Coraz zabawniej wyglądają publiczne opowieści prezesów klubów Ekstraklasy dotyczące pewnych wizji i planów. Dopiero co śmialiśmy się ze Śląska, a teraz pojawia się inny, świeżutki przykład: Marek Kwiatek jak nieco ponad dwa miesiące temu obejmował funkcję prezesa Piasta Gliwice opowiadał publicznie, że niezbędny jest mu dyrektor sportowy, tak dziś już swoje stanowisko weryfikuje – bez dyrektora jednak sobie poradzi…
Kwiatek to osoba absolutnie spoza środowiska sportowego. Sam przyznawał, że całe swoje życie zawodowe poświęcił finansom, pracował jako dyrektor finansowy w firmie deweloperskiej, długo zajmował się również branżą zbrojeniową. Wcześniejsze miejsce zatrudnienia? M.in. Zakłady Mechaniczne Bumar-Łabędy. Czyli o piłce to co najwyżej rozmawiano w trakcie przerw na lunch.
Nowy prezes Piasta już na dzień dobry oświadczył, że kibicuje reprezentacji Polski, a na meczu piłkarskim nie był od dawna. Dziwić więc nie mogła wypowiedź: – Priorytetem więc dla mnie jest zatrudnienie dyrektora sportowego. Nie ma decyzji, czy wejdzie on w skład zarządu, ale taka osoba jest bardzo wskazana, ponieważ obejmie ona pieczę nad częścią sportową, a nie biznesową. Na dzień dzisiejszy nie ma żadnych nazwisk i decyzji, ale mam nadzieję, że zapadną one jak najszybciej. Chciałbym, żeby to była jak najbardziej merytoryczna osoba, ponieważ pewnie jeszcze długo będę musiał się z nią konsultować w kwestiach sportowych. (za: piast.gliwice.pl)
W kolejnych rozmowach Kwiatek podtrzymywał zdanie, że dyrektor sportowy powinien zjawić się jeszcze w listopadzie, że „to bardzo ważna rola”.
Ale żadne nazwisko czy jakiekolwiek wiążące decyzje się nie pojawiły. Zaczęto więc spekulować, że pełną władzę w kwestii transferowej przejmuje Radoslav Latal, ale ten pogłoski dementował. Mówił, że jest tylko trenerem i nie jest tak, jak się pisze, że to on za wszystko odpowiada.
Dziś wszystko jest już jasne: dyrektora sportowego nie będzie. Prezes tłumaczy na łamach Katowickiego Sportu, że „z tego, co wie, to większość klubów ekstraklasy nie ma dyrektora sportowego” (prawda jest taka, że jedni go mają, a inni nie mają). – Na razie spotykamy się w szerszym gronie, dyskutujemy o kandydatach i transferach. Ja oceniam możliwość danego transferu pod względem naszego budżetu i finansów. Nie wtrącam się w kwestie sportowe. Jeśli trener mówi, że chce jakiegoś piłkarza, to wtedy sprawdzamy czy nas na niego stać – dodaje.
Czyli plan zatrudnienia kompetentnej osoby na wysokim stanowisku był, dziś – już nie ma. Ot, dzień jak co dzień w gabinecie ekstraklasowego prezesa.
Fot. FotoPyk