Wielu z nas po raz pierwszy w życiu oglądało tak otwarty mecz na profesjonalnym poziomie. I trochę nie wiadomo, czy winić obrońców, czy fetować napastników. Cieszyć się z czterech strzelonych goli Legii na Westfalenstadion, czy smucić się z powodu straty ośmiu? Podziwiać popisy ofensywne piłkarzy, czy akcentować pomyłki obrony? (…) Ostatniego gola wieczoru Legia wbiła po dwóch efektownych zagraniach – między innymi zewnętrzną częścią stopy Miroslav Radović podał Michałowi Kucharczykowi, który popisał się technicznym strzałem. On, piłkarz bazujący na zrywach, nad rzemieślniczą precyzję nigdy nieprzedkładający efekciarstwa. Aby zrozumieć, co działo się tego wieczoru na Westfalenstadion, potrzebujemy jeszcze trochę czasu – czytamy dziś w Gazecie Wyborczej o wtorkowym meczu mistrza Polski z Borussią Dortmund.
FAKT
Zaczynamy oczywiście od tekstu z wczorajszej Ligi Mistrzów: Szalony mecz w Dortmundzie.
To był szalony mecz, bramkarze aż 12 razy wyciągali piłkę z siatki. Niestety, Legia przegrała wymianę ciosów, ale pozostawiła po sobie dobre wrażenie. (…) Nie wszyscy piłkarze Legii zagrali na jego poziomie [Prijovicia] i mistrzowie Polski wracają z Dortmundu bez punktu, ale przynajmniej nie przynieśli sobie wstydu. Kolejny raz pokazali, że potrafią walczyć z najmocniejszymi drużynami Europy. Z tak niepewnie funkcjonującą defensywą nie mieli jednak szans na lepszy wynik. W drugim meczu grupy F Sporting uległ Realowi 1:2.
Osiem straconych goli i „niepewnie funkcjonująca defensywa”? Come on! Obok przeczytamy o imponującej serii Robaka (czwarty kolejny mecz z golem z rzutu karnego), problemach zdrowotnych filarów Pogoni Fojuta i Murawskiego, oraz tekst o Michale Heliku, któremu pomógł ból.
Z iloma lekarzami i specjalistami miałem kontakt? Na pewno było ich ponad 20! – mówi Michał Helik, stoper Ruchu, który wrócił do ekstraklasy po ponad 17 miesiącach przerwy! (…) – Pojawiły się momenty zwątpienia. Za każdym razem, gdy wychodziłem na boisko, myślałem, że to już teraz, że wreszcie wrócę, ale dostawałem obuchem w głowę. Ciągnęło się to wszystko niesamowicie długo. Ból uniemożliwiał mi grę. Ale okazało się, że ból jest moim sprzymierzeńcem, bo daje sygnał, że coś jest nie tak, wskazówkę, że trzeba zacząć się leczyć i to wykorzystać. Tę mądrość życiową przekazał mi pan Zbigniew Pawłowski ze Szczecina, znany fizjoterapeuta, któremu wiele zawdzięczam w kwestii mojego powrotu do zdrowia – dodaje Helik, który cierpi na przypadłość zwaną „kolanem skoczka”.
Majewski nie zgoli wąsów, dopóki wygrywa Lech.
Radosław Majewski, jak wielu innych piłkarzy ekstraklasy, na początku miesiąca przystąpił do akcji „Movember”. (…) Z końcem listopada większość piłkarzy z pewnością chętnie pozbędzie się zarostu, ale Majewski stwierdził, że dopóki Kolejorz wygrywa, on nie zamierza się golić. – Co prawda przestałem już wierzyć w przesądy, nie zwracam uwagi, którą skarpetkę zakładam pierwszą, ale tym razem zrobię wyjątek – mówi Faktowi pomocnik Lecha.
Wschód wzywa Vassiljeva. Czy i kiedy wyjedzie z Polski gwiazda ligi?
