Nie ma dziś gazety, która nie wspominałaby Artura Boruca. Z największym uśmiechem na ustach przeczytaliśmy zbiór cytatów 37-latka przygotowany przez “Super Express”. Oto trzy z nich:
“Żałuję jedynie, iż nie jestem jeszcze tak gruby, by zasłaniać całą bramkę”
“Jestem, jaki jestem i jeśli ktoś mnie nie akceptuje, to nie mój problem. Zmieniłem się dla kadry, a nie dla Pana Dyzmy. Yyy, to znaczy Pana Smudy”
“Transfer do Bayernu? Nic o tym nie wiem, ale fajnie, że łączą mnie z takimi klubami, a nie z Victorią Pierdziszewo“
FAKT
“Arturze, dziękujemy za wszystko!” – bije z tytułu dziennik i wspomina jednego z najlepszych bramkarzy w historii reprezentacji Polski.
– Jedynym naszym piłkarzem klasy światowej był Boruc – komentował Zbigniew Boniek (61 l.) po odpadnięciu Polski z mistrzostw Europy w 2008 roku. Dzięki jego grze prawie zatrzymaliśmy Niemców w obu turniejach. – Wybronił tyle sytuacji sam na sam, że powinien zostać wybrany do jedenastki turnieju – oceniał Wojciech Kowalczyk (45 l.). Gratulował mu również prezydent Rzeczpospolitej Lech Kaczyński (†60 l.), który nazwał go Borubarem. Dwa razy był też wyrzucany z reprezentacji i zasłynął z trzech afer z alkoholem w tle. Najpierw pozbył się go Leo Beenhakker (75 l.) po wyjściu na miasto we Lwowie i ekscesach w hotelu, a potem Franciszek Smuda (69 l.) za picie wina w samolocie. Uczestniczył również w ostatniej aferze kadry, ale Adam Nawałka (60 l.) wyjaśnił i załagodził sprawę.
Jose Kante opowiada, że w Górniku nie było… taktyki.
– Mieliśmy całkiem niezłych piłkarzy, ale w ogóle nie tworzyliśmy drużyny. Największym problemem była taktyka. Nie wiedzieliśmy, jak grać, wychodziliśmy na boisko nieprzygotowani, bo w tygodniu nie trenowaliśmy żadnych konkretnych schematów przeprowadzania akcji – przyznaje napastnik, który jest obywatelem Hiszpanii i Gwinei. Z tego drugiego kraju pochodzi jego tata, a Jose jesienią zadebiutował w drużynie narodowej. – Nigdy wcześniej nie byłem w tym kraju i to było wstrząsające przeżycie. Z jednej strony wielka miłość do futbolu, ludzie którzy potrafią przez całą dobę stać pod stadionem bez jedzenia i picia, żeby tylko zobaczyć piłkarzy. Z drugiej wszechogarniająca bieda. To było naprawdę wstrząsające – wspomina Kante.
GAZETA WYBORCZA
W GW tylko jeden piłkarski tekst – wspomnienia Artura Boruca.
Ostatnio był już tylko trzecim bramkarzem reprezentacji, w meczu o punkty nie grał od 2013 r., co nie znaczy, że odstawał od konkurentów. – Na treningach Artur wyłapuje takie strzały, że nie mam wątpliwości, że jest w genialnej formie – mówił „Wyborczej” prezes PZPN Zbigniew Boniek w czasie Euro 2016. Boruc nie tylko naciskał na Łukasza Fabiańskiego i Wojciecha Szczęsnego, dawał kadrze charakter i doświadczenie. Poza boiskiem wciąż był ważną częścią zespołu, najstarszym zawodnikiem (20 lutego skończył 37 lat), częścią rady drużyny.
