Reklama

Lider cierpi, bo Wiśle znów Wlazło

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

17 grudnia 2016, 21:24 • 3 min czytania 0 komentarzy

Jeśli działacze Wisły Płock byli w pewnym momencie bardzo blisko zwolnienia z posady Marcina Kaczmarka, to dziś muszą przybijać sobie piątki, bo takiej końcówki sezonu nie zapewniłaby im żadna nowa miotła. Jeśli działacze Wisły Płock planowali dokonać zmiany na stanowisku trenera w czasie przerwy zimowej, no to chyba muszą to jeszcze raz przemyśleć. Z tego co słyszeliśmy oba warianty wchodziły w rachubę, ale zostawmy te dywagacje i skupmy się na tym, że w Ekstraklasie doszło do nie lada niespodzianki. 

Lider cierpi, bo Wiśle znów Wlazło

Grający na własnym stadionie lider z Białegostoku (z Vassiljevem w pierwszym składzie) przegrał z dość mocno osłabioną Wisłą Płock. A w kontekście tabeli oznacza to, że:

a) Jaga nie wykorzystała szansy, by odskoczyć Lechii, która przegrała w Kielcach,
b) zmniejszył się dystans pomiędzy Jagą a Bruk-Betem (do sześciu punktów),
c) może zmniejszyć się dystans pomiędzy Jagą a Lechem (do pięciu punktów) i pomiędzy Jagą a Legią (do czterech).

Zimowanie na pozycji lidera to świetna sprawa dla całej Jagiellonii (fajną pracą wykonali nie tylko piłkarze, ale też trenerzy i władze, które latem wytrzymały presję i nie urządziły wyprzedaży), ale umówmy się – ludzie w Białymstoku powinni być dziś w skowronkach, lecz porażka z taką Wisłą trochę to komplikuje.

Z taką, czyli z duetem stoperów Sielewski-Byrtek, który do końcówki listopada nastukał łącznie zawrotne 7 minut w tym sezonie Ekstraklasy. Z taką, czyli ze środkiem pola Szymiński-Wlazło-Kriwiec. Chyba nawet Marcin Kaczmarek nie dowierzał, że przyjdzie mu kiedyś tak to zestawić. Jednak wszystko to przyzwoicie zagrało – począwszy od Byrtka, który głośno mówi, że chce odejść z Wisły, przez Szymińskiego, który miał utrudniać życie Vassiljevowi, a skończywszy na Kriwcu, któremu bliżej do miana największego rozczarowania Ekstraklasy, niż do tytuł wyróżniającej się postaci.

Reklama

O pierwszej połowie w zasadzie można zapomnieć – takie męczenie buły, że aż współczuliśmy kolegom ze studia C+, że muszą coś z tego uszyć. Dopiero po przerwie piłkarze zdali sobie sprawę, że nie ma sensu się oszczędzać, bo za chwilę rozjadą się do domów. Na dzień dobry mieliśmy symulkę Wlazły w polu karnym i to tak naiwną, że aż zarechotaliśmy, ale zanim nam przeszło, nasz daleki kuzyn został bohaterem Wisły. Wrzutka w pole karne, zgranie Kante, strzał Wlazły, dość pokraczna próba interwencji Kelemena i gol. Pięknie mu żre, na jego miejscu kupilibyśmy sobie jakąś zdrapkę w drodze powrotnej, albo puścili Lotka.

Odpowiedź Jagi? Tak jak lew jest królem dżungli i tak jak niejaki “Brylant” był królem warszawskich nastolatek, tak w Białymstoku miejsce na tronie należy się Vassiljevowi. To nie ulega wątpliwości, nie zamierzamy tego negować, ale jeśli mamy być szczerzy, to musimy powiedzieć, że im dalej w las, tym częściej myślimy sobie, że bez tak konkretnego numeru dwa, Jadze trochę by brakowało do najlepszych. Fiodor Cernych gra swój najlepszy sezon w Polsce, a umówmy się – po poprzednim można było zwątpić w jego klasę. Strzelił Ruchowi, strzelił Lechowi, strzelił Arce, strzelił i Wiśle. Czwarty mecz z rzędu z golem. I to nie byle jakim, uderzenie z powietrza w stylu kung fu prawie zawsze zasługuje na maksymalną liczbę gwiazdek.

Remis byłby sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Tak dzisiaj, jak i w przypadku kilku innych meczów Wisły Płock, na przykład z Wisłą Kraków czy Górnikiem Łęczna, gdy Nafciarze tracili remis w samej końcówce. Można powiedzieć, że los postanowił im coś oddać. Prawy obrońca dośrodkował, lewy zakończył akcję w piękny sposób, uderzając słabszą nogą. Sylwestrzak tak jak na Legii okazał się kluczowy. Tzw. gol z dupy, ale to nie ma żadnego znaczenia. Fakty są takie, że Wisła zdobyła komplet punktów w meczach z Jagiellonią. Czyli dziwne.

Ffd6YAm

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...