Ekstraklasa od wielu lat uczy nas, że w niej nie ma rzeczy niemożliwych – jeśli nawet na środku murawy wyląduje statek kosmiczny, wyjdzie z niego Krzysztof Pieczyński jakiś kosmita i poprosi o bułkę z kiełbasą, nie powinniśmy być zdziwieni. A jednak, co rundę mamy złudne wrażenie, że coś naprawdę wydarzyć się nie może, nie ma siły. Jak zwykle – liga wie lepiej i na jej boiskach (lub w okolicach) stały się takie rzeczy, o których nikt o zdrowych zmysłach poważnie by wcześniej nie pomyślał.
Arka pojedzie na Legię i walnie tam trójkę, a Adam Marciniak upoluje dwie sztuki
Beniaminek wybiera się na boisko mistrza – w tych niby najlepszych, ale przewidywalnych ligach, scenariusz byłby jeden, nowicjusz w elicie dostaje w cymbał i płaci frycowe. A u nas nie, w Ekstraklasie jest wariactwo, jazda bez trzymanki, piękno. Arka zagrała wtedy po profesorsku, Legia jakby była dwójkowym uczniem w niedzielnej szkółce. Do tego dwa trafienia zanotował Adam Marciniak, który przed tym meczem miał niewiele mniej ról filmowych niż bramek w lidze, a potem jawnie przyznawał, że specjalnie nie wiedział jak dobrze się z tych goli cieszyć.
Stwierdzilibyśmy, że różne scenariusze pisze życie, ale to był po prostu kolejny epizod w dramatycznym scenariuszu Besnika Hasiego.
Sławomir Peszko będzie jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym skrzydłowym ligi
Sezon 15/16, 37. kolejka, mecz Cracovii z Lechią – gdańszczanie już przegrywają w Krakowie, a żeby zagrać w pucharach potrzebują zwycięstwa. Dobre podanie dostaje Sławomir Peszko, ale gdy staje przed bramkarzem przewraca się na piłce i z akcji nici.
Sezon 16/17, jesteśmy po 15. kolejkach. Peszki boją się wszyscy obrońcy ligowi, bo facet albo oszalał, albo został gdzieś latem podmieniony. Podobno jeśli spytacie Heberta o samopoczucie, to stwierdzi, że nadal kręci mu się w głowie, tak samo będzie z zawodnikami Arki, którym pomocnik też zafundował solidną karuzelę.
A na przykład gdy Peszki zabrakło ostatnio z Pogonią, Lechia grała bez wyrazu i wyraźnie potrzebowała kogoś kto to wszystko pociągnie. Niebywała metamorfoza.
Mecz Bruk-Betu Termaliki z Jagiellonią będzie spotkaniem na szczycie
Dokładnie tak się stało, kiedy choćby Lech i Legia ugrzęzły gdzieś w lesie, to na innym boisku spotkał się lider i wicelider tabeli, czyli drużyny Probierza i Michniewicza. Skoro obu ekipom udało się znaleźć tak wysoko to liczyliśmy, że zobaczymy kawał dobrego spotkania. No, ale niestety jak to u nas bywa, te mecze na szczycie, to najczęściej szczyt nudy. Było 0:0.
Boguski strzeli hattricka
Czasem mamy wrażenie, że Boguski gra w Wiśle od zawsze, przyjmował jeszcze Cupiała w krakowskie progi chlebem i solą, tworzył duet w ataku z Reymanem i stwierdził, że biała gwiazda może być dobrym motywem na symbol. Podejrzewalibyśmy Rafała o to wszystko, natomiast o hattricka już nie, bo choć piłkarz jest naprawdę solidnym ligowcem, to jednak takie cuda rezerwujemy dla najlepszych. Okej, udało mu się to osiem lat temu i starczy. No, ale liga i sam Boguski mieli inne plany, piłkarz Wisły rozprawił się bowiem ostatnio z Łęczną. Oczywiście, choćby trzeci gol nie powinien zostać uznany ze względu na spalonego, ale skoro się stało i sędzia zapomniał, że ma w ręce chorągiewkę po coś, a nie do ozdoby, to tego osiągnięcia Boguskiemu już nikt nie zabierze.
Wisła Kraków trafi w ręce gościa bez matury
To już jest naprawdę jak sen i musieliśmy wklepać nazwisko Jakuba Meresińskiego w wyszukiwarkę, by upewnić się, że to wszystko rzeczywiście się stało. I niestety, ten sen, a dla kibiców koszmar, w istocie dział się na naszych oczach – utytułowany klub wpadł w ręce gościa, który nie był kolekcjonerem trofeów sportowych, a zarzutów kryminalnych. Co tam było? Choćby podejrzenia o udział w grupie przestępczej, pranie brudnych pieniędzy, wyłudzanie VAT-u, fałszowanie dokumentów i tak dalej. Cała litania.
Na szczęście tego faceta już nie ma (choć wcale się nie zdziwimy, jeśli usłyszymy o nowych przekrętach) i Wisła wraca do normalności, także na boisku.
W Kielcach myślano, że dostaną jakiś przelew z Senegalu
Senegalczy będą chcieli kupić Koronę – okej, inwestor egzotyczny, ale nie szufladkujmy i dajmy szansę. Senegalczycy nie chcą za kupno Korony płacić – to już w ogóle nie okej. A tak w przypadku kieleckiego klubu było, bo inwestorzy niby mityczny przelew realizowali, jednak ciągle blokowały ich jakieś paskudne procedury i temat upadł. Być może zachorował gołąb, który miał przynieść czek, być może inwestorzy szukali na mapie Wiednia, przez który chcieli tenże przelew puścić. Nie wiemy, ale prezydent miasta Wojciech Lubawski przekonuje, że niedługo ktoś Koronę kupi. Jeśli tak, miejsce w tym rankingu po rundzie wiosennej ma pan jak w banku!
Latal odejdzie, ale zaraz wróci
Ot, taka typowa dla naszej ligi historyjka – w połowie lipca (czyli jeszcze przed startem rozgrywek) czeski szkoleniowiec podał się do dymisji, ale już na początku września wraca do klubu. Wszystko przez zmiany w zarządzie, jednak chyba każdy przyzna, że wygląda to śmiesznie. Tak mniej więcej prezentował się pobyt Latala na bezrobociu:
Szymon Marciniak i jego liniowi będą walić babole
Regularnych błędów mogliśmy spodziewać się po wielu innych sędziach w naszej lidze, ale Marciniak i wspomagający go liniowi pozostawali poza podejrzeniem. Jasne, każdy z nas jest człowiekiem, ale Szymon przyzwyczaił nas do innych standardów, niż babol kolejka po kolejce. Najpierw gola ze spalonego strzelił Hamalainen, a tydzień później arbiter dopatrzył się faulu Kelemena, kiedy bramkarz po prostu wybił piłkę. Cóż więcej można dodać, liczymy na szybki powrót do formy naszych najlepszych arbitrów.
Kibice Lechii i Arki urządzą sobie na trybunach grę w dwa ognie, ale zamiast piłek użyją rac
Ładna oprawa i piękny gest kilku kibiców Lechii, którzy postanowili podzielić się racami z przyjaciółmi z sektora Arki. pic.twitter.com/uu5zPTM7VB
— Weszło! (@WeszloCom) 30 października 2016
Nie no, dobra – w to niestety uwierzylibyśmy bez problemu.