4 stycznia powinien wylądować na Okęciu i ma być jednym z dwóch napastników, których zimą ściągnie Legia Warszawa. Nie twierdzimy, że tym najlepszym, ale z pewnością jak na nasze warunki bardzo dobrym. Daniel Chima Chukwu jest bliski przejścia do zespołu mistrza Polski.
Jakieś trzy i pół roku temu wywoływał u kibiców Legii palpitacje serca. W pierwszym meczu 3. rundy eliminacji do Ligi Mistrzów sezonu 2013/14 niesamowicie napędzał ataki Molde i wręcz masakrował warszawską defensywę. W 29. minucie gry przedryblował kilku legionistów, po czym dosłownie ośmieszył Tomasza Jodłowca i dał swojej drużynie prowadzenie. Później, już po wyeliminowaniu Molde, kibice Legii zaczęli na tego piłkarza chorować. Jego nazwisko najczęściej wymieniano wśród potencjalnych wzmocnień, a do roboty wziął się także klub, który już w zimowym okienku transferowym podjął negocjacje z Norwegami. Jak później przyznał dyrektor sportowy, Michał Żewłakow, kwota odstępnego okazała się zbyt wysoka. Dziś jednak pewne rzeczy uległy zmianie, bo budżet Legii pozwala na większe szaleństwo niż kiedykolwiek wcześniej.
25-letni Nigeryjczyk w ostatnim czasie kopał w Szanghaju w barwach Shenxin, do którego trafił na początku 2015 roku. Czyli wyruszył na podbój Chin w podobnym czasie, co Miroslav Radović. Co prawda Chukwu kosztował mniej, bo 1,2 miliona euro, ale trafił za to do najwyższej klasy rozgrywkowej i nie miał kłopotów ze zdrowiem, przez co cały czas regularnie grał. W pierwszym sezonie w 27 meczach strzelił dziesięć goli, a kolejnych osiem wypracował, ale drużynie Shenxin i tak nie udało się uniknąć degradacji. W tym roku, już na poziomie chińskiej drugiej ligi, zagrał 22 razy, strzelił jedenaście goli i dołożył cztery asysty. Innymi słowy, indywidualnie wypadł całkiem dobrze, ale wraz z zespołem zasmakował spadku, po czym kolejne rozgrywki zakończył dopiero na dziesiątym miejscu w League 1.
Chukwu przechodzi do Legii z własną kartą zawodniczą na ręku, po wypełnieniu dwuletniego kontraktu w Szanghaju, gdzie z pewnością nie skupiał się wyłącznie na zarabianiu pieniędzy. Warto podkreślić, że kierunek chiński obrał w najlepszym momencie swojej kariery – po sezonie, w którym w 33 ligowych i pucharowych meczach zdobył 15 goli i tuż po swoim pierwszym (i na razie ostatnim) występie w reprezentacji Nigerii. Chukwu wciąż jest względnie młody, bo w kwietniu skończy dopiero 26 lat, a do Europy trafił jeszcze jako nastolatek. Przez kilka lat grał w zimnej Norwegii, gdzie – podobnie jak w Chinach – obowiązuje system wiosna-lato, także z pewnością nie powinien narzekać u nas ani na niskie temperatury, ani na krótką przerwę letnią i dłuższą zimową.
Chukwu to typowy środkowy napastnik, chociaż może także występować na obu skrzydłach. Ma 180 centymetrów wzrostu, jest bardzo silny, skoczny, dynamiczny i nie sprawia mu wielkiej różnicy, czy kopie piłkę prawą czy lewą nogą. Świetnie czuje się w tłoku i w grze tyłem do bramki. Poniżej możecie zobaczyć próbkę jego umiejętności:
fot. FotoPyk