Dziś wśród chorzowskich kibiców kwaśny grymas na twarzy wywołuje odejście Kamila Mazka do Zagłębia Lubin, wtedy w jego szeregach grali – i ani myśleli zawijać się z Chorzowa – Zygmunt Maszczyk, Jerzy Wyrobek czy Joachim Marx. Dziś Ruch męczy się z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza, wtedy ogrywał Saint-Etienne w ćwierćfinale Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Dziś w cyklu “Kartka z kalendarza” przypominamy jedną z najbardziej pamiętnych europejskich kampanii chorzowskiego Ruchu.
Pomijając mistrzostwo Polski, którego zdobycie przy Cichej w tamtym czasie było czymś oczywistym, udało się bowiem zajść bardzo daleko w europejskich pucharach. A i tak nie na tyle daleko, na ile liczył trener chorzowian. – Jak uda nam się przejść dwie pierwsze rundy, mamy opracowany plan na walkę o półfinał – przyznawał bowiem przed rozpoczęciem rozgrywek Michal Vičan.
Przygoda zakończyła się bowiem o jedną rundę wcześniej.
Ale po kolei. W pierwszej rundzie PEMK chorzowianie ograli Hvidovre, mistrza Danii. Po pierwszym spotkaniu w Danii, gdy – jak mówił Vičan – chorzowianie zlekceważyli rywala i wywieźli z Kopenhagi jedynie bezbramkowy remis, i w Chorzowie przeprawa do najprostszych nie należała. Ale zakończyła się sukcesem, podobnie jak w kolejnej rundzie starcie ze znacznie bardziej renomowanym rywalem, tureckim Fenerbahce. 70 tysięcy zszokowanych kibiców na stadionie w Stambule oglądało, jak klub z Polski bije ich eksportową ekipę 2:0, po 2:1 dla Ruchu w Chorzowie. Pochlebne słowa o polskim zespole można było przeczytać w każdej relacji, nawet Turcy napisali później, że “Mistrz Polski zmiażdżył Fenerbahce”.
Do zapowiadanego przez Vičana półfinału pozostały już tylko dwa kroki – ćwierćfinałowy mecz i rewanż z Saint-Etienne. Pierwsze spotkanie, które odbyło się dokładnie 42 lata temu, było w wykonaniu piłkarzy Ruchu doprawdy niesamowite. A w zasadzie – taka była jego pierwsza połowa. I niestety tylko ona. 45 minut maestrii, elegancji w boiskowych poczynaniach, dominacji nad gośćmi z Francji, a to wszystko okraszone trzema bramkami. Wydawało się, że mimo 135 minut pozostałych do rozegrania, kwestia awansu jest już rozstrzygnięta. Niestety, nic bardziej mylnego. “Ruch podyktował zbyt silne tempo w pierwszej połowie, żeby utrzymać je w drugiej”, jak mówił później Andrzej Strejlau. Skończyło się “tylko” 3:2, z którego odrobieniem Francuzi u siebie nie mieli już większych problemów. Wygrywając 2:0, wykopali Ruch z Pucharu Europy Mistrzów Krajowych tuż przed półfinałem.