– Na pewno mam do siebie pretensje o dwie bramki. Popełniłem błąd przy piąstkowaniu. Nie chciałem łapać silnie uderzonej, mokrej piłki, która ześlizgnęła się po rękawicach. I może jeszcze w jednej sytuacji mogłem zachować się lepiej. W pozostałych – wicemistrzowie Niemiec byli bardzo precyzyjni i naprawdę ciężko byłoby o inny finał tych sytuacji – mówi w rozmowie z Przeglądem Sportowym Radosław Cierzniak.
FAKT
Legia uczy się chodzić – mówi Jacek Magiera, jej trener.
Takie porażki muszą boleć, a nie można za dużo o nich myśleć, a należy wyciągać wnioski. Przygoda Legii z Ligą Mistrzów jest przede wszystkim wielką nauką, która ma zaprocentować w kolejnych latach. – Powiedziałem zawodnikom, aby starali się grać w piłkę, czegoś się nauczyli. Jak dziecko, które ma roczek i stara się chodzić. Jak się przewróci i podda, to nie zrobi postępów. My się nie poddamy – zapowiedział trener Legii Jacek Magiera.
Czy Kamil Grosicki zostanie Młotem? Trzy kluby Premier League chcą polskiego skrzydłowego, na czele z West Ham United.
Na kolanach do kościoła. To tytuł rozmowy z Grzegorzem Lato.
Wkrótce Lewandowski pana wyprzedzi. Czy nie będzie panu żal? Okupuje pan drugie miejsce od 36 lat…
– Sam pan widzi, jak długo musiałem czekać, aż ktoś się zbliży do mojego wyczyny. Strzelić 45 goli w reprezentacji to jednak nie byle co. I do tego jeszcze królem strzelców mistrzostw świata zostać. I zdobyć w sumie dziesięć bramek na trzech kolejnych mundialach. No, ale niektórzy mówią, że to się nie liczy, bo to w ubiegłym wieku było. A skoro w ubiegłym, to tak jakby w ogóle się nie wydarzyło. Dlatego niech Lewandowski już mnie prześcignie. Zupełnie mnie to nie martwi również z tego powodu, że z podium i tak nie spadnę pewnie przez kolejne 36 lat.
Jest pan pewien?
– Jakoś nie widzę następnego kandydata, który zdołałby mnie przeskoczyć.
Filip Starzyński gania po lekarzach.
Filipa Starzyńskiego nie było w kadrze meczowej Zagłębia Lubin na Koronę, nie będzie też na Lecha. (…) „Figo” znowu jest w takim stanie, że trzeba go oderwać od normalnego procesu treningowego w klubie. Środkowy pomocnik wyjechał do warszawskiej kliniki Enel-Sport doktora Jacka Jaroszewskiego, gdzie do końca tygodnia będzie przechodził rehabilitację. Ma to związek z jego odnawiającymi się problemami z mięśniami brzucha. To już druga w tym sezonie poważna wizyta lidera lubinian u specjalistów. We wrześniu piłkarz, który przystąpił do rozgrywek po znacznie krótszym urlopie niż koledzy (był w kadrze na Euro 2016) w pewnym momencie dostał urazu przeciążeniowego mięśni brzucha.
Jagiellonia ma problem z przerwami na kadrę – w ostatnich dwóch latach w dwóch pierwszych kolejkach po zgrupowaniach reprezentacji zdobyła 16 punktów z 39 możliwych.
GAZETA WYBORCZA
Legia wciąż w grze.
Legia otrzymała eksternistyczny kurs nowoczesnego futbolu. Rywale z ekstraklasy nie rozgrywają piłki tak błyskawicznie, tak dokładnie. Nie bronią tak wysokim i intensywnym pressingiem. W polskiej lidze wszystko dzieje się dwa tempa wolniej. Wypowiadający się po meczu skrzydłowy Michał Kucharczyk, który u nas uchodzi za piłkarza o napędzie odrzutowym, dał jasno do zrozumienia, że wymagania Borussii były ponad siły. – Chcieliśmy grać z nimi jak równy z równym i zostaliśmy za to ukarani – tłumaczył. Kuriozalny mecz w Dortmundzie w żaden sposób nie wpłynął na sytuację obu drużyn. Ponieważ Real wygrał w Lizbonie 2:1, los Borussii i Legii zdecyduje się w ostatniej kolejce.
