Technika? Potrafiłby nogami złożyć Lego Technic, zarazem cały czas żonglując. Dokładność podań? Ma w przyszłości pewny fach listonosza, dostarcza z równie wielką skutecznością. Boiskowa fantazja? Godna największych, najlepszych, a poparta umiejętnościami. A przecież mówimy o piłkarzu, który gra w Emiratach, a w Europie odbił się od Servette Genewa i Rayo Vallecano.
Jednak taka jest prawda o Jorge Valdivii i prawda o trwającej erze futbolu. Kiedyś jak byłeś genialny piłkarsko, wystarczało. Teraz musisz do tego dołożyć tężyznę fizyczną gladiatora. Nie chcesz wracać, wspierać kumpli w obronie? To nie grasz. W poważnej piłce na takie granie nie ma już miejsca, bo samodzielnie będziesz rozbijał zwarte szyki. Nie lubisz się przemęczać? Znajdź pracę przy skręcaniu długopisów. Trudny charakter? Zapisz się do psychologa. Chcesz być równie genialny na boisku jak i na imprezach, bo przecież nadrobisz talentem? Może kiedyś, teraz w ten sposób szybko narobisz sobie kłopotów.
Jorge Valdivia miał wszystko, by być wspaniałą dziesiątką, porównywalna z najlepszymi playmakerami świata. Skarbem każdej drużyny. Nie dziwi jednak dlaczego radził sobie tylko i wyłącznie w Ameryce Południowej, gdzie wciąż mniejszy kładzie się nacisk na taktykę i jest więcej miejsca, a także gdzieś na bliskim wschodzie, gdzie zjadał wszystkich na śniadanie umiejętnościami. No i nikt mu nie zabierze wielkiego triumfu z reprezentacją Chile – mistrzostwo Copa America w 2015, chociaż i tutaj w finale dobrze widać jego charakterek: zmieniany przy stanie 0:0 pod koniec meczu był wściekły.
Dziś Valdivia kończy 33 lata. Piłkarze tacy jak on odchodzą z futbolu na zawsze, wyginą jak mamuty – szanujmy to co dają póki jeszcze kilku można podziwiać.