Z jednej strony Buffon, Thuram, Cannavaro, Bennarivo, Mussi, Sensini, Crippa, Pedros, Baggio, Chiesa i Crespo, trenerem Carlo Ancelotti. Z drugiej Onyszko, Łapiński, Gęsior, Siadaczka, Michalski, Szymkowiak, Michalczuk, Szarpak, Terlecki, Dembiński i Kobylański. Taki bój w 1997 stoczyły Widzew i Parma. Wtedy zwycięzcą był ówczesny włoski potentat. Minęły dwie dekady, a Widzew zemścił się za lanie, wygrywając inny prestiżowy bój. RTS pobił bowiem Parmę jeśli chodzi o liczbę sprzedanych karnetów na czwartym poziomie rozgrywkowym.
Oba kluby może zleciały z krajowego szczytu, ale fani ich nie opuścili. Gdy Parma zbankrutowała, a kolejny sezon musiała zaczynać od Serie D, reaktywowana pod nazwą Parma Calcio 1913 sprzedała dziewięć tysięcy karnetów, bijąc DWUKROTNIE wcześniejszy rekord ligi. Pierwszy domowy mecz – 2:1 w prestiżowym starciu z Villafrancą – obejrzało dziesięć tysięcy kibiców.
W ten sposób lepsze od Widzewa pozostaje tylko Rangers. Gdy klub z Ibrox zbankrutował i został karnie wyrzucony do szkockiej Third Division, sprzedał nierealną liczbę 38 tysięcy karnetów. Lepsze pod tym względem w sezonie 12/13 w Wielkiej Brytanii było tylko Man Utd i Newcastle.
Zupełnie nie wygląda jak mecz czwartej ligi z Berwick, prawda? A jednak.
Trzeba powiedzieć jasno: o Widzewie w najbliższych dniach powinno być głośno nie tylko w polskich mediach. Dziesięć tysięcy karnetów na tym poziomie – to musi zwrócić uwagę piłkarskiego świata. Już zwróciło na łodzian uwagę Daily Record czy szkockie The Sun, nie mówiąc o Kickerze:
A jeszcze podobno pierwszy mecz Widzewa ma doczekać się reportażu Canal+. Umówmy się: to wszystko kapitał. Teraz jednak pozostaje najważniejsze – tego kapitału po prostu nie zmarnować. Jest szansa na nowy, efektowny początek, trzeba ją wykorzystać z głową, a nie powielając stare błędy.