Robinho to taki typowy, brazylijski wirtuoz – tutaj kiwka, tam piętka, innym razem niesygnalizowane uderzenie. Miał swoje za uszami, ale mimo wszystko oglądało się go niezwykle przyjemnie. Nic dziwnego więc, że do dziś wspominamy niektóre akcje z jego udziałem.
Manchester City vs. Chelsea, czyli ówczesny klub Latynosa i zespół w którym… miał nadzieję zagrać. Tak bowiem wspominaliśmy okoliczności jego przenosin na Wyspy w jednym z tekstów.
Transfer na Stamford Bridge wydawał się być już przesądzony, więc w klubie rozpoczęli akcję promocyjną związaną z zakupem nowego piłkarza. W oficjalnym sklepie powoli można było na przykład składać zamówienia na koszulkę z nazwiskiem Brazylijczyka, a i sam zainteresowany mocno wczuł się w klimat „The Blues” – wypowiadał się już o możliwościach zespołu, zachwalał przyszłych kolegów, podziwiał obiekty treningowe i kibiców.
Ostatecznie jednak do Chelsea nie trafił, a przy pierwszej lepszej okazji boleśnie skarcił londyńczyków. Na poniższym wideo od 1:08.