Reklama

Tylko ten facet jest w takim gazie jak Lech Bjelicy

redakcja

Autor:redakcja

13 marca 2017, 20:43 • 3 min czytania 14 komentarzy

Zastanawialiśmy się niedawno, kto jest w równie dużym gazie co wiosenny Lech Poznań i wpadaliśmy tylko na abstrakcyjne pomysły typu Sergio Ramos w doliczonym czasie gry czy karuzela trenerska w rumuńskich klubach. Jak się okazuje, szukaliśmy zbyt daleko, bo wystarczyło zajrzeć do Lubina na Filipa Starzyńskiego. Co dziś wyprawiał Figo (szczególnie mamy na myśli pierwszą połowę), to jest jakiś kosmos. Gdyby mógł sam sobie zaliczyć kluczowe podanie, sam sobie asystować i sam wykończyć akcje, obserwowalibyśmy dziś pogrom. Niestety gdy asystował, to swoim kolegom. I efekty nie wyglądały okazale…

Tylko ten facet jest w takim gazie jak Lech Bjelicy

No bo co z tego, że Starzyński dostrzeże drzemkę stoperów “Pasów” i wymusi ruch Kubickiego, jak ten po dojściu do sytuacji nie będzie potrafił z bliska pokonać bramkarza. Co z tego, że wystawi piłkę Janoszce do strzału, gdy ten nie przewidzi tego, że Wołąkiewicz nie przetnie podania i minie się z futbolówką. Co z tego, że wypuści Janusa na skrzydle, gdy po jego wrzutce pomyli się Buksa. Co z tego, że zatańczy z obrońcami i wypuści Łukasza Piątka, gdy temu zabraknie szybkości by dziubnąć piłkę obok bramkarza. Starzyński zagrał dziś po raz kolejny REWELACYJNIE i jeśli nie znajdzie się na liście powołanych przez Adama Nawałkę ligowców, będziemy w mocnym szoku.

Zagłębie było dziś zresztą mniej więcej tak starzyńskozależne, jak całą wiosną. Na potwierdzenie tego wystarczy podać jedną wiosenną statystykę: 5 goli Zagłębia Lubin = 3 gole Starzyńskiego i dwie asysty. Kosmos, co? Wysoka forma Starzyńskiego to jednak jedyna rzecz, z jakiej mogą się po tym wieczorze w Lubinie cieszyć. Oglądaliśmy bowiem ogólny pokaz frajerstwa.

Sfrajerzyła się Cracovia – lepszej szansy na zbliżenie się do faworytów wyścigu o pierwszą ósemkę mieć nie będzie (punkty straciła Arka, Pogoń, Korona, Wisła Kraków, Śląsk i Bruk-Bet).

Sfrajerzył się Krzysztof Piątek – znów zmarnował mniej więcej tyle setek, ile z Lechią Gdańsk.

Reklama

Sfrajerzyli się stoperzy Cracovii – byli dziś przytomni tak, jak Zdzisław Kręcina, gdy w jego zachowanie wkradł się drobny element chrapania.

Ale najbardziej sfrajerzyło się jednak Zagłębie – mając tak dysponowanego rywala, powinno wycisnąć go jak cytrynę. Wolało jednak igrać z ogniem i czekać na to, aż Budziński po raz kolejny pokaże swój błysk geniuszu i załaduje bombę nie do obrony sprzed pola karnego (i się doczekało). Wymienialiśmy już wcześniej setki Zagłębia Lubin, a przecież trzeba jeszcze wspomnieć to jak Woźniak objechał bramkarza i strzał z prawie pustej bramki wybił Wołąkiewicz czy jak Starzyński oddał sytuacyjny strzał, po którym niebywałym refleksem wykazał się Sandomierski. Gol Starzyńskiego z początku spotkania – mimo że ładny, bo przerzucenie sobie piłki nad Wołakiewiczem i wolej na totalnym luzie można sobie zapętlać przez długie minuty – to jednak jakieś 20% tego, co mogli dziś lubinianie strzelić.

A Cracovia? No cóż, po raz kolejny w tym sezonie zaliczyła występ tak blady jak skóra albinosa. Jeśli już przedostała się od czasu do czasu pod pole karne Zagłębia, wszystko co się da marnował Krzysztof Piątek. Chłopak chyba ma tendencję by próbować strzelać wszystko tuż obok słupka – dziś trzy razy po jego strzałach piłka niemalże się o niego otarła. Ejże, chłopaku, nie każdy twój strzał musi mieć chirurgiczną precyzję, pamiętaj o tym.

Dla Cracovii po dzisiejszym meczu mamy złą wiadomość – o ich szansach na pierwszą ósemkę moglibyśmy właśnie pisać przy użyciu słowa “realny”. Są one jednak już raczej tylko matematyczne.

cAlnden

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Komentarze

14 komentarzy

Loading...