Reklama

CASHley Cole – zdrajca Kanonierów

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

20 grudnia 2016, 10:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Zakładanie koszulki na kosz na śmieci, palenie jej, układanie naprędce obraźliwych przyśpiewek i gwizdy, gdy tylko delikwent pojawi się w zasięgu wzroku. Kibice mają zwykle przygotowany cały repertuar środków, które pomogą wyrazić ich niezadowolenie, na wypadek zdrady zawodnika, którego dotąd uważali za jednego ze swoich. Obchodzący dziś urodziny Ashley Cole dla kibiców Arsenalu na zawsze pozostanie symbolem takowej. 

CASHley Cole – zdrajca Kanonierów

Fanom Kanonierów trudno się dziwić. Gdyby wtedy, w 2006 roku, z klubu odchodził którykolwiek inny zawodnik, nie byłoby w tym tak wielkiej sensacji. No, może poza Thierrym Henry, który mimo że wychowankiem nie był, to najpierw na Highbury, a później na Emirates zapracował sobie na prawdziwie boski status. I ostatecznie odszedł rok później.

Ale Ashley był kimś więcej, niż kolejnym czeladnikiem, który przez kilka lat gościł w szatni Arsenalu. Był ich człowiekiem, wychowankiem, gościem który przy wielu różnych okazjach podkreślał swoje przywiązanie do barw.

– Kibicowałem Arsenalowi całe moje życie i chcę odnieść sukces w tym klubie – mówił jako siedemnastolatek, dopiero próbujący wygryźć ze składu Silvinho.

– Myślę, że jeśli spytasz najlepszych zawodników na świecie i w Premier League, każdy z nich chciałby grać dla Arsenalu. Kto nie chciałby? Jesteśmy jednym z topowych klubów na świecie i każdy chce dla nas grać – to z kolei wypowiedź z 2003, gdy Cole był już regularnie umieszczany przez Arsene’a Wengera w wyjściowej jedenastce.

Reklama

– Byłbym wniebowzięty, gdybym został kapitanem po Patricku Vieirze. Mam jeszcze dwa lata kontraktu, ale już teraz mogę powiedzieć, że jestem całkowicie przywiązany do tego klubu – to z kolei słowa Cole’a z 2005 roku, już po słynnym spotkaniu jego, Petera Kenyona i Jose Mourinho, na którym mieliby negocjować transfer do Chelsea.

Chyba macie pewne pojęcie, jak zdradzeni musieli się czuć zapewniani raz za razem o dozgonnej miłości do klubu kibice Arsenalu, gdy Cole z trykotem Chelsea w ręku i uśmiechem na ustach stawał się piłkarzem lokalnego rywala. Obiecywał, że jeżeli odejdzie z Arsenalu, to tylko do zagranicznego klubu. Że dla niego w Anglii, w Londynie liczą się tylko The Gunners.

A jednak odszedł do Chelsea, niedługo później wydając biografię, w której rozjechał działaczy Arsenalu, zarzucając im, że zrobili z niego kozła ofiarnego, byle tylko odegrać się na The Blues. Że był obrażany, a jego lata lojalności wyrzucono do kosza. Że klub robił Boga z Thierry’ego Henry, zapraszając go na kolacje, chwaląc publicznie, telefonując do niego, by dowiedzieć się, jak się ma, a o nim w takich sytuacjach zapominano.

Ile w tym było prawdy, a na ile Cole chciał wzbudzić współczucie – tego nigdy się nie dowiemy. Dla fanów Arsenalu jednak został symbolem najgorszej zdrady. Zdrady barw i herbu, który niejednokrotnie całował. Zdrady dla pieniędzy, bo w Arsenalu nigdy nie zaoferowano mu 90 tysięcy funtów tygodniowo, które dostał od ręki w Chelsea. Zdrady klubu, który wychował go na piłkarza, dopełnionej, gdy powiedział po wygranym finale League Cup: – Czuję się częścią Chelsea. Fani mnie szanują, a ja ich kocham.

317705462_a4d72ca21e

Trzeba zresztą powiedzieć, że zdrada leżała w naturze Ashleya, o czym słów kilka (-dziesiąt tysięcy) mogłaby powiedzieć jego była żona, Cheryl Tweedy. Dość wspomnieć, że brytyjskie media opisywały ich sytuację następująco: Ashley się bawi, Cheryl płacze w domu. Ale to temat na zupełnie inną historię

Reklama

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
0
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
1
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...