Reklama

W gdańskiej twierdzy mogą świętować – za nimi bardzo dobra runda

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2016, 18:54 • 6 min czytania 0 komentarzy

Pierwszą część planu udało się Lechii wykonać, bo nie oglądamy powtórki z rozrywki. Sezon i dwa wcześniej wyglądało to tak samo, gdańszczanie grali koszmarnie jesienią i musieli nadrabiać wiosną, by w ogóle dostać się do czołowej ósemki. Teraz udało im się obudzić od razu, są na drugim miejscu i jeśli nie stanie się kataklizm, bilet do grupy mistrzowskiej zapewnią sobie parę kolejek przed terminem. Tylko co dalej – Lechia rzeczywiście powalczy o mistrza, czy też może pary wystarczy jej na awans do Europy, który i tak, patrząc na historię klubu, byłby sporym sukcesem.

W gdańskiej twierdzy mogą świętować – za nimi bardzo dobra runda

MOCNY PUNKT

Zaraz po przeprowadzce na nowy stadion, gdańszczanom nie szło – przegrywali, remisowali, coś co miało być atutem Lechii, stało się wręcz wrogiem. Tomasz Kafarski w wywiadzie z nami mówił: nawet w systemie takim typowo ludzkim, duże znaczenie ma zmiana miejsca zamieszkania, wyprowadzasz się z domu rodzinnego i wprowadzasz do czegoś nowego, wielkiego – czegoś nie do końca jeszcze ogarniętego.

Od przeprowadzki minęło jednak sporo czasu, lechiści poznali każdy kąt obiektu i dziś, za Piotra Nowaka, bursztynowa bryła jest prawdziwą twierdzą. Punkty w tym sezonie wywoziły stąd tylko dwa zespoły – Bruk-Bet Termalica i Pogoń Szczecin, pierwsi wygrywali, drudzy remisowali. Reszta jak jeden mąż, dostawała w cymbał. Może czasem były to zwycięstwa szczęśliwe (jak z Lechem), wymęczone (jak z Piastem), ale ostatecznie w scenariuszach znajdował się ten sam finał. Miejscowi kibice i piłkarze opuszczali stadion w dobrych humorach, rywale – często w długą trasę – udawali się z nosami zwieszonymi na kwintę.

PIĄTA KOLUMNA

Reklama

Choć gdańszczanie to drużyna często zwycięska, trudno powiedzieć, że z kolejnych rywali robi jakąś masakrę. Nie, Lechia wygrywa, ale skromnie. Wiadomo, za 1:0 wciąż przyznają tyle samo punktów, co za 5:0, ale jasnym jest też, że jednobramkowa przewaga to średni komfort. Szybka statystyka:

– Lechiści więcej niż jednym golem wygrywali trzykrotnie

– Jagiellonia takich zwycięstw ma siedem

Niby jest to pierdoła, ale z drugiej strony ryzyko, które w dalszej części sezonu może się zemścić. Lechia bowiem ma wyraźny problem, by dobić rywala, często podaje mu pomocną dłoń i pomaga się podnieść – tak działo się w zeszłej rundzie siedmiokrotnie. Co prawda, większość z tych meczów gdańszczanie i tak wygrali, ale potracili choćby prestiżowe dwa punkty z Arką, czy kolejne dwa z Pogonią u siebie, w swojej w twierdzy.

To wiosną trzeba będzie poprawić. O ile potrafimy sobie wyobrazić, że dzis strata takich punktów jest mniej bolesna, to po podziale, gdy w czołówce – zakładamy – będzie ciasno, może kosztować gdańszczan wiele.

NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE

Reklama

Po pierwszych tygodniach Peszki w Lechii mogło się wydawać, że facet zaplanował sobie jakiś mało śmieszny happening i będzie próbował sprawdzić, ile można zarobić kasy grając jak ostatni patałach. Naprawdę, kibice w Gdańsku zastanawiali się na kogo pomocnik miał kwity w Bundeslidze, bo trudno było uwierzyć, że utrzymywał się tam ze względów sportowych. Nie dawał rady przecież w dużo słabszej lidze jaką jest Ekstraklasa, miał problemy z absolutnym abecadłem piłkarskim, źle przyjmował piłkę, a co dopiero mówić o udanych dryblingach. Kulminacja – ostatnia kolejka tamtego sezonu, Lechia walczy o europejskie puchary z Cracovią, Peszko dostaje dobre podanie i ma przed sobą tylko Sandomierskiego, ale… przewraca się na piłce.

