Wszyscy już wiedzą, że Aleksandar Prijović jest bliski transferu, ale nie wszyscy wiedzą, że nową drużyną napastnika może się stać… występujący w trzeciej lidze zespół rezerw Legii Warszawa. Snajper oficjalnie ogłosił w mediach, że jego misja w stolicy dobiegła końca, pakuje manatki i wyjeżdża w świat. Nie do końca z tym punktem widzenia zgadza się sama Legia.
O co tutaj chodzi? Pokrótce: do Warszawy wpłynęła oferta na 1,5 miliona euro, kierunek – Chiny. Prijović dowiedział się o możliwości gry w tej atrakcyjnej lidze i kompletnie oszalał na punkcie azjatyckiego futbolu. Gdyby nie święta – pewnie już siedziałby w Pekinie ucząc się przepisów z tamtejszych książek kucharskich. Problem polega na tym, że Legia wcale nie ma zamiaru akceptować tak niskiej oferty, w dodatku – delikatnie rzecz ujmując – nie do końca ucieszyła się z medialnej ofensywy Prijovicia zapowiadającego swój rychły transfer.
Piłkarzowi zakomunikowano, że 1,5 miliona euro to zdecydowanie za mało, by napastnik mógł wyjechać, a już na pewno za mało, by mógł własnoręcznie i jednoosobowo zaakceptować ofertę, po czym ogłosić swoją decyzję w mediach. Prijo z kolei zagroził, że zatrzymanie go w stolicy kompletnie pozbawi go motywacji do gry i ogółem wyssie z niego całą energię. Nieszczególnie zakamuflowany szantaż tylko pogorszył sytuację i w efekcie niewykluczone, że przygotowania Prijović rozpocznie w rezerwach Legii.
Czy Legię stać na odrzucanie takich ofert i marnowanie Prijovicia w Ząbkach? Niewykluczone. Czy Chińczyków stać na podbicie oferty? Niewykluczone. Czy Legia zgodzi się na 1,5 bańki i wyśle Prijovicia na podbój Azji – nie.
Fot.FotoPyK