Gdy jeden opuszczał Dortmund na rzecz Monachium, drugi miał za zadanie wskoczyć w jego buty i sprawić, by już na starcie nie pospadały mu z nóg. Początkowo miał jeszcze z tym małe problemy, wytykano mu kilka błędów, ale szybko je skorygował i stał się czołowym bombardierem już nie tylko w Bundeslidze, ale i w całej Europie. Pierre-Emerick Aubameyang i Robert Lewandowski od trzech sezonów toczą ciężki oraz niezwykle wyrównany pojedynek o status najlepszego napastnika w Niemczech i po raz pierwszy od tamtego czasu Polak musi oglądać plecy Gabończyka. Raz, że w klasyfikacji strzelców, a dwa – w niedawno opublikowanym rankingu Kickera, który obu zawodnikom przyznał klasę światową, ale wyżej postawił jednak zawodnika BVB. Czy to oznacza więc, że uczeń dorównał już mistrzowi?
W sezonie 2013/2014 mieli okazję występować na Signal-Iduna Park razem, choć to Robert miał zarezerwowane miejsce „na desancie”, a Aubameyang szalał głównie na skrzydle. Dwóch tak znakomitych zawodników zapewniło jednak Borussii multum goli, bo razem zdobyli ich w lidze 33 (20 RL, 13 P-EA), a do tego uzbierali też 14 asyst (10 RL, 4 P-EA). Kapitalnie funkcjonujący duet szybko został jednak rozbity przez Bayern, który jego potężniejszą z armat wyciągnął i wcielił do swojej armii. Od tamtego czasu każdy sezon naznaczony jest nie tylko rywalizacją klubową, ale też rywalizacją obu panów.
Najpierw trochę suchych liczb.
Sezon 2014/2015: Aubameyang – 33 mecze, 16 goli, 7 asyst. Lewandowski – 31 meczów, 17 goli, 7 asyst.
Sezon 2015/2016: Aubameyang – 31 meczów, 25 goli, 6 asyst. Lewandowski – 32 mecze, 30 goli, 5 asyst.
Sezon 2016/2017 (jesień): Aubameyang – 15 meczów, 16 goli, 1 asysta. Lewandowski – 16 meczów, 12 goli, 3 asysty.
No, jakkolwiek spojrzeć, ciężko wyciągnąć z tego twarde wnioski. Raz nieco skuteczniejszy był jeden, raz drugi; raz więcej asyst dał Auba, raz Lewy. I tak moglibyśmy analizować w koło Macieju. Fakt jest jednak faktem – na dwa pełne sezony rywalizacji Gabończyk po koronę króla strzelców nie sięgnął, za to Robert już tak. Przed dwoma laty pokojowo rozdzielił ich natomiast Alex Meier.
Warto również spojrzeć na to, że Polak wykręca znacznie lepsze liczby w europejskich pucharach. I znów porównajmy to rok po roku.
Sezon 2014/2015: Aubameyang (LM) –8 meczów, 3 gole, 2 asysty. Lewandowski (LM) – 12 meczów, 6 goli, 5 asyst.
Sezon 2015/2016: Aubameyang (LE) – 14 meczów, 11 goli, 3 asysty. Lewandowski (LM) – 12 meczów, 9 goli, 1 asysta.
Sezon 2016/2017 (jesień): Aubameyang (LM) – 5 meczów, 4 gole, 1 asysta. Lewandowski – 6 meczów, 5 goli, 0 asyst.
No i nie zapominajmy, że doświadczenie Roberta na arenie europejskiej jest o wiele większe – gdy on pakował Realowi cztery gole, Aubameyang wciąż był piłkarzem St. Etienne i choćby o grze w Lidze Europy mógł co najwyżej pomarzyć.
Jeśli więc chcemy jeszcze dokładniej przeanalizować czym różnią się obaj piłkarze i na kogo korzyść będzie przemawiać wnikliwe zestawienie, musimy sięgnąć do aktualnych statystyk za rundę jesienną tego sezonu. Nie jest oczywiście tajemnicą, że pierwsze dwa miejsce obsadzają nasi bohaterowie.
