Mieliśmy tych PZPN-owskich baronów za trochę poważniejszych. No bo właśnie baron z Rzeszowa, Kazimierz Greń, połaszczył się na funkcję dyrektora reprezentacji Polski, co w skrócie oznacza “służący reprezentantów Polski”. Facet wyglądem próbował upodabniać się do Silvio Berlusconiego, organizował przewroty w związku, pociągał za sznurki w czasie kampanii wyborczej, borykał się z zarzutami o jakieś lewe faktury. I po co to wszystko? Ł»eby Borucowi kanapki donosić?
Ale widocznie tacy baronowie, jaki związek. Przypomnijmy, że Greń to ten, co chciał stawać do bitki z kibicami reprezentacji Polski.
Kazimierz Greń: Grzesiu próbuje rozmawiać, łagodzić, ale ja się pytam – po co? Przecież nie ma sensu z pijanymi kibicami rozmawiać. Tylko awantury wszczynają. Wiem, że przed meczem policja z trzy razy musiała interweniować. W ogóle wku… mnie już ta sytuacja. Koło od autokaru się urwie, to PZPN winny. Pod prysznicem nie leci woda, to PZPN. Spłuczka się w kiblu zepsuje, PZPN. Ludzie, bądźmy poważni!
Antoni Piechniczek: Jakbym był dwadzieścia lat młodszy, podszedłbym i wpier… Będą mnie obrażać? Za to, co dla polskiej piłki zrobiłem? Wszystko osiągnąłem dzięki ciężkiej pracy, a teraz mi się uwłacza!
Kazimierz Greń: Antek ma rację. Pomógłbym mu nawet. Oni cwaniakują, bo w grupie są. Jakby jeden na jednego stanęli, to by spier… gdzie pieprz rośnie.
Solówka z dyrektorem reprezentacji – tego jeszcze nie było. Proponujemy by wszystkie grupy chuligańskie w Polsce wystawiły wspólnego przedstawiciela. Nie ma żartów – jeśli miałby mu pomóc jeszcze Antek – to potrzebny jest profesjonalny obóz przygotowawczy. Coś w tym stylu…