Hart ducha. Nieustępliwość. Wola walki. Niezłomność. W sytuacji, w której większość ludzi kompletnie by się załamała, przeklinała swój los i zadawała sobie pytanie “dlaczego akurat ja?”, on spojrzał bestii prosto w oczy i rzucił jej wyzwanie. W maju tego roku jego historia obiegła cały piłkarski świat. Teraz zaś dopisany do niej został kolejny rozdział. Marco Russ, bo o nim mowa, otrzymał bowiem właśnie najcenniejszą z możliwych nagród za swój upór i wytrwałość – już wkrótce będzie mógł wrócić do piłki.
Gdybyście nie pamiętali zbyt dobrze, o co chodziło w całej sprawie, już spieszymy z krótkim przypomnieniem. Otóż w maju bieżącego roku Russ stawił się na rutynowej kontroli antydopingowej. Jako że defensor Eintrachtu nie miał niczego na sumieniu, podchodził do niej z pełnym spokojem. Podczas badań wyszło jednak, że piłkarz ma podwyższony hormon ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej. U kobiet w ciąży jest to coś zupełnie normalnego, ale już w przypadku przedstawicieli płci męskiej może być objawem raka. Najgorsze obawy rzeczywiście się potwierdziły – u Russa stwierdzono nowotwór jąder.
Zawodnikowi mimo wszystko nawet nie przeszło przez myśl, by się załamywać. Przeciwnie – zakomunikował on trenerowi, że, owszem, podda się leczeniu, jednak najpierw dokończy sezon. Sytuacja Eintrachtu była w tamtym momencie dość skomplikowana – ekipa z Frankfurtu nad Menem miała się zmierzyć w barażach o utrzymanie w Bundeslidze z Norymbergą. Tak więc choroba chorobą, ale drużyny w potrzebie zostawiać nie wypadało.
Russ w pierwszym meczu wyszedł więc na murawę w podstawowym składzie i… walnął swojaka oraz wykartkował się na rewanż. Była to jednak ostatnia z doświadczonych przez niego złośliwości losu. Dziś do uszu całego świata dotarła bowiem niezwykle radosna nowina – Marco Russ po kilku miesiącach niestrudzonej walki koniec końców wygrał z rakiem i za jakiś czas znów będziemy mogli oglądać go na boiskach Bundesligi. Obrońca ma wrócić do treningów z zespołem już w styczniu, więc niewykluczone, że w akcji przyjdzie nam go ujrzeć jeszcze w rundzie wiosennej tego sezonu.
Co tu dużo gadać, od takich historii aż serce rośnie. Przypadek Russa stanowi kolejny niezbity dowód na to, jak istotne w zmaganiach z chorobą jest to, by w żadnym momencie się nie poddawać i nie pozwalać jej brać góry nad wolą przeżycia i marzeniami. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, sama farmakologia w procesie leczenia poważnych schorzeń bardzo często bowiem nie wystarcza.