Liczba strzałów/liczba strzałów celnych: Lewy – 61/24, Auba – 52/33
Średnia celność podań: Lewy – 80%, Auba – 81%
Średnia celność podań w pole karne: Lewy – 62%, Auba 50%
Wygrane pojedynki w ofensywie: Lewy – 38%, Auba – 31%
Wygrane pojedynki w defensywie: Lewy – 26%, Auba – 43%
Skuteczność starć w powietrzu: Lewy – 39%, Auba – 21%
Udane dryblingi: Lewy – 57%, Auba – 57%
Średnia liczba przechwyconych piłek: Lewy – 1,1 (w tym 0,2 na połowie rywala), Auba – 0,7 (0,7)
Średnia przejętych bezpańskich piłek: Lewy – 2,3 (2,1 na połowie rywala), Auba – 1,6 (1)
Generalnie więc także statystyki o wiele precyzyjniej opisujące grę obu zawodników, niż sama liczba goli i asyst, wskazują na przewagę Lewego.
Żeby jednak dopełnić obrazu analizy porównawczej postanowiliśmy porozmawiać z ludźmi, którzy plan weekendu uzależniają od terminarza Bundesligi i na obserwowaniu zarówno Roberta, jak i Aubameyanga zjedli zęby.
– Najważniejsze jest wg mnie to, że obaj dostali klasę światową. Wśród skrzydłowych na przykład nikt tej klasy światowej nie otrzymał, a przecież znakomitych piłkarzy na skrzydłach w Bundeslidze nie brakuje. A wybór między nimi, który pierwszy, który drugi, to bardziej konkurs piękności, ewentualnie wybór między Ferrari a Porsche. Kwestia preferencji. Aubamayeng faktycznie zaliczył bardzo udaną rundę, przewodzi wyraźnie w klasyfikacji strzelców w Bundeslidze i jest skuteczniejszy w tych rozgrywkach od Lewego także pod względem wskaźników (56 strzałów na bramkę zamienił w 16 goli, Lewy uderzał 70 razy a goli ma 12). I to tyle. Pozostałe statystyki są po stronie naszego asa. Strzela więcej goli w Lidze Mistrzów i w reprezentacji, a pamiętajmy, że w rankingu Kickera uwzględnia się wszystkie rozgrywki, wygrywa więcej pojedynków i lepiej współpracuje z kolegami (więcej asyst, więcej podań otwierających drogę do bramki). Plebiscyty jak to plebiscyty, mają to do siebie, że raczej nie opierają się o konkretne kryteria, a bardziej o widzimisię zespołu redakcyjnego, dlatego nie przywiązywałbym do tej kolejności wielkiej wagi – twierdzi ekspert ligi niemieckiej, Tomasz Urban.
W podobnym tonie wypowiada się również dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, Michał Trela: – Uczeń nie przerósł mistrza i dalej jest o półkę niżej od niego. W rankingu Kickera musiał chyba zadziałać czynnik, który widać często przy różnego rodzaju podobnych klasyfikacjach – jeśli ktoś regularnie zajmuje pierwsze miejsce, to gdy pojawi się ktoś o choćby porównywalnej do niego klasie, wybierający chętnie przyznają mu wyższość – żeby nie było nudno, żeby coś się zmieniło, żeby można było odtrąbić zmianę lidera. Czasem lider nie musi nawet obniżyć formy. Tak jest w tym przypadku. Lewandowski od lat gra na bardzo wysokim, równym poziomie i cały czas się jeszcze poprawia. Aubameyang z formą strzelecką wystrzelił w ostatnim półtora roku. Obaj są trudnymi do porównania typami snajperów, ale jest tylko jeden element, w którym Gabończyk wyraźnie góruje nad Polakiem – szybkość. Jeśli chodzi o umiejętności piłkarskie, to nadal Aubameyang ma się czego uczyć od Lewandowskiego, a nie odwrotnie. Doceniam postępy, jakie zrobił pod wodzą Thomasa Tuchela, ale nadal nie nazwałbym go tak solidną firmą jak Lewandowskiego. Gabończyk jest nieobliczalny, co można traktować i jako zaletę, i jako wadę. Dla mnie to raczej wada – nigdy nie wiadomo, kiedy w kluczowym momencie w absurdalny sposób zmarnuje znakomitą sytuację. Lewandowski raczej nie zawodzi.
