Jeśli zastanawialiście się kiedykolwiek, co słychać u byłego właściciela Wisły Kraków, Jakuba Meresińskiego, no to odpowiadamy – trochę jak u Smudy czy czasami Nawałki, czyli bez zmian. Jednak jeśli wydaje wam się, że jest to równoznaczne z nudą, no to jesteście w grubym jak Grycanki błędzie. Jakub Meresiński nudzić się będzie najprawdopodobniej dopiero wtedy, gdy trafi do paki. A że hobby ma takie jakie ma, ciągle zbliża się ku takiemu rozstrzygnięciu.
Kiedyś napisaliśmy o nim – kolekcjoner zarzutów. Trochę się tego nazbierało. Było o podejrzeniu wyłudzenia podatku VAT w kwocie dochodzącej do dziesięciu milionów złotych, był zarzut udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, było o praniu brudnych pieniędzy, o fałszowaniu dokumentów czy przywłaszczeniu mienia znacznej wartości.
Niewykluczone, że niedługo trzeba będzie wydłużyć tę listę. Jak poinformował dzisiaj na swoim blogu Szymon Jadczak – dziennikarz, który sprawą Meresińskiego zajmuje się niemal od początku – najbardziej absurdalną postacią w polskiej piłce ostatnich lat żywo zainteresowane są dwie okręgowe prokuratury:
– ta z Katowic sprawdzi, jakim cudem Meresińskiemu udało się dokonać zakupu Wisły, konkretniej czy Tele-Fonika nie została przy tej transakcji oszukana – nasz ananas mógł posłużyć się sfałszowaną gwarancją bankową opiewającą na 4,7 miliona złotych,
– ta z Krakowa z kolei spróbuje wyjaśnić, czy Meresiński wyprowadził z Wisły pół miliona złotych.
Jak wszystko co dotyczy tego człowieka – obie sprawy śmierdzą na kilometr. Grubsza jest ta pierwsza, ale nas bardziej urzekła druga. Jak czytamy w tekście Jadczaka, “biznesmen” co do którego istnieje podejrzenie przytulenia 500 tysięcy złotych, wyciągał rękę po kolejne 290 tysięcy, bo na taką kwotę opiewała umowa sprzedaży Wisły Towarzystwu Sportowego. A w odpowiedzi usłyszał, że… klub czeka na zwrot reszty, czyli 210 tysięcy. A Meresiński tych pieniędzy rzecz jasna nie oddał.
Coraz więcej wskazuje na to, że ta zabawa w właściciela klubu jednak będzie go trochę kosztować. No i bardzo dobrze. Nasze zdanie znacie, sprawa jest od samego początku absolutnie absurdalna, ale mamy nadzieję, że przynajmniej jej zakończenie – na które pewnie trochę poczekamy – nie będzie pozostawiać żadnych wątpliwości.