Zaczęło się wywlekanie brudów na całego. Jan de Zeeuw zaatakował piłkarzy, za chwilę pierwszy piłkarz mu odpowie. Czekają nas ciekawe tygodnie. Poniżej fragmenty wywiadu z de Zeeuwem z “Dziennika”…
Nie chcieli jechać na mundial do RPA?
Niestety, ale wszystko na to wskazuje. Ich postawa podczas meczu ze Słowenią, a także przed nim, jest tego najlepszym dowodem.
Co wyprawiali podczas meczu, wszyscy widzieli, ale przed nim?
Nikogo nie złapaliśmy za rękę, ale słyszeliśmy sporo.
O imprezie, którą piłkarze zorganizowali po sobotnim meczu z Irlandią Północną w Chorzowie?
Nie tylko tej jednej, słyszałem, że poprawili także w Mariborze przed samym meczem ze Słowenią. Powtarzam – tak słyszałem.
A nie słyszał pan, jak wychodzili nocą z hotelu i wracali nad ranem?
W hotelu Piramida w Tychach, gdzie zawodnicy spędzali noc po meczu, nie byłem, bo już przygotowywałem wszystko na Słowenii. Wiem jednak, że piłkarze poprosili Beenhakkera o możliwość wyjścia na dyskotekę, Leo odmówił. Tłumaczył im mniej więcej tak: A co powiecie po latach swoim dzieciom i wnukom? Ł»e nie pojechaliście na mundial do Afryki, bo musieliście iść do dyskoteki? Zrozumcie, walczycie o życie. Niestety, nie do wszystkich to dotarło.
Od zawsze piłkarze balują. Rolą asystentów i takich ludzi jak pan jest też zachowanie dyscypliny wśród tych młodych ludzi…
Znam polską mentalność, bo mieszkam tu wiele lat. Nie przyszło mi jednak do głowy, że w tak ważnym momencie, kiedy ważą się losy awansu, zachowają się tak po amatorsku. Kiedyś jak w kadrze był jeszcze asystent Bobo Kaczmarek, dziwiłem się, że śpi z otwartymi drzwiami w pokoju i mnie też radził czuwać przed windą. Dziwiłem się, że niektórym nie ufa i jest dla nich wręcz opryskliwy. Teraz wiem dlaczego. Miał rację. Tych ludzi nie da się traktować poważnie.
Była już przecież afera alkoholowa we Lwowie, kiedy przyłapaliście na pijaństwie Boruca, Majewskiego i Dudkę. Nie wyciągnęliście wniosków?
Na pewno błędem było mieszkanie w dużych hotelach, z których łatwo się wymknąć. No i to, że przed każdym pokojem nie postawiliśmy strażnika. Tylko, ludzie, co to ma wspólnego z zawodowym futbolem? Leo pracuje w tym fachu wiele lat, ale z czymś takim się wcześniej nie spotkał.
Przypomniało nam się, jak kiedyś Grzegorz Lato trenował Amikę Wronki i w czasie zgrupowania pozwolił piłkarzom się rozerwać i iść na miasto dać w palnik. Sam wrócił o szóstej rano, ale chyba zapomniał, że jest trenerem, bo zamiast wejść klasycznie – przez drzwi – to wgramolił się przez balkon do pokoju Pawła Kryszałowicza i mówi: – Śpij, Paweł, śpij… Ja idę do siebie!