Przyjeżdżając na ostatnie zgrupowania, musiał żałować, że nie urodził się kilka lat później. Kiedy w reprezentacji władzę przejmowali Lewandowski, Milik, Krychowiak, Glik, Boruc zbliżał się do wieku oldboja. Kiedy był u szczytu formy, partnerzy z pola takiej klasy nie prezentowali. Na mundialu w 2006 r. w Niemczech i na Euro 2008 w Austrii i Szwajcarii Boruc był zdecydowanie najlepszym piłkarzem reprezentacji. Dawał kibicom nadzieję, naprawiał to, co zawaliła obrona. Dzięki niemu Polska straciła na tych turniejach tylko – odpowiednio – dwa i cztery gole. Gdyby Paweł Janas i Leo Beenhakker mieli wówczas jedenastu piłkarzy klasy Boruca, Polska na pewno nie odpadałaby w fazie grupowej. Choć nie mógł mieć do siebie żadnych pretensji, po mundialu w Niemczech, to on mówił „Wyborczej”: „Mundial jest raz na cztery lata, a my go kompletnie spieprzyliśmy”.
SUPER EXPRESS
Superak także pisze dziś o Borucu. Do sprawy podchodzi jednak nieszablonowo, bo wspomina jego najlepsze teksty.
“Znam swoją wartość i na boisku jestem bufonem. Pewnie dlatego nigdy nie pójdę do Juventusu, po co im dwóch bufonów?”
“Czy jestem zepsutym człowiekiem? Zepsutą mam tylko siódemkę”
“Pomidor” (gdy w czasie wywiadu nie chciał odpowiedzieć na pytanie)
“Żałuję jedynie, iż nie jestem jeszcze tak gruby, by zasłaniać całą bramkę”
“Wyobraźmy sobie, że mój syn przychodzi umorusany do domu. Przecież nie zwrócę mu uwagi, że jest brudny! Bo mi natychmiast odparuje: >Co ty, tata. Przecież ty sam codziennie tarzasz się w błocie<“
“Mój zawód polega na rzucaniu się na trawę. Jest to zarówno głupie, jak i fajne”
“Jestem, jaki jestem i jeśli ktoś mnie nie akceptuje, to nie mój problem. Zmieniłem się dla kadry, a nie dla Pana Dyzmy. Yyy, to znaczy Pana Smudy”
“Transfer do Bayernu? Nic o tym nie wiem, ale fajnie, że łączą mnie z takimi klubami, a nie z Victorią Pierdziszewo”
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
PS o dziwo nie żegna Boruca okolicznościową okładką, a tekst o nim czytamy dopiero na dwunastej stronie. Wspomina go w osobistym tekście Przemysław Rudzki.
Artura pamiętam przede wszystkim z meczu w Dortmundzie, przeciwko Niemcom. Wtedy, kiedy przegraliśmy z Niemcami 0:1 na mundialu w 2006 roku, w redakcji zrobiliśmy zakłady. Jako jedyny, o dziwo, z pięćdziesięciu osób postawiłem taki wynik. Wygraną, 500 złotych, odbierałem ze smutkiem. Grał wtedy on sam na nich wszystkich. Kamera pokazała jego twarz po golu straconym w końcówce. To była rozpacz. Nigdy go takiego nie widziałem, ale przecież większość sytuacji, z jakimi mi się kojarzył, to te miłe, śmieszne. Bywałem u niego w domu, w Glasgow, gdzie przy whisky rozmawialiśmy o wszystkim, tylko nie o piłce, bo Artur ma piłkę głęboko gdzieś. Kiedy myślę o jego karierze, to widzę – tak w klubach, jak i w kadrze – spektakularne interwencje lub długo pamiętane wpadki, jak ta w Belfaście, gdy nie przyjął podania od Michała Żewłakowa. – Błędy przytrafiają się najlepszym bramkarzom. U słabych bramkarzy nikt tych błędów nawet nie zauważa. Ja jestem na boisku bardzo spokojny. A poza nim? Nie lubię określenia, że ktoś jest głupi, ale może „trzepnięty”? Każdy z nas jest w jakiś sposób „trzepnięty” – powiedział mi kiedyś.
Kamil Mazek wypowiada się o transferze do Zagłębia.
Odetchnął pan z ulgą, gdy we wtorek w nocy udało się dopiąć transfer z Ruchu do Zagłębia?
