Miała zostać brutalnie znokautowana. Pozbawiona godności. I chęci do dalszego uprawiania sportu. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Owszem, Karolina Kowalkiewicz przegrała na punkty 46:49 z Joanną Jędrzejczyk w polskiej walce stulecia MMA, ale i tak może być z siebie dumna. Chyba żadna fighterka w UFC nie była bowiem tak bliska poskromienia mistrzyni jak słodka, uśmiechnięta dziewczyna z Łodzi, która rozkochała w sobie kibiców w Madison Square Garden.
– Polki są najlepszymi zawodniczkami na świecie! – wykrzykiwała po walce Jędrzejczyk. Chwilę wcześniej uniosła do góry dłoń Kowalkiewicz i czule ją objęła. Doceniła Karolinę, bo ta naprawdę dała jej popalić.
Była czwarta runda pojedynku. Trzy poprzednie dosyć wyraźnie wygrała Jędrzejczyk. Kiedy podekscytowani kibice szykowali się na to, żeby wykończyła napoczętą rywalkę, Joanna dostała strzał. Szybki, niespodziewany, mocny. No i przede wszystkim celny. Kowalkiewicz trafiła czysto prawą pięścią, widać było, że przez chwilę JJ jest w innym wymiarze. Każda inna dziewczyna mogłaby się nie podnieść po takim uderzeniu, no ale przecież Asia jest prawdziwym championem. Dlatego przetrwała i wygrała trzynastą walkę w karierze. Po żadnej z nich nie wyglądała jednak na tak zmęczoną. I obitą. Nos i prawa skroń Jędrzejczyk były nieźle opuchnięte.
– Wiedziałam, że to będzie ciężka walka – skwitowała JJ. I zapewniała, że cały czas miała kontrolę nad wydarzeniami w oktagonie. Nie wierzymy, ale też nie spodziewaliśmy się, by ambitna olsztynianka przyznała, iż w pewnym momencie poczuła strach przed porażką.
– Ona jest najlepsza. To była dobra walka! – kiedy Kowalkiewcz wypowiadała te słowa, w nowojorskiej hali wrzawa osiągnęła punkt kulminacyjny. Na stojąco oklaskiwał ją między innymi słynny aktor Hugh Jackman. Karolinie należą się niesamowite brawa nie tylko za tę walkę, ale i za drogę, którą przeszła, by dojść do starcia o pas.
“Cztery lata temu walczyłam po raz pierwszy, w spodenkach kupionych za dolara. Teraz marzenia się spełniają” – łodzianka podała tę informację w jednym ze swoich tweetów. Dorzuciła do niej filmik z Times Square, na którym widać olbrzymi plakat zapowiadający polskie starcie. Była na nim szczęśliwa, identyczne wrażenie sprawiała idąc do oktagonu przy dźwiękach słynnego hitu Iggy’ego Popa „Passenger”. Owinięta w polską flagę Kowalkiewicz rozdawała uśmiechy na prawo i lewo, wyraźnie cieszyła się każdą sekundą obecności w Madison Square Garden. Jednak to nie była dziewczynka, która szła na rzeź, nie, widzieliśmy świadomą siebie wojowniczkę pragnącą postawić się mistrzyni świata. I to się – mimo pierwszej w karierze porażki w MMA – udało.
Kto wie, czy za jakiś czas Karolina nie otrzyma kolejnej szansy na starcie z Jędrzejczyk? Obie nasze fighterki mówiły, że chciałyby następnej gali UFC w Polsce. Nie wyobrażamy sobie, żeby podczas takiego wydarzenia zabrakło ich rewanżu. O tym, że Kowalkiewicz nie byłaby w nim bez szans, po dzisiejszej walce nie trzeba chyba nikogo przekonywać…