Konstantin Vassiljev, lider klasyfikacji kanadyjskiej (osiem goli i osiem asyst) ekstraklasy, może już w styczniu dostać lukratywne propozycje ze Wschodu. – To prawda, mamy sygnały – mówi Andrei Stepanov z agencji Nesta Sport Group, reprezentującej estońskiego pomocnika. – Z racji dobrej formy Konstantina zainteresowanie nim jest bardzo duże – dodaje menedżer. (…) – Przedstawiliśmy mu propozycję w ramach naszych możliwości finansowych. Z szefami klubów z Izraela, Rosji czy Bliskiego Wschodu nie mamy co się ścigać. Nie będziemy też robić kominów płacowych – przyznaje Cezary Kulesza.
GAZETA WYBORCZA
Fiesta w Dortmundzie, czyli tekst pomeczowy.
Borussia – Legia 8:4! Mistrz Polski zafundował kibicom wieczór niezwykły. Historyczny był wynik, skuteczność piłkarzy, defensywna beztroska. Czy ten mecz naprawdę się odbył? Gdyby wtorkowe spotkanie odbywało się na podwórku, po kolejnym golu zagubiony w kalkulacjach Marco Reus pytałby Michała Pazdana: „Ile jest?”. Borussia Dortmund i Legia zagrały mecz wprost dziecięcy, pobiły rekordy Ligi Mistrzów w liczbie strzelonych goli w krótkim odstępie czasu. Poprzednio do strzelenia siedmiu goli potrzeba było minimalnie 47 minut – w 2003 r. w spotkaniu Monaco – Deportivo. Tym razem wystarczyły 32. A potem jeszcze jeden – totalnej liczby goli (12) w jednym spotkaniu. Wielu z nas po raz pierwszy w życiu oglądało tak otwarty mecz na profesjonalnym poziomie. I trochę nie wiadomo, czy winić obrońców, czy fetować napastników. Cieszyć się z czterech strzelonych goli Legii na Westfalenstadion, czy smucić się z powodu straty ośmiu? Podziwiać popisy ofensywne piłkarzy, czy akcentować pomyłki obrony? Tak czy inaczej nie ma sposobu, by kibic nawet w najdalszym zakątku świata nie dostrzegł obecności Legii w Lidze Mistrzów. Była katastrofa w pierwszej kolejce (0:6 z Dortmundem w Warszawie), zadymy kiboli, 3:3 z Realem Madryt i 8:4 z Borussią. Ostatniego gola wieczoru Legia wbiła po dwóch efektownych zagraniach – zewnętrzną częścią stopy Miroslav Radović podał Michałowi Kucharczykowi, który popisał się technicznym strzałem. On, piłkarz bazujący na zrywach, nad rzemieślniczą precyzję nigdy nieprzedkładający efekciarstwa. Aby zrozumieć, co działo się tego wieczoru na Westfalenstadion, potrzebujemy jeszcze trochę czasu.
SUPER EXPRESS
Czy Dawid Kownacki będzie do wzięcia za darmo?
30 czerwca 2017 roku wygasa kontrakt Dawida Kownackiego (19 l.) z Lechem Poznań. Zgodnie z przepisami jeśli do końca roku “Kolejorz” nie przedłuży z nim kontraktu, będzie mógł negocjować umowę z innymi klubami. – Dawid miał pecha. A to wstrząśnienie mózgu, a to kolano czy staw skokowy. I nie mógł złapać stabilizacji. Pewnie przez to dotąd nie przedłużano z nim umowy. Teraz gra regularnie i są efekty. Jest młody, ale już doświadczony. Ma ponad siedemdziesiąt meczów w lidze, występował w europejskich pucharach, reprezentacjach młodzieżowych. Może pójść tą samą drogą, jak Karol Linetty, który wyjechał za granicę i “odpalił” w Sampdorii – analizuje były trener Lecha Jan Urban (54 l.). Po tym sezonie wolnym zawodnikiem może zostać również inny napastnik Lecha, lider ligowych strzelców Marcin Robak (34 l., 10 goli), oraz gwiazdorzy Jagiellonii i Lechii Gdańsk – Konstantin Vassiljev (32 l.) i Milos Krasić (32 l.).