Czarna seria Bayernu. I Lewandowskiego.
Sensacja w Lidze Mistrzów. Monachijscy piłkarze przegrali 2:3 mecz w Rostowie w Rosji z absolutnym debiutantem w tych rozgrywkach. To już druga z rzędu porażka Bayernu, który w sobotę uległ Borussii Dortmund w szlagierze Bundesligi. A kibice tego klubu doznają tej przykrości niezwykle rzadko. Po raz ostatni dwa z rzędu przegrane mecze obejrzeli w 2004 roku. Awans do kolejnej rundy monachijczycy zagwarantowali sobie już wcześniej, ale wpadka w Rostowie będzie miała praktyczne konsekwencje. Bayern prawdopodobnie nie wygra swojej grupy i kolejnego rywala będzie losował spośród silniejszych drużyn – tych, które zakończą rundę jako liderzy. (…) W Rostowie tradycyjnie nie odpoczywał Robert Lewandowski, który najchętniej grałby zawsze i wszędzie. Wypadł jednak słabiuteńko. Był ściśle kryty, przeważnie osaczony przez cały tłum głęboko broniących się gospodarzy. Tylko czterokrotnie dotknął piłki w polu karnym, w sumie miał z nią kontakt najrzadziej wśród gości, oddał jeden strzał – i został zablokowany. Należał do najsłabszych na boisku. Znów, bo marne recenzje zebrał także po sobotnim szlagierze Bundesligi. Jak na jego standardy to też czarna seria.
SUPER EXPRESS
Stać nas na awans – nie ma wątpliwości Bogusław Leśnodorski.
Choć Legia straciła w Dortmundzie osiem goli, to napisał pan na Twitterze, że w ostatnim meczu grupowym, decydującym o trzecim miejscu i awansie do Ligi Europy, Legia pokona Sporting. Patrząc na to, co wyczyniali we wtorek obrońcy, naprawdę wierzy pan, że mistrzowie Polski ograją Portugalczyków?
– Taki mecz jak ten w Niemczech zdarza się raz na kilkadziesiąt lat. Owszem, Borussia nastrzelała nam bramek, ale wolę przegrać 4:8 po widowiskowym, pełnym dramaturgii i zwrotów akcji spotkaniu, niż 0:3, czy 0:4 parkując na polu karnym autobus i wybijając piłkę po autach. Wierzę, że ze Sportingiem powalczymy. Tym bardziej że gra w ofensywie wygląda bardzo dobrze. Nie ma wielu drużyn, które na Signal Iduna Park strzeliłyby Borussii cztery gole.
(…)
3:3 z Realem, 4:8 z Borussią, Legia już zapracowała na miano najbardziej nieprzewidywalnej drużyny tej edycji Champions League.
– Cały czas uczymy się Ligi Mistrzów i cieszy mnie, że nawet mając niekorzystny wynik, chłopaki nie rezygnują, tylko grają swoje, dążąc do odrobienia strat. To pokazuje, że drużyna ma charakter, że nie ma kompleksów i nie pęka.
Najbardziej szalony mecz w historii – tak, to już wiemy. Superak podkreśla, że Legia meczem w Dortmundzie pobiła kilka rekordów:
– Najwięcej goli w meczu LM
– Najwięcej goli w LM spośród polskich drużyn
– Najwięcej goli w LM dotyczących jednej drużyny
– Najwięcej straconych goli w fazie grupowej LM
– Najwięcej goli wbitych w dwumeczu
PRZEGLĄD SPORTOWY
Legia liże rany.
Na początek dwie strony o środowej Lidze Mistrzów. Wiadomości mało optymistyczne – Bayern Lewandowskiego jest w wyraźnym kryzysie, a Krychowiak nie zdał ważnego egzaminu z Arsenalem.
Legia – zespół pełen paradoksów.
