Jakub Tosik już oficjalnie został piłkarzem Polonii Warszawa. Nic do chłopaka nie mamy, poza tym, że jeszcze ani razu nas nie olśnił. Zaliczył kilka poprawnych meczów, został pochwalony na zasadzie “taki młody, a jak poprawnie gra” i już – wystaczyło. No bo powiedzcie sami – w jakim meczu Tosik zagrał tak, że pomyśleliście sobie: wow, to jest obrońca przyszłości! Jeśli się już wyróżniał, to raczej tym, że może troszkę bardziej chciało mu się biegać niż innym.
Ale to jest związek przyczynowo-skutkowy. Najpierw pochwalono go na jesieni. A że kadra leciała do Tajlandii i trzeba było kogoś zabrać, zabrano Tosika – w końcu ma dobrą prasę, świeże nazwisko, nowy towar na rynku. Kiedy już zaliczył debiut, to nie było odwrotu – chwalono go dalej. Zastanawiają się dziennikarze, jakie noty wystawić piłkarzom Bełchatowa. Tosik? Pierwsze skojarzenie – daj mu 6 albo 7, na pewno dobrze grał. Tak się utarło. Ale czy naprawdę była jakaś wielka różnica między grą jego i na przykład – hmmm – Błażeja Telichowskiego? Jeśli była to konkretnie – w czym?
Związek przyczynowo-skutkowy wygląda więc tak: pochwały za to, że młody -> powołanie do kadry -> pochwały za to, że młody i gra w kadrze -> transfer do Polonii. Chłopak ustawił się na kolejne pięć lat. Co najmniej.
Nie twierdzimy, że on na Polonię się nie nadaje (no bo co to w końcu takiego wielkiego, ta Polonia?). Twierdzimy, że prestiż, jakim ten zawodnik cieszy się w naszej piłce jest w dużej mierze oparty na kicie. Możliwe, że chłopak wystrzeli i za dwa lata od niego będzie rozpoczynało się ustalanie składu reprezentacji. Po prostu na razie nie pokazał niczego, by tak sądzić. Jest ceniony tak na wszelki wypadek, bo kogoś cenić trzeba.