Adam Gyurcso tłumaczy: Nie wzięli mnie na Euro i dlatego lepiej gram.
Jak złapałeś tak świetną formę?
– Decydujące było to, że. nie pojechałem z kadrą Węgier na finały Euro! Mocno mnie to przybiło, ale zrozumiałem, że tak dalej być nie może, muszę coś zmienić w swojej karierze. Zacząłem jeszcze ciężej pracować na treningach i chyba daje to efekty.
Kibice Pogoni obawiają się, że jeszcze 2-3 takie mecze, jak przeciwko Wiśle, i odejdziesz do mocniejszego klubu. Jakie masz plany?
– Nie mam żadnych i mówię to serio. Mecz z Wisłą nam wyszedł, ale to już historia. W każdym kolejnym musimy potwierdzać dobrą formę, bo kibice szybko zapomną, jak graliśmy z Wisłą. Nie myślę, co będzie za 3 albo 6 miesięcy, bo to nieprofesjonalne.
Legia poległa w strzelaninie.
Mistrzowie Polski odważnie postawili się Borussii Dortmund, ale po ostrej kanonadzie Niemcy wygrali 8:4. Legia wyszła z wczorajszego starcia z podniesioną głową, ale zmaltretowana jak maluch po zderzeniu z walcem. (…) Inna sprawa, że o ile w przodzie gracze z Łazienkowskiej radzili sobie całkiem przyzwoicie, to ich defensywa przypominała dziurawe sito, a zastępujący Arkadiusza Malarza Radosław Cierzniak rozgrywał chyba najgorsze spotkanie w życiu. Nie dość, że nic nie obronił, to przy trzecim golu dla Borussii tak piąstkował piłkę, że trafił nią w klatkę Nuriego Sahina, który wpakował futbolówkę do siatki. – Radek ciężko pracował na treningach i zasłużył na swoją szansę – argumentował zmianę w bramce Magiera. To była jedyna, ale bardzo kosztowna personalna pomyłka trenera polskiej drużyny we wczorajszym meczu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Bum! Bum! Bang! Bang!
Mistrz Polski zapisał się w historii.
Miał być zupełnie inny mecz niż w Warszawie, gdy Legia została zdeklasowana 6:0. I był, ale nie o taką przemianę mistrzów Polski nam chodziło. Starcie w Dortmundzie przejdzie do historii Ligi Mistrzów jako jedno z najbardziej szalonych meczów w historii tych rozgrywek, ale punktów od tego Legii nie przybędzie. (…) Po golu Prijovicia 55 tysięcy widzów w Dortmundzie oglądało kompletnie szalony spektakl. Bramki padały jedna za drugą, jakby to było spotkanie już nawet nie hokeja, ale piłki ręcznej. Niestety znacznie częściej futbolówka wpadała do siatki Legii. Słabo bronił Radosław Cierzniak, zastępujący Arkadiusza Malarza . Na środku obrony nie radził sobie będący ostatnio zwykle rezerwowym Jakub Czerwiński. Borussia może śnić mu się po nocach. To w meczu z tym zespołem debiutował w Warszawie i przyczynił się do klęski 0:6, wczoraj wypadł nie lepiej. (…) Z pozytywów warto zwrócić uwagę na kolejnego gola Prijovicia. Gdy Jacek Magiera objął drużynę ten napastnik został zupełnie odstawiony od składu, potem dostawał szanse w roli zmiennika, które potrafił wykorzystać i wczoraj to on wyszedł w pierwszej jedenastce, a król strzelców ekstraklasy zeszłego sezonu Nemanja Nikolić usiadł na ławce, a po wejściu z niej także trafił do siatki.
Prijović zdał ważny egzamin. Adam Dawidziuk wyciąga cztery wniosku z meczu.
1. Najtrakcyjniej gra Legia
2. Czasem lepsze jest wrogiem dobrego
3. Zagubieni w defensywie
Gdybanie nie ma sensu, ale po takim meczu trzeba się zastanowić co by było, gdyby Legia w defensywie zagrała na dobrym poziomie. Indywidualnie zawiódł nie tylko Cierzniak, zagubiony był także Jakub Czerwiński, a Michała Kopczyńskiego zapewne będzie bolał kark, bo ciągle kręcił głową goniąc za pomocnikami z Dortmundu. W Niemczech było widać, że legionistom brakuje takiego typowego „przecinaka”, z którym dziura w środku pola nie byłaby taka duża.
