Ostatnio drugi raz wyszedł na mecz ligowy z opaską kapitańską na ramieniu, mimo że w klubie jest dopiero od pół roku. Portal voetbalprimeur.nl umieścił go pod koniec ubiegłego roku w jedenastce najlepszych transferów sezonu. Mateusz Klich raz jeszcze robi furorę w Holandii – najpierw zdobył serca kibiców Zwolle, teraz jest na najlepszej drodze, by swoją grą uwieść także fanów Twente. Postanowiliśmy więc nieco poszperać, trochę popytać i dowiedzieć się, jaką renomą cieszy się Polak w Enschede, dlaczego został mianowany kapitanem już w swoim drugim meczu dla Twente i w jakich aspektach gry należy do absolutnej czołówki Eredivisie.
– Kiedy zaczęły krążyć plotki, że Klich może trafić do Twente, kibice byli zachwyceni. Klub nie miał pieniędzy na wzmocnienia, więc opcje były dość ograniczone. Ludzie pamiętali go z dobrego okresu w Zwolle, gdzie należał do najlepszych graczy. To, że w Niemczech mu nie wyszło, nie miało znaczenia. Sam powiedział zresztą, że wraca silniejszy i dużo dojrzalszy – mówi nam Martin Vos, redaktor twenteinsite.nl.
– Obawy w Twente owszem, były i to ogromne, ale nie dotyczyły Klicha, a jakości drużyny jako całości. Mateusz był pewniakiem, zresztą cieszy się reputacją naprawdę dobrego gracza w Holandii. Był też bardzo ważnym, bo pierwszym, wzmocnieniem po problemach, jakie miał klub z pieniędzmi, z otrzymaniem licencji – dopowiada Leon ten Voorde, dziennikarz lokalnej gazety De Twentsche Courant Tubantia.
Wielkim orędownikiem sprowadzenia Polaka do Enschede był Rene Hake, który za czasu gry Klicha w Zwolle był asystentem najpierw Arta Langelera, a później także Rona Jansa.
– To było wzmocnienie naprawdę wysokiej jakości. Klich szybko został liderem na boisku, jak i poza nim, wzorem dla młodszych piłkarzy, których tutaj nie brakuje. Przede wszystkim doświadczył już wielu wzlotów i upadków w trakcie swojej kariery, co jest jeszcze przed nimi. To też jeden z powodów, dla których Rene Hake, pamiętający go z Zwolle, gdzie był asystentem menedżera, chciał żeby Klich ostatecznie wylądował w Twente – tłumaczy Vos. – W Niemczech mogło mu nie wyjść, bo to techniczny, ale słabszy fizycznie zawodnik. Przede wszystkim jego gra wygląda tak, jakby wszystko przychodziło mu z dużą łatwością. Jego styl idealnie pasuje do Eredivisie. Jest też fajnym, normalnym chłopakiem, dlatego kibice nie tylko go cenią, ale też po prostu lubią – dodaje ten Voorde.
Polak nie kazał długo czekać swojemu trenerowi na spłatę kredytu zaufania, jakim ten postanowił go obdarzyć. Najpierw opierając na nim i Kamohelo Mokotjo środek pomocy, a już w drugim meczu, w obliczu nieobecności pierwszego kapitana Theskera, przyznając mu opaskę. Jak twierdzi Vos, przede wszystkim ze względu na doświadczenie Polaka, który w Twente momentalnie został jednym z… klubowej starszyzny.
Najstarsi piłkarze w kadrze Twente – Klich na 3. miejscu, źródło: transfermarkt.pl
Niewiele więcej czasu zajęło mu stanie się czołową postacią odradzającego się Twente.
– W pierwszej połowie sezonu Twente miało najniższą średnią wieku wyjściowej jedenastki w całej Eredivisie, co było spowodowane problemami finansowymi i koniecznością stawiania na młodzież. Nie nazwałbym go jeszcze wielką gwiazdą drużyny, ale na pewno jednym z kluczowych ogniw. Wraz z Mokotjo, Klich odpowiada za balans w linii pomocy. Gdy gra, wydaje się, że jest wszędzie. Został też wybrany pierwszym wykonawcą jedenastek. Trafił na razie 100% z nich – mówi Vos.
W tym oczywiście tę pamiętną w meczu z Ajaksem na 1:0 w doliczonym czasie gry, którą kibice Twente zapamiętają mu na długi czas. I to bynajmniej nie tylko ze względu na to, że dała ważne trzy punkty.
