Jego kariera miała spiąć się piękną klamrą. Zaczynał ją w Boca Juniors, stamtąd wypłynął na szerokie wody i w tym samym klubie chciał ją zakończyć. I to nie wcale jako niedołężny emeryt odcinający kupony, a napastnik pełen wigoru chcący regularnie wzniecać euforię na La Bombonera. I pewnie ta romantyczna historia trwałaby w spokoju jeszcze przez najbliższe lata, gdyby nie Chińczycy. Chińczycy, a raczej ich majątki, które, wszystko na to wskazuje, zachęcą napastnika do tego, by choćby przez dwa lata obcować z azjatycką kulturą.
Pierwszą falę ofensywy transferowej klubów z Szanghaju czy Guangdong już przeżyliśmy, ale Chińczycy najwidoczniej nie zrazili się tym, że samo wyrzucenie kilku walizek pełnych dolarów nie jest jednoznaczne z sukcesem sportowym. Nie wszyscy bowiem piłkarze, którzy zaliczyli skok na kasę i poważną karierę odpuścili na rzecz mniej poważnego grania, ale nieporównywalnie większych zarobków, spełnili oczekiwania. Azjaci kuszący Teveza dają jednak jednoznaczny sygnał, że poddawać się nie zamierzają – w ściąganiu utytułowanych piłkarzy z doświadczeniem w Europie wciąż widzą szansę rozwoju lokalnej piłki.
Na jaką pensję w Shanghai Shenua mógłby liczyć Argentyńczyk? Uwaga – bagatela, 31,5 miliona funtów. Oczywiście za sezon gry. A że umowa miałaby obowiązywać przez dwa lata, to 32-latek mógłby więc ustawić siedemnaście kolejnych pokoleń swojej rodziny, a i pewnie starczyłoby mu na wyżywienie spore części afrykańskich wiosek. Pieniądze kompletnie z kosmosu, jak dotąd zupełnie nieosiągalne w żadnym innym klubie piłkarskim.
Trudno więc dziwić się temu, że Tevez jest żywo zainteresowany przenosinami do Chin. Argentyna Argentyną, Boca Juniors swoją drogą, ale wyciągnąć taką kupę szmalu za 24 miesiące spędzone w Azji, to perspektywa, którą grzechem byłoby odtrącić. Media interesujące się tematem są więc przekonane, że piłkarz skorzysta z możliwości stania się najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie, a do Szanghaju miałby polecieć wraz z początkiem stycznia. Moment na pożegnanie się z kibicami Boca wybrał zresztą całkiem niezły, bo w ostatnią niedzielę przywalił dwie bramki w wielkich derbach z River Plate, z czego jedna naprawdę przedniej urody.
W wylot Jacksona Martineza też początkowo nie wierzyliśmy…