Reklama

Hannover traci cierpliwość. Pozycja Sobiecha wisi na włosku

Piotr Tomasik

13 grudnia 2016, 10:42 • 3 min czytania

Niewiele jest karier toczących się w równie zawiły sposób, co ta prowadzona przez Artura Sobiecha. Perypetie polskiego napastnika to nieustanna sinusoida – najpierw strzela kilka goli z rzędu i ratuje posadę trenera, by po chwili z ławki przyglądać się temu, jak nieporadnie radzą sobie jego rywale o miejsce w składzie. Innym razem prezentuje wysoką formę i otrzymuje opaskę kapitana, by już po chwili złapać poważną kontuzję i pauzować do końca rundy. Wiele wskazuje jednak na to, że wieczne przeciąganie liny i próba udowodnienia swojej przydatności dla zespołu wyczerpały cierpliwość ludzi wypłacających w Hannoverze pensje.

O tym, jak bardzo abstrakcyjna jest przygoda 26-latka z klubem z Dolnej Saksonii, wiele mówi już długość jej trwania. Sobiech do aktualnego drugoligowca trafił bowiem… pięć lat temu. Pięć lat, po których wciąż ciężko go zdefiniować – czasem bywał jokerem, czasem pierwszym napastnikiem, a czasem spychano go na bocznicę i szukano miejsca na liście transferowej. Tak naprawdę po tych kilku sezonach nadal nie wiemy, jak istotną rolę pełni w zespole.

Hannover traci cierpliwość. Pozycja Sobiecha wisi na włosku

W pewnym momencie wydawało się jednak, że w życiu piłkarza w końcu zagościła stabilizacja. W końcówce poprzedniego sezonu Hannover wskoczył na autostradę do drugiej ligi i gdy już właściwie było pozamiatane, władze klubu postanowiły czasu nie marnować. Przytomnie zatrudniły nowego, młodego trenera pozwalając mu przeznaczyć ostatnie mecze na przegląd wojsk i stworzenie wstępnego planu powrotu do pierwszoligowej elity. Sytuacja złożyła się na tyle szczęśliwie, że w kwietniu z formą odpalił Sobiech, który w ostatnich kolejkach załadował łącznie cztery gole i to wcale nie byle komu, bo trafiał choćby przeciwko Schalke czy Bayernowi.

Reklama

Polak wysoką dyspozycję podtrzymywał również latem, więc w Hannoverze otwarcie zapowiedzieli, że jeśli ktokolwiek ma swoimi bramkami pomóc w wygrzebaniu się z zaplecza Bundesligi, to tą osobą jest Artur Sobiech. Wiara w umiejętności Polaka rosła z tygodnia na tydzień, a ten już w inauguracyjnym meczu z Kaiserslautern udowodnił, że sezon spędzony w drugiej lidze może się okazać kluczowy dla jego losów. Dwa gole, pewne zwycięstwo 4:0 i fotel lidera.

W drugiej kolejce napastnik doznał jednak lekkiego urazu, a potem nie potrafił wrócić na właściwe tory. Dość powiedzieć, że w dziewięciu kolejnych spotkaniach trafił tylko raz, aż w końcu totalnie posypało mu się kolano.

Bez tytułu

Początkowe diagnozy nie były jeszcze najgorsze, ale od kilku tygodni pewne jest już, że w tej rundzie Sobiecha na boisku już nie zobaczymy. Co więcej – nie wiadomo też, w którym etapie rundy wiosennej do gry powróci 26-letni piłkarz, a jakby tego było mało, to najkorzystniejsze nie są dla niego najświeższe prognozy „Kickera” – niemiecki dziennik donosi bowiem, że Hannover ma już dość wiecznie niepewnej sytuacji Sobiecha i nie planuje przedłużyć wygasającego z nim w czerwcu kontraktu.

Fakt faktem nie można jeszcze Polaka skreślać, bo trudno wykluczyć scenariusz w którym za kilka miesięcy wraca na boisko i strzela kilka kluczowych goli, ale na tę chwilę bliżej mu do tego, by pozostać piłkarzem z kartą na ręku. Zwłaszcza, że drużyna radzi sobie bez niego wyśmienicie cały czas trzymając miejsce na podium.

Najnowsze

Reklama

Niemcy

Niemcy

Flop Chelsea ma trafić do MLS. Agenci prowadzą rozmowy

Braian Wilma
3
Flop Chelsea ma trafić do MLS. Agenci prowadzą rozmowy
Niemcy

Kownacki światowym viralem. Jego zespół zmiażdżył rywala

Braian Wilma
9
Kownacki światowym viralem. Jego zespół zmiażdżył rywala
Reklama
Reklama