– Trzeba pamiętać, że Twente niemal straciło licencję na grę w Eredivisie, że klub był przez moment na krawędzi bankructwa. Wygrana z rywalem z Amsterdamu ledwie po sześciu miesiącach od momentu, gdy klub stanął nad przepaścią, w dodatku po bramce z ostatnich sekund? W tym sezonie nic już chyba nie przebije tamtej chwili – dodaje Vos.
Pozostałe dwa gole to także trafienia z karnych. Polak nie pomylił się ani z Heraclesem Almelo, ani ze swoim byłym klubem PEC Zwolle. Gdy jednak przyjrzymy się jego statystykom, okazuje się, że Klich poza trafieniami z jedenastu metrów nie dopisał w żadnym z dotychczasowych trzynastu meczów ani gola, ani asysty z gry. Co jest o tyle zaskakujące, że spływa w jego stronę sporo pochwał, a przecież w najlepszym sezonie w Eredivisie – 2013/14 – w punktacji kanadyjskiej nazbierał 13 „oczek”.
– W Zwolle Klich grał jednak częściej jako dziesiątka, miał więcej zadań ofensywnych. W Twente jest bardziej cofnięty, odpowiada za rozgrywanie nieco głębiej, bliżej własnej bramki. Częściej jest przy piłce, więcej zależy od niego w fazie budowania akcji – tłumaczy taki stan rzeczy Vos.
I faktycznie, potwierdzenie znajduje to w liczbach. Tak jak w przywoływanym sezonie 2013/14 Polak zaliczał średnio 47 podań na mecz, tak teraz są to blisko 63 zagrania w spotkaniu, co czyni go 7. najczęściej podającym piłkarzem Eredivisie.
źródło: whoscored.com
Tak jak cieszy jego istotna rola, tak dolewając tu kroplę dziegciu, do poprawy wciąż jest celność tych zagrań. Z pierwszej dziesiątki ligi, tylko Stijn Schaars z Heerenveen ma gorszą. Niejako na usprawiedliwienie trzeba jednak powiedzieć, że raz – w powyższej klasyfikacji znajduje się aż pięciu stoperów, którzy zwykle robotę mają przy zagraniach dużo prostszą, a dwa – Klich nie unika trudnych rozwiązań, co przekłada się na 1,5 kluczowego podania na mecz. Spośród pierwszej dziesiątki – mniej jedynie od Andresa Guardado z PSV. I dokładnie tyle samo, co grając bliżej bramki rywala w Zwolle. Zresztą, według statystyk zebranych przez portal squawka.com, ponad 2/3 zagrań Klicha to podania do przodu.
źródło: squawka.com
Duży plus stawiamy też w kategorii: gra defensywna. Były ofensywny pomocnik w najlepszej dziesiątce pod względem przejętych piłek w lidze holenderskiej? Na 11. miejscu wśród zawodników najczęściej odbierających piłki rywalom? To już naprawdę coś.
Przejęcia w Eredivisie, źródło: whoscored.com
Odbiory w Eredivisie, źródło: whoscored.com
Widać więc, że choć w Niemczech grał stosunkowo niewiele, na jakości nie stracił. A dzięki doświadczeniu z gry na dziesiątce, przede wszystkim temu nabytemu regularnymi występami w Zwolle, jego styl na ósemce jest znacznie bardziej wielowymiarowy niż pomocnika, który od początku byłby ukierunkowany na pozycje 6-8. Nieprzypadkowo Klich znalazł się zresztą we wspomnianej na wstępie jedenastce najlepszych transferów Eredivisie według voetbalprimeur.nl.
Czy to znak, że wreszcie doczekamy się czasów, gdy Mateusz Klich udowodni, że jest na tyle klasowym piłkarzem, by poradzić sobie wyżej niż w Eredivisie? Póki co dwa razy sparzył się na Bundeslidze, dlatego wątpliwości wokół tego pytania będą krążyć tak długo, aż pomocnik nie zapracuje sobie na kolejny transfer do mocniejszej ligi. Póki co ponad wszelką wątpliwość „Clichy” udowadnia za to, że Holandia jest dla niego dokładnie tym, czym Itaka dla Odyseusza i Kielce dla Jacka Kiełba.
SZYMON PODSTUFKA
fot. FotoPyK