Wydawało wam się, że jedyny problem Śląska Wrocław to dwunaste miejsce w tabeli i brak jasnej odpowiedzi, czy Mariusz Rumak to osoba na właściwym miejscu? No, nie do końca. W ostatnich dniach było bowiem dość gorąco…
Jeszcze przed tygodniem, na meczu z Cracovią, kibice wywiesili transparent „Chcemy w Śląsku wychowanków, dolnośląskich piłkarzy, a nie portugalskich kelnerów czy hiszpańskich sklepikarzy”. Nie miało już znaczenia, że w ataku biega Kamil Biliński, gość z Wrocławia i wychowanek Śląska, a w obronie 20-letni Dankowski. Wystarczyło, że spośród czternastu zawodników, którzy wystąpili w tym spotkaniu, Polakami byli jeszcze jedynie Celeban i Kokoszka.
Trudno się więc tym głosom dziwić. Tym bardziej, że Portugalczykom i Hiszpanom ze Śląska faktycznie bliżej do kelnerów bądź sklepikarzy. Taki Alvarinho, skrzydłowy, w tym sezonie Ekstraklasy rozegrał 1135 minut, nie strzelił gola, zaliczył jedną asystę i jedno kluczowe podanie. Kolejni cudzoziemcy, jak Engels, Roman czy Riera – same zera. Można by tak wymieniać…
Teraz z Cracovią nagle błysnął Peter Grajciar (a wydawało się, że jest już dawno skreślony). Ale przy takich wynikach i grze pierwszego składu trener Rumak uważnie przegląda całą kadrę i nawet Grajciar, nieudolny następca rozgrywającego Mili, okazuje się niezłym skrzydłowym.
Te transparenty i wyrażenie niezadowolenia przez kibiców ma dziś swoje konsekwencje. Z funkcji prezesa Śląska odwołany został Paweł Żelem, mimo że w tej chwili nikt nie wskoczył na jego miejsce – nowy szef ogłoszony będzie w najbliższych tygodniach. I nie wiadomo, czy to na pewno koniec zmian w strukturze organizacyjnej.
Wszystko dlatego, że klub z Wrocławia to dziś jedna, wielka sterta problemów. Śląsk finansowany przez miasto notuje kiepskie wyniki sportowe, prezentuje nudną piłkę, zazwyczaj wypełnia jakąś jedną piątą miejsc na swoim stadionie, nie potrafi przyciągnąć sponsorów. No i nie ma w sobie ani odrobiny tożsamości, nie ma wychowanków, nie ma nawet Polaków. Nie tak powinien funkcjonować klub, na który kasa idzie z miejskiego budżetu…
Dzwonimy do Janusza Sybisa, legendy Śląska. – Mamy rozmawiać o klubie? – pyta zrezygnowany. – Coś powiem i to się jeszcze obróci przeciwko mnie… Nie, dziękuję.
My też dziękujemy. Śląsk to dziś naprawdę kiepski sportowo produkt.
Fot. FotoPyk