Napięcie było i to od samego rana, bo co prawda sam z Zagłębiem szybko się porozumiałem, ale potem musiały dogadać się kluby. Raz ich stanowiska się zbliżały, raz oddalały. Na szczęście wszystko udało się załatwić i to nie pięć minut przed północą. Widziałem, że Kamil Grosicki na Twitterze napisał, że “biorę przykład od najlepszych” i trochę ma rację, choć mi udało się przenieść za pierwszym razem. Oczywiście żartuję. Teraz mogę się skupić na treningach w nowym klubie, a żona pomoże mi przy wyborze mieszkania oraz przy przeprowadzce.
Ostatnie tygodnie wcale jednak nie były łatwiejsze, bo został pan odsunięty od zespołu Ruchu. Podobno wszystko przez brak chęci podpisania nowej umowy z Niebieskimi.
Zagłębie odezwało się do mnie dużo wcześniej. Później do gry włączył się Ruch i zaczęło się zamieszanie. Trudno było mi się skupić na grze. Stąd pierwszy mecz w tym roku w moim wykonaniu był po prostu słaby. Zagłębie jednak było zdeterminowane, dzięki czemu najgorsze mam już za sobą.
Śląsk Wrocław ma problem kadrowy. Zakładając, że latem nikt nie przedłuży kontraktu, w klubie zostanie tylko… dziesięciu piłkarzy.
Spośród piętnastu graczy związanych z Wrocławiem tylko do 30 czerwca jest aż czterech, którym wygasną wypożyczenia (Aleksandar Kovacević, Joan Roman, Mateusz Lewandowski, Alvarinho). Klauzulę wykupu ma jedynie ten ostatni, zresztą sportowo prezentujący się słabo. Istnieje niewielka grupka zawodników z opcjami przedłużenia (m. in. Łukasz Madej, Ostoja Stjepanović, Adam Kokoszka), ale ogólny obraz jest niepokojący. Śląsk w obecnym kształcie personalnym po 30 czerwca tego roku może przestać istnieć. Wielu piłkarzy bardzo zawodzi, ale trudno zakładać, że odejdą wyłącznie ci, których nikt nie będzie żałował. Piłkarze nie komentują tego publicznie, jednak niektórzy z nich byli zaskoczeni już w trakcie zimowych przygotowań, że dyrektor będąc z nimi w Turcji nie prowadził rozmów kontraktowych. Teraz dziwi ich coraz mniej. Widzą pustą kasę i władze gminy, które myślą już tylko o tym, żeby sprzedać spółkę. Doszło do tego, że zawodnik, który odszedł na półroczne wypożyczenie… też ma umowę do czerwca. W ostatnim dniu okna do Wisły Puławy trafił Mariusz Idzik. – On idzie do pierwszej ligi, by zdobyć doświadczenie, a my będziemy rozmawiali o jego nowym kontrakcie. Nawet gdybyśmy się nie dogadali, Mariusz nie byłby zupełnie wolny, bo ma 20 lat i należałby się nam ekwiwalent – tłumaczy Matysek.
“Przegląd” szerzej przedstawia dziś też Jose Kante.
Kante, który ma siedmiomiesięcznego synka, był zaszokowany warunkami, w jakich dorasta w Gwinei dziecko jego kuzyna. – Podczas mojej wizyty mały cały czas leżał na brudnej podłodze, był na niej karmiony i się bawił. Patrzyłem na to i nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Przypomniałem sobie o moim dziecku, na które chuchamy i dmuchamy. A przecież moja gwinejska rodzina wcale nie jest, jak na tamte standardy, wyjątkowo uboga. Kuzyn naprawia sprzęt AGD, prowadzi mały sklepik. Inni mają gorzej niż on, ale nie mogą narzekać – opowiada napastnik płockiej Wisły. Kante zupełnie nie przywiązuje wagi do spraw materialnych, po Płocku porusza się zdezelowanym samochodem. W drużynie ma najgorszy pojazd. To go łączy z N’Golo Kante, pomocnikiem Chelsea Londyn, z którego klubowi koledzy często nabijają się w szatni, bo jeździ mini cooperem, a nie luksusowym autem. – Mój samochód? Nie wiem nawet, jaki to model. Generalnie bardzo stare renault. Pożyczam je od pracownika klubu. Nigdy nie lubiłem szpanować. Najważniejsze, że jeździ – kończy Kante.
Fot. FotoPyK