Dwie legendy, dwa wiślackie symbole – najlepszy strzelec w historii klubu i były wieloletni kapitan. Oficjalnie Wisłę z Pogonią poprowadzi duet Kmiecik i Sobolewski, ale choć ten pierwszy zapewnia, że decyzje kadrowe podejmowane są wspólnie, że jest w sztabie podział obowiązków, to tak naprawdę rzeczywistym testem najbliższe mecze będą tylko dla Sobola.
Powiedzmy sobie jasno – Kazimierz Kmiecik prochu nie wymyśli. Szacunek trybun przy Reymonta będzie miał zawsze, medali wielkich imprez nikt mu nie zabierze, ale nie zdradza aspiracji na bycie pierwszym trenerem. Cała kariera to w zasadzie asystentury, względnie tymczasowe fuchy, i wydaje się, że to mu odpowiada. Prawda wygląda tak, że w tym duecie Sobol rozdaje karty, Kmiecik służy licencją i nie ma z tym problemu.
Sobol wydaje się dobrym kandydatem na trenera, ale też mamy tu wiele znaków zapytania. Bez wątpienia ma charyzmę lidera, która przydaje się w fachu, zawsze umiał zjednać szatnię. Wydaje się, że może być szkoleniowcem, który będzie wiedział kiedy tupnąć nogą, a kiedy – w dobrym tego słowa znaczeniu – przymknąć oko. Takim, dla którego piłkarze będą chcieli zasuwać – Kmiecik na konferencji przyznał, że treningom szefuje Sobol, nie on. Na pewno chciałby tej roboty, widać było już za Wdowczyka, jak żył meczami, jak żywiołowo reagował przy linii. Paru dobrych szkoleniowców miał oko podglądać w szatni, więc doświadczenie jest.
Najbardziej zastanawiałoby nas natomiast czy Sobol dałby radę otworzyć się na media. To jednak w tym fachu nieuniknione, nawet, jeśli chodzi o zwykłe konferencje prasowe i wywiady telewizyjne przy ściance. Trener jest na świeczniku i koniec, nie da się przed tym uciec. Teraz układ jest dla niego idealny – Kmiecik chodzi na konferencje, on może się skupić tylko na robocie z piłkarzami.
Wybaczcie piłkarze, ale dzisiaj pod mikroskop bierzemy przede wszystkim nie wasze zagrania, a wszelkie taktyczno-personalne ruchy Sobolewskiego – to jego dyspozycja ciekawi nas bardziej, niż kogokolwiek, kto będzie biegał po murawie.
Fot. FotoPyK