Reklama

Koguty podjęły rękawicę, ale na Chelsea wciąż nie ma mocnych

redakcja

Autor:redakcja

26 listopada 2016, 21:15 • 2 min czytania 0 komentarzy

Naprawdę potrafimy sobie wyobrazić lepszy moment na mecz z Chelsea niż dzisiejszy wieczór. Podopieczni Conte ostatnio miażdżą wszystkich, niektórym – jak Evertonowi – nie pozwalają nawet na celny strzał, dominacja absolutna. Dziś przykry obowiązek spełnić musiał Tottenham, ale Koguty – jakby przeciw wszystkiemu – przygotowały na to spotkanie zupełnie inny plan. I co więcej, długo udawało im się wcielać go w życie.

Koguty podjęły rękawicę, ale na Chelsea wciąż nie ma mocnych

Pierwsze ostrzeżenie od ekipy Pochettino przyszło szybko, gdzieś w szóstej minucie – Kane po wrzutce ze stałego fragmentu strzela bramkę, unosi ręce w geście triumfu, ale zaraz jest sprowadzony na ziemię. Spalony. Jednak kara wymierzona Chelsea nie została cofnięta, a jedynie odłożona w czasie, bowiem niedługo później już jak najbardziej prawidłową bramkę strzelił Eriksen. I cóż to był za gwóźdź! Na początku mogło się wydawać, że Duńczykowi pomógł rykoszet, ale nie – pomocnik trafił soczyście zza pola karnego, Courtois nie miał żadnych szans.

Ta bramka się Tottenhamowi należała, przez całą pierwszą połowę dominował i był od Chelsea po prostu lepszy. Scenka: Matić chce wyprowadzić akcję, ale nie bardzo ma komu podać i musi holować piłkę. Dopada do niego Dembele i nie daje chwili spokoju, odbiera futbolówkę i tylko łaska sędziego, który gwizdnął, spowodowała, że z tej sytuacji nie było kontry.

Koguty chciały być i były wszędzie, piłkarz The Blues nie mógł swobodnie pierdnąć, musiałby najpierw spytać o pozwolenie rywala.

Jednak wiemy jaki jest futbol, kompletnie niewymierny. Możesz dominować całe spotkanie, a w ostatecznym rozrachunku na tablicy wyników świeci się rezultat 1-2, z którego kompletnie nie jesteś zadowolony. Tak było w tym przypadku – anemiczna Chelsea jeszcze przed przerwą wyrównała, gdy cudownym strzałem Llorisa pokonał Pedro. Ten gol dał gospodarzom wiarę, że starli się dziś z drużyną w ich zasięgu i z większą werwą wyszli na drugą połowę. Chelsea po przerwie już przypominała ekipę, która ostatnio trzęsie Anglią i dało to efekt, w postaci bramki Mosesa.

Reklama

W każdym razie, oglądaliśmy naprawdę dobry, żywy mecz i super, że Tottenham podjął rękawicę, chciał się przeciwstawić tej maszynie. Jednak to tyle, miłe słowa po meczu, punktów nie będzie i tytuł niepokonanej drużyny też trzeba ekipie Pochettino odebrać. Cóż, takie są skutki starcia z The Blues.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...