Wiecie dlaczego urodził się pomysł, by ze Stefana Majewskiego zrobić trenera tymczasowego? Nie, wcale nie z powodu sympatii, jaką darzony jest ten szkoleniowiec. Plan jest trochę bardziej przebiegły. Mianowicie chodzi o to, by Majewski – jako selekcjoner reprezentacji Polski – zrzekł się swojego miejsca w zarządzie PZPN.
Wówczas zamiast niego, w tym zacnym gronie zasiądzie ktoś inny, ktoś bardziej wyczekiwany. Majewski poprowadzi kadrę przez pięć dni, ale z powrotem już na zwolniony stołek w centrali wskonczyć nie zdoła. A że Stefan nie jest gapą, to na tak prosty numer nie chce nabrać. I na posadę pięciodniowego selekcjonera kręci nosem.
Kiedyś podobny motyw zastosowano ze Zbigniewem Bońkiem. Michał Listkiewicz, aby pozbyć się wiceprezesa “Zibiego” ze związku namówił go na przejęcie kadry. Boniek selekcjonerem był dosłownie chwilę, ale już nigdy potem do władz PZPN nie wrócił.
Taką to plotkę dziś usłyszeliśmy, ale brzmi sensownie. W korytarzowych gierkach zawsze byliśmy potęgą.