Dobra, ale dość drwin – tego piłkarza już nie ma. Peszko przeszedł kompletną metamorfozę i być może jest dziś nawet najlepszym piłkarzem gdańszczan. Właściwie, według naszych not kimś takim właśnie się stał, punktuje na poziomie 5,63, kiedy drugi Krasić wykręcił 5,53, a to przecież zawodnik grający niezwykle równo. W każdym razie, na Peszkę Lechia może liczyć. Najsławniejsze obrazki to te z meczu przeciwko Piastowi, kiedy pomocnik zwyczajnie ośmieszał Heberta, ale chcielibyśmy przypomnieć coś innego, mianowicie rywalizację z Lechem. Poznaniacy niemiłosiernie cisnęli gospodarzy i wydawało się, że zwycięska bramka musi w końcu wpaść. I padła, ale dla Lechii – ze skrzydła zaatakował właśnie Peszko, wystawił Chrapkowi i ten dość szczęśliwym strzałem dał trzy punkty. Jesteśmy przekonani, pomocnik z tamtego sezonu wdałby się w drybling/potknął na piłce/strzelił w prezydenta na loży VIP/wszystko naraz. „Nowy Peszko” podniósł głowę i dał drużynie konkret.

ROZCZAROWANIE

Rafał Wolski. Przychodził po świetnej rundzie w Wiśle Kraków, gdzie pokazał, że jednak umie grać w piłkę i plotki o jego talencie nie są przesadzone. Cztery gole i dziewięć asyst, no, wyglądało to naprawdę konkretnie. Przeprowadził się więc nad morze i… tak właściwie to zaginął. Bo z czego pamiętać Rafała po tej rundzie, ile razy pokazał, że jest graczem nietuzinkowym? Na szybko kojarzy się jego występ z Cracovią, kiedy grał świetnie i wypracował bramkę, wrzucając na karuzelę Wołąkiewicza. Jednak to właściwie tyle, Rafał trafiał w meczach z Pogonią i Łęczną, ale trudno powiedzieć o tych spotkaniach, że to był show jednego aktora. O to chodzi – Wolski stał się w Gdańsku jednym z wielu, a miał błyszczeć i ciągnąć resztę ekipy za sobą. Przecież przypomnijmy, pomocnik nie ma już 18 lat, tylko 24. Zegar tyka, natomiast specjalnych postępów niestety nie widać.

OPINIA EKSPERTA

O wypowiedź poprosiliśmy pana trenera Andrzeja, obecnie komentatora Eurosportu:

– Z dużą dozą zainteresowania śledzę pracę Piotrusia Nowaka i jego sztabu szkoleniowego w Gdańsku, bo – bądź co bądź – to trener utalentowany, ale jeszcze młody. Czas to jest rzecz niezwykle istotna w futbolu i mam nadzieję – ale to też państwo mogą ocenić – że prezesi naszych klubów wykazują się coraz większa cierpliwością w stosunku do młodych trenerów. Lechia prezentuje dossssskonały poziom, jeśli chodzi, prawda, o organizację gry, ale – bądź co bądź – taka jest dzisiejsza piłka, tak się dzisiaj gra w Europie, to są te najwyższe standardy tego nowoczesnego futbolu, którym tak się wszyscy zachwycamy i który wzbudza tak wielkie emocje. Wiemy, sam na pewno wiesz to redaktorze, bo jesteś śśśświetnie do tej analizy przygotowany merytorycznie, że Lechię cechuje również wola walki, też kluczowa w dzisiejszej piłce, jednak mi najbardziej imponuje właśnie ta kultura gry. Diagonalne podania, rozciągnięcia pola rozgrywanych akcji, w tym wszystkim widać rękę trenera Nowaka, ale tylko praca i czas mogły sprawić, że schematy ćwiczone na treningach, zostały przeniesione na oficjalny mecz rozgrywany w ramach Ekstraklasy.

SZALENIE ISTOTNY FAKT

Honorowymi obywatelami Gdańską są na przykład Jean Michel Jarre, Helmut Kohl, Zbigniew Brzeziński czy Andrzej Wajda. Nie chcemy przesądzać, ale Steven Vitoria do tego grona nie dołączy.

RUNDA OKIEM WESZŁO

ANKIETA WESZŁO

WERDYKT

Lechia naturalnie ma szansę na mistrzostwo, ale potrzebuje wzmocnień i to porządnych. Mówi się o młodzieżowcach albo piłkarzach, którzy kiedyś gdzieś tam coś tam, natomiast gdańszczanie powinni sprowadzić kogoś, kto będzie w stanie dać tej drużynie więcej, niż zostanie tylko tłem. Być może powinien to być napastnik, bowiem Marco Paixao ma za sobą słabą rundę. Być może powinien to być skrzydłowy, bo o ile Peszko radzi sobie świetnie, to po przeciwległej stronie już takiego kozaka nie ma. Być może kolejnych wzmocnień nie trzeba szukać w rezerwach lepszych klubów, gdyż tacy goście nawet na polskich boiskach szału nie robią. Dwa-trzy realne wzmocnienia i rywalizacja o mistrza będzie naprawdę interesująca.

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...