“Polska”: Na trzy kolejki przed zakończeniem rozgrywek ligi mnożą się zagadki: kto wygra, kto spadnie? Odpowiedź jest prosta. Zwycięża w piłce ten, komu najbardziej pali się pod nogami. Wisła Kraków, Lech Poznań czy Legia Warszawa? Teoretycznie każda z tych drużyn ma szansę. Dzieli je tylko jeden mały punkcik z aż dziewięciu, które pozostają do zdobycia.
W dodatku grają mecze z zespołami dużo słabszymi. Lech z Lechią, Polonią Warszawa i Cracovią. Legia z Polonią Bytom, Śląskiem i Ruchem. Zaś Wisła z ŁKS, Lechią i Śląskiem. Spacerek? Otóż, brrr, niekoniecznie.
– Finisz ligi, zresztą praktycznie każdej, pokazuje, że zespoły uznawane za słabsze wygrywają z mocniejszymi. Wkładają bowiem w grę więcej serca, a determinacja niweluje różnice w poziomie wyszkolenia. To zresztą widać było w meczach Wisły, Lecha i Legii na przykład z Piastem Gliwice – mówi “Polsce The Times” Jarosław Kołakowski, czołowy polski menedżer. – Nie wolno zatem dopisywać nikomu punktów przed meczem, ponieważ taka arytmetyka nigdy się nie sprawdza. Każdy z kandydatów na mistrza może stracić punkty wszędzie. Gdybym miał jednak typować faworyta, to jest nim Wisła. Bo ona ma i klasę piłkarską, podobnie zresztą jak Legia z Lechem, ale ma i tę waleczność, co spadkowicze. Łączy najlepsze cechy. No a Legia? Sorry, spójrzmy na dreptanie Rogera – dodaje Kołakowski.
Finisz ligi jest ciekawym pretekstem do rozważań. Ale o czym? O składzie? O taktyce? Nie, bynajmniej. O psychice! – Bo mecze piłkarskie rozstrzygają się trochę w nogach, ale o wiele bardziej w głowach – wyjaśnia nam były selekcjoner reprezentacji Polski Jacek Gmoch.
– Determinacja niweluje różnice między wyszkoleniem zawodników. To widzi każdy – dodaje trener. – Słaby napina muskuły i bije mocnego. Ale gdyby to było takie proste, to przecież biłby go raz za razem, no więc nie byłby słaby! Tylko mocny! Absurd?
Problem w tym, że determinacji nie wyzwala się na zawołanie – kontynuuje Gmoch.- Człowiek tylko wtedy wydobywa z siebie wszystkie siły, nawet więcej, niżby samego siebie podejrzewał, gdy jest w sytuacji stresu. Gdy znajduje się na krawędzi, gdy stoi niemal nad przepaścią! Wtedy włączają się instynkty przetrwania, takie pierwotne zachowania i uruchamiają niewyobrażalne wprost rezerwy: sił, pomysłów, wszystkiego, co jest niezbędne do przeżycia. I dlatego właśnie, najczęściej, słabi leją mocnych. Niestety, taka motywacja działa na krótką metę, to po pierwsze. I nie u każdego – to po drugie. I nie za pieniądze – to po trzecie.
Jacek Gmoch nie bez powodu uchodzi za alchemika futbolu. Ale nawet on wystrzega się spekulacji, kto wygra polską ligę. Być może nie do końca wie, kto – psychicznie – znajduje się właśnie na krawędzi i musi wygrać. Musi. Ł»eby przetrwać.
Kołakowski to wie. Wygra Wisła. Bo oprócz klasy ma też determinację, którą Legia z Lechem gdzieś ostatnio pogubiły.
Dlaczego? Tu wróćmy jeszcze na chwilę do Gmocha. – Bo stres nie na każdego działa mobilizująco. Niektórzy, ba, większość nawet reaguje ucieczką! I dlatego czasem wielkie piłkarskie gwiazdy na piłkarskim boisku wypadają tak blado. Nawet Messi.
Ale gdy przychodzi mecz o naprawdę wielką stawkę i albo zostaniemy skopani, albo musimy odpłacić pięknym za nadobne i wejść w rywala jeszcze mocniej, wtedy dopiero wychodzą na pierwszy plan charaktery. Te charaktery wygrywają. Mentalność. I dlatego Messi jest wielki.
Kto wygra polską ligę? – Sekret nie tkwi w nogach – mówi Gmoch. – Wisła – przekonuje Kołakowski.
Za trzy kolejki przekonamy się sami. Co siedzi w głowach piłkarzy Wisły, Lecha lub Legii.