Boiskowa inteligencja? Zdolność wygrywania meczów w pojedynkę? A może tendencja do oszukiwania fiskusa? Sami nie wiemy, według jakich kryteriów Barcelona ściąga piłkarzy do formacji ofensywnej. Grać w piłkę każdy z nich potrafi jak mało kto, ale… z nieco większym trudem niż mijanie rywali przychodzi im wymijanie hiszpańskiego prawa.
To niesamowite, ale kłopoty z fiskusem ma już trzeci napastnik, występujący w przeciągu ostatniej dekady przy Camp Nou. Neymar – ukarany 45 milionami euro grzywny za nieodprowadzenie podatku. Leo Messi – formalnie skazany na 21 miesięcy pozbawienia wolności za podobne przewinienia (karę odbywa jednak poza ośrodkiem zamkniętym). Do tego duetu może dołączyć Samuel Eto’o, który wkrótce będzie musiał się tłumaczyć przed hiszpańskim sądem – a jakże – z podobnych zarzutów.
10,5 roku więzienia i 15 milionów euro kary – tyle domaga się od kameruńskiego napastnika hiszpańska prokuratura za zatajenie dochodów i niezapłacenie skarbówce 3,9 miliona euro (miał się tego dopuścić właśnie za czasów Barcelony). Obecnie Eto’o dorabia sobie na emeryturkę grając i jednocześnie trenując Antalyaspor, więc ewentualna grzywna nie sprawiłaby, że nagle zawaliłby mu się świat, ale horrendalna kara pozbawienia wolności – jak najbardziej.
To hiszpańskie prawo podatkowe jest tak ciężkie do zrozumienia czy napastnicy “Blaugrany” mają tak rozwinięty drybling, że nie są w stanie powstrzymać się od kiwania wszystkich dookoła nawet w urzędzie skarbowym? Jeśli wszystko potoczy się w tym tempie, współczesnych napastników, którzy mają Barcelonę w CV i nie dopuścili się żadnych oszustw podatkowych, będziemy mogli wymieniać na palcach jednej ręki.
Fot. FotoPyK