Warto jednak spojrzeć też na opinie, którym z definicji bliżej do obiektywizmu, bo autorami nie są Polacy. Najpierw głos oddajemy piszącemu o Bundeslidze w Bildzie Marcowi Siekmannowi: – Uważam, że Lewandowski jest na tę chwilę najlepszym napastnikiem na świecie. Świetnie gra głową, ma kapitalne, precyzyjne i silne uderzenie, bardzo dobrze się porusza, jest szybki, dynamiczny i jednocześnie niezwykle inteligentny – bardzo dobrze rozumie grę i często to wykorzystuje. To oczywiście nie oznacza, że Aubameyang jest o wiele gorszym zawodnikiem, jest po prostu innym typem napastnika, preferuje zupełnie odrębny styl. Pierre-Emerick częściej atakuje skrzydłami, szuka miejsca na bokach, a to dzięki temu, że potrafi niewiarygodnie przyspieszyć. W ostatnich latach znacznie poprawił też swoją celność dzięki czemu nie wolno pozostawić go bez opieki w szesnastce. Krótko mówiąc – na tak wysokim poziomie zawodnicy różnią się jedynie szczegółami i ciężko wskazać lepszego z tej dwójki.
Wyżej Lewandowskiego ceni też Travis Timmons z serwisu bundesligafanatic.com, który prywatnie jest zagorzałym kibicem Borussii Dortmund.
– Lewandowski jest dla mnie bezsprzecznie najlepszym napastnikiem na świecie. Dlaczego? Bo to zawodnik kompletny – jest wysoki, ale dysponuje też świetną techniką. Podejmuje bardzo rozsądne i inteligentne decyzje, rzadko kiedy biega bez sensu po boisku, bo świetnie się ustawia, a dzięki swojej sile i muskulaturze, nawet gdy ma rywala na plecach, potrafi sobie z nim bez problemu poradzić. Generalnie jest to więc snajper kompletny – nie ma problemów, by grać tyłem do bramki, a jednocześnie pozwolić mu się obrócić, to jak pozwolić sobie na niemal pewną utratę gola. Jest u szczytu kariery i to widać.
Jeśli natomiast mowa o Aubameyangu, to oczywiste – jako kibic Borussii – kocham go bezgranicznie. Prawda jest jednak taka, że w niektórych elementach jest lepszy od Roberta, ale nie jest tak kompletny jak Polak. Prosty przykład – potrafi ostrzej przyspieszyć i rozwinąć większą prędkość, ale ma większy problem z tym, by przyjęciem piłki od razu utorować sobie drogę do bramki. Poza tym szybki i agresywny atak obrońcy potrafi go wytrącić łatwo z rytmu, czego nie powiemy już o Lewandowskim. Mam też wrażenie, że jest nieco gorszy technicznie i nie cechuje go tak wysoka inteligencja boiskowa. Jest jeszcze jedna kwestia, którą jednak ciężko póki co rozwinąć – Robert sprawdził się już i w Borussii, i w Bayernie. I w ustawieniu Kloppa, i Guardioli, i Ancelottiego. Lepszej wizytówki jego uniwersalności stworzyć nie można. Pierre natomiast póki co grał tylko przed publicznością z Signal-Iduna Park i zazwyczaj w dość podobnej roli.
Co do rankingu Kickera – myślę że o miejscach w samej czołówce zadecydowała po prostu liczba goli jesienią i fakt, że Aubameyang jest praktycznie najważniejszym zawodnikiem BVB, a w Bayernie ciężar zdobywania goli rozkłada się nieco szerzej. Generalnie jednak podsumowując już mój wywód – jeśli kazałbyś stworzyć mi swój dream team i wystawić tylko jednego napastnika, to bez wątpienia postawiłbym na „Lewego”. To po prostu najlepszy piłkarz na swojej pozycji na całym globie.
Na koniec postanowiliśmy też rozpisać jak w naszej ocenie wyglądają kluczowematrybuty obu zawodników w skali od 1 do 10.
Robert Lewandowski:
- gra głową 8
- strzał z dystansu 7
- wykańczanie akcji 10
- szybkość 8
- podania 9
- drybling 8
- siła 9
Pierre-Emerick Aubameyang:
- gra głową 7
- strzał z dystansu 5
- wykańczanie akcji 9
- szybkość 10
- podania 8
- drybling 8
- siła 7
Reasumując: ranking Kickera swoją drogą, ale rzeczywistość swoją. Aubameyang fakt faktem znalazł się w fachowym zestawieniu nad Polakiem, ale jest to zapewne wypadkowa tego, że miał minimalnie lepszą jesień. Wszystkie inne wskazówki, które pozwalają porównać obu zawodników wskazują bowiem jasno, że Gabończyk wciąż ma nad czym pracować. Nie umniejsza to jednak faktu, że jest na najlepszej drodze do pierwszego, sporego sukcesu indywidualnego – 18 wiosennych meczów Bundesligi to sporo, ale i cztery gole przewagi prawie że na półmetku są całkiem niezłym zapasem.
MARCIN BORZĘCKI