Z Legii na Wyspy, a stamtąd do Lechii. Skądś tę historię już znamy i wcale nie musimy się szczególnie daleko cofać pamięcią. Dopiero co Ariel Borysiuk zamienił przecież QPR, gdzie dość mocno zawodził i gdzie zaraz pewnie wypadłby na dobre ze składu, na biało-zielonych. Dziś w jego ślady poszedł Dusan Kuciak, który – bardzo delikatnie rzecz ujmując – wielkiej kariery w Hull City nie zrobił. Na razie Lechia go stamtąd wypożyczyła, natomiast latem Słowakowi kończy się kontrakt.
Kiedy jasnym stało się, że Vanja Milinković-Savić od lipca będzie bronił barw Torino, w Gdańsku uznano, że warto by było tę lukę uzupełnić już teraz. Szczególnie, że na rynku pojawił się bramkarz z ustaloną w Polsce marką i choć w Anglii mocno zakurzony, to w żadnym wypadku nie będący eksperymentem „na udo”. Albo się udo, albo się nie udo.
Kuciak w Warszawie wyrobił sobie bowiem renomę jednego z najlepszych fachowców ligi. Kogoś, kto da swojemu zespołowi coś ekstra. Liczby, jakie wykręcał w ekstraklasie były naprawdę imponujące:
2011/12 – 27 meczów, 17 czystych kont, 13 puszczonych goli
2012/13 – 30 meczów, 14 czystych kont, 22 puszczone gole
2013/14 – 24 mecze, 11 czystych kont, 18 puszczonych goli
2014/15 – 31 meczów, 15 czystych kont, 27 puszczonych goli
2015/16 – 18 meczów, 3 czyste konta, 19 puszczonych goli
Dopiero w ostatnim sezonie – a w zasadzie połowie sezonu – jego średnia wzrosła powyżej 1 gola puszczonego na mecz. Nie trzeba też przypominać, ile meczów wybronił Legii w pucharach, by wspomnieć choćby serię 644 minut bez straty gola w Europie w sezonie 14/15, gdy Legia wychodziła z grupy LE z Lokeren, Trabzonsporem i Metalistem Charków z pierwszego miejsca.
Oczywiście później była kompletnie nieudana przygoda z Hull, gdzie Kuciak – trzeba to napisać otwarcie – stracił rok. Finansowo może i nie, ale piłkarsko – zdecydowanie. Jedno rozegrane spotkanie w EFL Cup, do tego dwanaście innych, przesiedzianych na ławce pierwszego zespołu. Pisać, że zrobił tam karierę, to jak twierdzić, że Cezary Trybański rzucił fanów NBA na kolana.
Jako człowiek Słowak zapracował sobie też na opinię introwertyka. Gościa cholernie specyficznego, delikatnie rzecz ujmując – nie najłatwiejszego w obejściu. Pamiętacie słynny wywiad Kuciaka dla „Przeglądu Sportowego”?
„Nie ufamy nikomu i nie dopuszczamy ludzi do siebie, Polacy za bardzo nas zranili. Ciągle udają, starają się być lepszymi niż są w rzeczywistości, dlatego przekręcają i gadają głupoty. Wyrządzono nam tym wiele krzywdy.
Moi prawdziwi przyjaciele są na Słowacji. Tu jest Kuba Szumski, Wojtek Skaba, Konrad Jałocha i Bartek Kalinkowski. Szatnia Legii jest w porządku, ale to koledzy z pracy. Ludzie mi pasują albo nie. Nie mam ochoty tracić czasu na udawanie, że jest inaczej.”
W Lechii kluczowy powinien jednak być aspekt czysto piłkarski. Dla drużyny, która tylko w 5 na 20 meczów potrafiła zagrać na zero z tyłu, bramkarz który w ekstraklasie zwykle kręcił się w okolicach połowy spotkań zakończonych czystym kontem, powinien być sporym wzmocnieniem. I jasnym sygnałem w kierunku ligowych rywali, że w Gdańsku na poważnie podchodzą do walki o tytuł.