Trwało to dwie dekady. Po każdym sezonie aktualnemu mistrzowi Polski pisaliśmy: nie zmarnuj tytułu, powalcz o Champions League, bo tylko w ten sposób liga może zrobić krok do przodu. W końcu się udało, wprawdzie bez stylu, ale to akurat miało najmniejsze znaczenie. Dziś Legia pobiera lekcje. Bardzo cenne, czasem bolesne, ale w ekspresowym tempie uczy się Ligi Mistrzów. Rozgrywek, w których mało kto jej chce, a ona na przekór wszystkim stara się grać tak, jak nikt się nie spodziewa. Jeden powie, że nie warto, drugi się z nim nie zgodzi i obaj mogą mieć rację. Jednak najważniejsze jest, aby przy Łazienkowskiej ten nauki nie zmarnowali. A po pięciu spotkaniach grupowych wniosków jest co niemiara – zebranych na tle najsilniejszych zespołów w Europie.
Cierzniak: To była bolesna lekcja.
Noc z wtorku na środę była ciężka?
– Niełatwo było zasnąć. Nie ma co ukrywać, za mną bardzo trudne doświadczenie, więc noc do najprzyjemniejszych nie należała. Pocieszam się tym, że najgorsze za mną.
W meczach piłkarskich rzadko pada dwanaście goli.
– Szalone spotkanie, oba zespoły postawiły na ofensywę. Borussia zagrała trójką obrońców, nieustannie atakowała. Koncentrowała się na tym, co z przodu – imponowała wymiennością pozycji, doprowadzaniem bocznych obrońców albo skrzydłowych do sytuacji, w których mogli wrzucać piłkę w nasze pole karne. To jednak odbijało się też na ich grze defensywnej, tez mieliśmy swoje szanse. Na pewno mam do siebie pretensje o dwie bramki. Popełniłem błąd przy piąstkowaniu. Nie chciałem łapać silnie uderzonej, mokrej piłki, która ześlizgnęła się po rękawicach. I może jeszcze w jednej sytuacji mogłem zachować się lepiej. W pozostałych – wicemistrzowie Niemiec byli bardzo precyzyjni i naprawdę ciężko byłoby o inny finał tych sytuacji.
Marco Paixao więcej dać nie jest w stanie.
Marco Paixao jest trzecim najskuteczniejszym piłkarzem drużyny Piotra Nowaka, a powinien być pierwszym. Napastnik Lechii strzelił w tym sezonie pięć goli w ekstraklasie, o jednego mniej od Grzegorza Kuświka i swojego brata, Flavio Paixao. Tych trafień portugalski snajper mógł mieć więcej i teraz biłby się z Marcinem Robakiem z Lecha Poznań o koronę króla strzelców. Tak jednak nie jest, a to dlatego, że Marco Paixao jest zbyt pazerny na gole, co skutkuje nieskutecznością pod bramką przeciwnika. (…) Z Wisłą Płock trener trzymał go na boisku do 55. minuty. I miał nosa, że zdecydował się na zmianę Portugalczyka. Nowak zostawił na murawie Grzegorza Kuświka, który strzelił dwa gole. Marco do momentu zejścia nie był gorszy od Kuświka, ale deprymował nonszalancką i samolubną grą. Więcej w tym było efektu dla samego efektu, niż pomocy drużynie. We wcześniejszych meczach a to próbował zagrywać piętką, a to strzelał z każdej pozycji. Chęci miał duże, tyle że odbijało się to na zespole. Marco, w przeciwieństwie do brata, bardziej gra pod siebie.
Grzegorz Niciński mówi: Nie będzie wyników, nie będzie mnie w Arce.
– Wiem, że jeśli nie będzie wyników, to może też nie być Nicińskiego w Arce. To są „uroki” tego zawodu. Spodziewam się kolejnej sondy kibiców: „Czy Niciński powinien zostać?”. Mają do tego prawo. W ostatnim czasie zrobiliśmy dużo dobrego. Przez pięć lat nie było nas na najwyższym poziomie. Uważam, że ekstraklasa jest sukcesem Arki. Robię swoje najlepiej jak potrafię, a obroni mnie tylko wynik – mówi szkoleniowiec Arki. – Jeśli chodzi o liczbę punktów w ostatnich meczach, rzeczywiście jest słabo. Wiedziałem, że trudne chwile nadejdą. Nie składamy jednak broni. Arka przeżywała już lepsze i gorsze momenty. Krytykę bierzemy na siebie. Przyjmuję ją w pierwszej kolejności.