Puszcza Niepołomice raczej nie zagra w Lidze Europy. Generalnie nie jest to najlepsza edycja Pucharu Polski dla klubów Ekstraklasy, ale w czwartym meczu ćwierćfinałowym w końcu doczekaliśmy się pierwszego zwycięstwa drużyny z najwyższej klasy rozgrywkowej. Po heroicznym boju Pogoni Szczecin udało się pomścić Lechię Gdańsk i minimalnie ograć drugoligowca na jego terenie.
Na początek fotka, która dobrze oddaje klimat tego spotkania:
PP: Puszcza Niepołomice – Pogoń Szczecin 26.10.2016 😉 pic.twitter.com/bZNPLlUCBU
— Ultras Polska (@avanti_ultras89) 26 October 2016
Prezes niepołomickiej loży VIP obejrzał całkiem przyzwoite zawody. Kazimierz Moskal, trochę w przeciwieństwie do Grzegorza Nicińskiego, nie zlekceważył słabszego rywala, zmiany w składzie w porównaniu z ligą były minimalne – na ławce usiedli Kudła, Drygas i Gyurcso, a w ich miejsce w jedenastce pojawili się Słowik, Lewandowski i Akahoshi. Kosztem Łukasza Zwolińskiego na szpicy po raz kolejny wystąpił bohater dwóch ostatnich spotkań Portowców, Adam Frączczak. I chyba najwyższa pora to napisać – Pogoń wreszcie ma napastnika.
Dwa gole z Legią, dwa gole z Arką, trafienie przeciwko Puszczy. Gdy po raz pierwszy zobaczyliśmy w tym sezonie Frączczaka na szpicy, wydawało się nam, że za chwilę znów wyląduje tam, gdzie akurat na boisku będzie wakat, ale w obliczu takich występów i skuteczności chyba nie ma takiej opcji. Gola z drugoligowcem nie wypada lekceważyć, bo to właśnie dzięki niemu Portowcy ruszą w drogę powrotną z podniesionymi głowami.
Była 56. minuta meczu, ekipa z Ekstraklasy podwyższyła prowadzenie, bo w pierwszej połowie na listę strzelców wpisał się Nunes. Do tego momentu różnica klas była widoczna – to goście ze Szczecina stworzyli sobie kilka klarownych sytuacji. Drugoligowiec dzielnie się bronił i wyprowadzał pojedyncze ataki – a to udało się stworzyć zagrożenie po aucie, a to spróbowano strzału z połowy boiska. Typowy mecz zawodowców z pół-profesjonalistami.
Jednak po drugim golu, który w zasadzie przesądzał sprawę awansu (rewanż w Szczecinie pod koniec listopada), w szeregi Pogoni wkradło się rozprężenie. Mamy mały dylemat – czy bardziej ganić Portowców czy chwalić piłkarzy Puszczy? Fakty są jednak takie, że przy dobrych wiatrach drużyna Tomasza Tułacza mogła ten mecz nawet zremisować. W końcowej fazie spotkania najpierw setkę zmarnował Domański, a później bramkę strzelił Orłowski (choć mamy wątpliwości, czy piłka cały obwodem przekroczyła linię bramkową).
Koniec końców, sprawiedliwy wynik, należał się gospodarzom ten gol. Puszcza raczej już nie powtórzy wyniku Błękitnych, ale jeśli chodzi o ambicję, to podobna półka.
Fot. FotoPyK