4. Brawo za grę do przodu
Z kolei Robert Błoński wystawia oceny: Jedni się wstydzą, inni błysnęli.
Cierzniak – 2
Bolesne zderzenie z Ligą Mistrzów, czasu nie cofnie, a tego co przeżył przez kwadrans pierwszej połowy, kiedy wicemistrzowie Niemiec strzelili mu pięć goli, nie życzyłby najgorszemu wrogowi. Trudno mu będzie podnieść się po takim meczu.
Odjidja-Ofoe – 7
Pan piłkarz znowu rządził na boisku, dopóki miał siłę. Zamieszany w oba gole warszawskiego klubu. Dyrygował ofensywnymi poczynaniami Legii, regulował tempo – kiedy trzeba zwalniał, a w kluczowych momentach przyspieszał. Kluczowy gracz zespołu Jacka Magiery.
Prijović – 7
Kiedy strzelał pierwszego gola, Zlatan Ibrahimović, do którego jest porównywany, siedział w domu w Anglii i przecierał oczy. Zagranie legionisty było klasy światowej.
O problemach zdrowotnych u Portowców już czytaliśmy, o możliwym wyjeździe z Ekstraklasy Vassiljeva – również. Okazuje się, że Lech chce Cotrę.
Poznański klub szuka następcy Tamasa Kadara. Jest bardzo prawdopodobne, że węgierski obrońca zimą odejdzie. Nie można tego przesądzać tylko z tego powodu, że już latem było blisko, a ostatecznie nic z tego nie wyszło. Najpierw na ostatniej prostej posypał się transfer do Lokomotiwu Moskwa. Z kolei w dniu zamknięcia okna transferowego przyszła propozycja z SM Caen. Francuzi oferowali jednak tylko kilkaset tysięcy euro i Lech nie był zainteresowany. Zwłaszcza po udanym dla Madziara EURO 2016. Poznaniacy chcą zarobić 1,5-2 mln euro. Już dziś rozglądają się za lewym obrońcą, który mógłby trafić do Poznania. Pod lupą skautów znalazł się Čotra, który ma kontrakt w Zagłębiu do czerwca 2017 i w najbliższej przerwie między rozgrywkami będzie do wyciągnięcia za niewielkie pieniądze (200-250 tys. euro).
Damian Dąbrowski opowiada: Waliłem pięściami w ścianę.
Rok 2016 był dla pana bardzo pechowy, bo naznaczony dwoma poważnymi kontuzjami, ale z drugiej strony wynagrodzone zostało to debiutem w pierwszej reprezentacji.
– Rzeczywiście można powiedzieć, że doświadczyłem przeżyć z dwóch odległych biegunów. Najważniejsze, że koniec był szczęśliwy. Zaliczyłem dwa zgrupowania z reprezentacją i zrealizowałem swoje wielkie marzenie, bo zagrałem w koszulce z orłem na piersi.
(…)
Po powrocie z kadry, podobnie jak cała Cracovia, dostał pan trochę obuchem w głowę, po frajersko straconym zwycięstwie w meczu z Piastem. Można powiedzieć, że wróciliście do czasów Wojciecha Stawowego, kiedy chwalono was za styl, a gorzej było z wynikami.
– Takiego meczu, jak ten w Gliwicach, jeszcze chyba w karierze nie przeżyłem. Poziom mojej frustracji przekroczył wszelkie granice.
Czym się ona objawiła? Waleniem pięściami o ściany szatni?
– Coś takiego było, już nawet nie bardzo pamiętam. Po tamtym meczu naprawdę trudno było się pozbierać, czuło się kompletną bezradność. Walczyliśmy, graliśmy naprawdę dobrze, stwarzaliśmy sytuacje, a po naszych głupich błędach straciliśmy dwie bramki i uciekła nam wygrana.