Za kilka miesięcy w naszym kraju rozegrane zostaną młodzieżowe mistrzostwa Europy, w których udział wezmą zawodnicy urodzeni w 1994 roku i młodsi. Już teraz na papierze mamy nieprawdopodobnie silną drużynę – z Milikiem, Zielińskim, Linettym czy Kapustką – ale ta kategoria wiekowa ma to do siebie, że w każdej chwili może pojawić się ktoś nowy. Wystarczy jedna runda lub nawet kilka miesięcy, by do głosu doszedł kolejny zawodnik mogący grać pierwsze skrzypce w młodzieżówce i – kto wie – być może za kilka lat także w pierwszej reprezentacji.
Jarosław Niezgoda i Przemysław Frankowski to 21-latkowie, których dzieli niecały miesiąc. Ich historie są jednak diametralnie różne, choć łączy je jeden fakt – przed sezonem 2016/17 niewiele znaczyli, a dziś to czołowe postacie swoich drużyn i wyróżniający się piłkarze na tle całej ligi. W czerwcu tego roku skrzydłowy Jagiellonii miał już sto występów na poziomie Ekstraklasy, ale w zgodnej opinii białostockich kibiców jego gra była mocno rozczarowująca. Z kolei Niezgoda nie miał na koncie nawet jednego meczu w najwyższej klasie rozgrywkowej, a jego sukcesami były jedynie serie strzeleckie na poziomie drugiej ligi.
Od czerwca minęło już jednak kilka miesięcy i obaj piłkarze zanotowali w tym czasie znaczący postęp. Frankowski wreszcie stał się piłkarzem efektywnym, czego tak bardzo brakowało mu w poprzednich latach. Skrzydłowy wypracował dla Jagiellonii już siedem goli (pięć trafień, asysta, kluczowe podanie), dzięki czemu obok Konstantina Vassiljeva jest najgroźniejszym ofensywnym żądłem drużyny. Według raportu InStat to – tuż za plecami Guilherme – drugi najlepszy prawy pomocnik pierwszej rundy sezonu zasadniczego. Bardzo często próbował strzałów (33 razy), legitymował się wysoką skutecznością podań (80%) oraz nie zapominał o pracy w defensywie, gdzie wygrywał większość pojedynków (57%).
Nie jest tajemnicą, że Jagiellonia cieszy się w pełni zasłużoną opinią maszynki do zarabiania pieniędzy, bo w ostatnim czasie wypromowała wielu piłkarzy, których następnie sprzedała za bardzo okazałe sumy. Kiedy po poprzednim sezonie zastanawiano się, który białostocki piłkarz zostanie dobrze wytransferowany jako następny, nazwisko Frankowskiego z pewnością nie było wysoko notowane. Dziś sytuacja się jednak zmieniła, bo do naprawdę dużego ligowego doświadczenia w wieku 21 lat (dzisiejszy mecz będzie dla niego 117. w Ekstraklasie) wreszcie dołożył argumenty czysto piłkarskie. Jeżeli dalej będzie się rozwijał w tempie, jakie zaprezentował w ostatnich miesiącach, niedługo będziemy go oglądać w znacznie lepszej lidze od naszej.
Podobnie jest zresztą z Niezgodą, który w sposób fenomenalny przywitał się z Ekstraklasą. Co prawda nie do końca się na to zapowiadało, bo zadebiutował jeszcze w barwach Legii w fatalnym meczu z Arką, a później – tuż przed zamknięciem okienka transferowego – przeniósł się do cieniującego Ruchu, gdzie za bardzo nikogo nie znał i zaczynał jako rezerwowy. Kiedy jednak dostał swoją szansę w pierwszym składzie, od razu ją wykorzystał, bo w sześciu meczach zdobył pięć goli. A to wynik na tyle dobry, że w klasyfikacji strzelców bez uwzględnienia rzutów karnych krótko grającego Niezgodę obecnie wyprzedza tylko dwóch zawodników – Nikolić i Covilo.
A jak wygląda sytuacja Frankowskiego i Niezgody w kadrze U-21? Pomocnik Jagiellonii od dawna jest ważnym piłkarzem w układance Marcina Dorny, ale dzięki ostatniej zwyżce formy ma prawo myśleć o miejscu w wyjściowej jedenastce nawet w sytuacji, gdy wszyscy młodzieżowcy z pierwszej reprezentacji dostaną zielone światło do gry na Euro 2017. Natomiast napastnik Ruchu swoim spektakularnym debiutem zapracował sobie na pierwsze powołanie i niedawny mecz z Niemcami przesiedział już na ławce rezerwowych. Jeżeli utrzyma formę strzelecką, kolejne powołania i debiut w młodzieżówce są tylko kwestią czasu.
Dziś obaj piłkarze spotkają się na boisku i, nie ukrywamy, to na nich będzie się skupiać nasza uwaga. Czy po raz kolejny któryś z 21-latków przesądzi o wyniku meczu?
Fot. FotoPyK