Jagiellonia zdobyła Puchar Polski. W finale była zdecydowanie lepsza od Pogoni i w drugiej połowie mogła strzelić dokładnie czterdzieści osiem goli. W tej fazie spotkania szczecinianie wyglądali, jakby na boisku grali w trzech (dwóch obrońców i bramkarz – inni nie łapali się w kadrze kamery), przy czym z całej trójki poziom trzymał jedynie bramkarz – Radosław Janukiewicz.
Jednak szkoda, że do gry postanowił włączyć się sędzia Robert Małek. Ł»ółtka kartka dla Marcina Bojarskiego to kpina. Można było tylko zastanawiać się – rzut karny czy też rzut wolny tuż sprzed linii pola karnego i czy czerwona kartka dla Mido. Ale że był faul – ewidentne. I kto wie, jak to spotkanie by się potoczyło, gdyby wówczas Pogoń wyszła na prowadzenie. Tak samą kpiną było przerwanie akcji Lebedyńskiego, wychodzącego sam na sam (ostatecznie strzelił nad poprzeczką). Liczba “małych fauli” odgwizdanych dla Jagiellonii, a nie dla Pogoni była porażająca. Całe szczęście, że arbiter cofnął decyzję o rzucie karnym w ostatniej minucie – widocznie zorientował się, że w tym momencie nie już co przeginać.
“Szkoda, że dzisiaj sędzia miał gorszy dzień” – powiedział ekspert TVP. Szkoda, to może być, że Barciś odpadł z “Tańca z Gwiazdami”. Małek niech po prostu wypierdala z polskiej piłki na zawsze.
PS Mandrysz to jedzie prosto ze stadionu na wesele, że się tak ubrał?