Pamiętacie jeszcze takiego piłkarza jak Marek Saganowski? Rok temu o tej porze grał w Lidze Mistrzów, w barwach Aalborga. Potem, już w 2009 roku, strzelił kilka goli dla Southampton w lidze Championship. Kilka, czyli wystarczająco, bo w chwalono go w Polsce, ale wciąż jednak za mało, by zrobiło to wrażenie na kimś w Anglii.
Dziś “Sagan”… Aż żal patrzeć. Gnije nawet nie w Southampton, tylko raczej w rezerwach tego klubu. Za chwilę usłyszymy pewnie, że Marek nie chciał się zgodzić na renegocjację kontraktu, więc trener w ramach kary odgrywa się na nim. I zakłada sobie pętlę na szyję, bo przecież Southampton broni się przed spadkiem do czwartej ligi (zajmuje 22. miejsce w tabeli). Ale co tam degradacja – ważniejsze, by trzymać gwiazdę z dala od boiska. Kto chce, niech wierzy.
Ostatni raz reprezentant Polski (były, aktualny?) zagrał miesiąc temu. Wszedł na ostatnie 10 minut. Łącznie zaliczył w tym sezonie trzy występy, nie strzelił żadnego gola.