W bieżącym sezonie Ekstraklasy do listopada nie oglądaliśmy żadnego hat-tricka, a pod koniec miesiąca mamy już za sobą trzy takie zdarzenia. I wszystkie odbyły się z udziałem Rafała Boguskiego, który dwa razy sam zapakował trzy gole, a raz biernie obserwował, jak cztery bramki strzela Adam Gyurcso. Znacznie bardziej imponująca jest jednak ta pierwsza część, czyli dwa hat-tricki w przeciągu jednego miesiąca lub – jak kto woli – trzech ligowych kolejek. I robi to tym większe wrażenie, że przecież wcześniej wiślak jednak nigdy nie należał do zbyt bramkostrzelnych zawodników.
A konkretnie, jego bilanse wyglądały tak (za 90minut.pl):
Przeanalizujmy dotychczasowe wyniki strzeleckie Rafała. W swojej najlepszej rundzie w karierze zdobył siedem bramek (jesień 2008), czyli dokładnie tyle, ile ma na koncie teraz. Natomiast w samym listopadzie tego roku Boguski zdobył więcej goli niż w drugiej najlepszej rundzie w swoim wykonaniu. A skoro na przestrzeni trzech kolejek był w stanie wykręcić jeden z rekordowych wyników, to niestety nie najlepiej to świadczy o wcześniejszych dokonaniach tego – było nie było – bardzo ofensywnie usposobionego zawodnika.
https://weszlo.com/2017/09/30/bukmacherzy-bez-depozytu/
Ale z pewnością nie jest to moment, w którym należałoby się o cokolwiek do wiślaka czepiać. Trójka wbita Górnikowi Łęczna, trójka wbita Arce oraz gol strzelony Lechii stawiają go już na pudle klasyfikacji strzelców. Do najlepszego sezonu pod względem strzelonych goli Rafałowi brakuje już tylko dwóch trafień. Innymi słowy, jeżeli Boguski utrzyma serię, to za dwa tygodnie w derbach z Cracovią wbije kolejną trójkę i pobije wszelkie własne rekordy.
A tak zupełnie serio, skrzydłowemu Wisły i tak należy się wielki szacunek, bo przecież wielu lepszych od niego piłkarzy nigdy nie strzeliło trzech goli w jednym meczu Ekstraklasy. Inna sprawa, że krakowscy kibice pewnie woleliby, by Rafał zdobył swoje siedem goli w siedmiu różnych meczach, bo – w przeliczeniu na punkty – jego trafienia dały Wiśle tylko trzy oczka, te zrobione na Górniku Łęczna. Jakkolwiek spojrzeć, Boguski rozegrał już siedemnaście meczów w tym sezonie, spośród których w trzech trafiał do bramki rywala, a aż w czternastu jednak nie potrafił tego zrobić.
https://weszlo.com/2017/08/23/legalni-bukmacherzy-internetowi-polsce/
Innymi słowy, to dziwaczny sezon w wykonaniu wiślaka. Niby wyrównał wynik z najlepszej rundy w karierze i jest na najlepszej drodze do pobicia rekordu, ale jego gra długimi okresami wygląda jednak mocno przeciętnie. Patrzymy w nasze noty, a tam Rafał dostał dziewiątkę za mecz z Górnikiem Łączna i dychę za mecz z Arką, ale też aż dwanaście razy otrzymał od nas ocenę z przedziału trzy-cztery. Ze średnią not 4,59 wciąż jest bardzo daleko od czołówki stawki, a wiele brakuje mu nawet do mającego znacznie gorsze statystyki Patryka Małeckiego (5,31).
Interpretujemy to jednak następująco – Rafał zaczął bardzo przeciętnie, ale właśnie wszedł na swój najwyższy poziom i wcale nie jest powiedziane, że szybko z niego zejdzie. Z jednej strony można mówić o pechu, bo do końca rundy zostały już tylko trzy kolejki, z drugiej – przed Wisłą naprawdę ważne mecze, bo m.in. rewanż w ćwierćfinale Pucharu Polski z Lechem oraz derby Krakowa i mecz z liderującą Lechią. Z całą pewnością jest to więc moment, w którym Boguski w swoim największym gazie naprawdę się Wiśle przyda.
Fot. 400mm.pl