Nieczęsto mamy okazję zobaczyć gola z piętki z powietrza. By strzelić taką bramkę, potrzebna jest nie tylko technika, polot, fantazja czy boiskowa inteligencja, ale także trochę szczęścia. Często zdarza się bowiem tak, że napastnik decyduje się na strzał tylko dlatego, że idąca do niego wrzutka nie obrała paraboli, jaką zakładał jej autor.
Tak było za bramką Gianfranco Zoli, którą poniżej pokażemy. Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że zamysłem tej akcji było dośrodkowanie na głowę któregoś z rosłych napastników. Całe szczęście, że ten plan nie wypalił – Zola wbiegł na krótki słupek, przeciął tor lotu i zdobył bramkę „stadiony świata“: