkty. To samo było w Zabrzu, kiedy powstał zespół oparty o olimpijczyków z Barcelony z 1992 roku. Niby Górnik był silny, ale zdarzały się wpadki. (…)
Ruch jeszcze bardziej niebieski. Edward Lorens, Mariusz Śrutwa i Krzysztof Warzycha mają rozpocząć pracę przy Cichej.
Cała trójka mocno związana jest z chorzowskim klubem. Każdy z nich spędził tutaj wiele lat i odnosił sukcesy. Lorens wprowadził do zawodu trenerskiego Waldemara Fornalika. Na początku lat 90. obecny szkoleniowiec Niebieskich był jego asystentem. – Gdyby to było możliwe, mógłbym pracować w Ruchu z Lorensem nawet dwadzieścia lat – mówił w tamtym okresie Fornalik. (…) Warzycha po mistrzostwie Polski z Ruchem wyjechał do Grecji, gdzie zrobił furorę w Panathinaikosie Ateny. Był tam trzykrotnie królem strzelców oraz pięć razy sięgał po mistrzostwo kraju. Po zakończeniu kariery zajął się pracą w piłkarskiej szkółce oraz trenerką. Ostatnio był zatrudniony jako asystent w cypryjskiej Omoni Nikozja. – Ma koneksje, jest osobą rozpoznawalną i szanowaną w Europie, mógłby być wiceprezesem do spraw sportowych – przyznaje szef Ruchu. – Mogę zdradzić, że rozmawiam także z Mariuszem Śrutwą. To też Niebieski i do tego bardzo dobrze kojarzony. Młodzież go zna, ceni, na pewno przyda się Ruchowi. Zna się na mechanizmach futbolu, ma wiedzę praktyczną i teoretyczną. Czy będzie pracował z młodzieżą? Możliwe, ale nie ma jeszcze na dziś przypisanej konkretnej funkcji. Tak jak mówiłem wcześniej, chciałbym, aby Niebieska rodzina przy Cichej była liczna i mocna – podkreśla Paterman.
fot. FotoPyK