Kwiecień 2016. „Mario całe życie dostawał kolejne szanse, więc tym razem musi sobie zdać sprawę, że to jego ostatnia i musi ją wykorzystać” – mówi mediom Christian Brocchi, który w końcówce poprzednich rozgrywek prowadził Milan. Mario Balotelli jednak – zgodnie z ówczesnymi oczekiwaniami opinii publicznej – swojego trenera zawodzi a jego nazwisko zostaje usunięte z szatni na San Siro. W tym samym wywiadzie Brocchi stwierdził też, że: “czarodzieje nie istnieją”. Ale tutaj akurat delikatnie przestrzelił, bo to, co Balotelli wyczynia od początku sezonu w Nicei to magia w najczystszej postaci.
W swoim zespole słynnego recydywisty nie chciał widzieć nawet Juergen Klopp, znany przecież z doskonałego podejścia do piłkarzy. Niektórzy mogli mieć więc nadzieję, że Niemiec wydobędzie z Włocha skrywany potencjał, a po jego odejściu do Nicei zapewne pomyśleli, że nic się tu kupy nie trzyma. Inni – jak jego agent – byli ostrzejsi w ekspresji swoich emocji. Tak a propos kupy, Mino Raiola nazwał Kloppa “piece of shit”, bo nie potrafił zadbać o jego klienta w Liverpoolu. Naturalnie, Balo – choćby nawet wygrał Złotego Buta – na Anfield już nie wróci, bo transfer uznawał za największy błąd w życiu. W aktualnym środowisku czuje się na tyle dobrze, że zaskakuje nawet dojrzałością. Kiedy dostał drugą żółtą kartkę „za nazwisko” (bo jak to inaczej nazwać, kiedy sędzia wygnał go do szatni po tym jak ten po prostu spojrzał wilkiem na rywala?) na początku miesiąca z Lorient – wszyscy byli pod wrażeniem. Tego, że nie wszczął awantury i mimo ewidentnego błędu arbitra, zachował zimną głowę. Opłaciło się, bo karę anulowano.
Włoch zdobył już 6 goli w 5 występach dla francuskiego klubu, a trener Lucian Favre mówi, że to po prostu efekt ciężkiej pracy. Balotelli jest zmotywowany jak nigdy. Można się jedynie domyślać, że swój udział w nagłej przemianie „Balo” miał Mino Raiola. Latem złośliwie wypalił, że gdyby Mario miał mentalność Zlatana – zapchałby już regał w domu pięcioma Złotymi Piłkami. Dziś pod wrażeniem jego formy są też włoskie gazety, którym Favre potwierdził, że napastnik zostaje po treningach by dalej szlifować swoje umiejętności. Jak tak dalej pójdzie – jest nadzieja na to, że wszystko wróci do normy, w której Balotelli podbija serca fanów na trybunach i przed telewizorami, w reklamówkach PUMA, która zręcznie wykorzystywała w nich jego charakter.
Zanim jednak rozbudzimy nadzieję, pora znów wrócić do felernego kwietnia. Wtedy także i Cesare Prandelli wyznał, że nie wie już czy Balotellego można uratować. Czy nie jest za późno. A przecież nie mówi on tutaj o bohaterze “Trainspotting”, a o piłkarzu, który po prostu jest… ekhm, dość humorzasty. Przypadki z jego historii można mnożyć. Dopiero co widzieliśmy Balotellego w jednej chwili tryumfującego z kolegami po asyście przy trafieniu Paula Baysse, a w następnej sfrustrowanego nietrafionym rzutem karnym, żółtą kartką i zmianą w ciągu kilku minut. Zupełnie niedawno jedna kontrowersja wokół jego osoby przyszła także z Rosji. Jeden z najgorszych stoperów Milanu ostatniej dekady, a aktualnie piłkarz Spartaka Moskwa, Salvatore Bocchetti zasugerował, że Mario to kompletny świr i opowiedział historię sprzed kilku lat. Podczas zgrupowania młodzieżówki nasz bohater miał wpaść w furię na stołówce i cisnąć w kolegę talerzem spaghetti. Później Bocchetti pisał oświadczenia, przepraszał, że miał co innego na myśli, ale raczej już kumplem piłkarza urodzonego w Palermo nie zostanie.
Skoro już przy Palermo jesteśmy, to warto też przejrzeć, jakie kluby były z nim łączone. Na liście znaleźli się Sycylijczycy, Chievo, Bologna, Sassuolo, Lazio, Udinese. Zabawne, ale Sassuolo nawet zdementowało te doniesienia, wbijając szpilę zawodnikowi. Giovanni Carnevali, jedna z osób zarządzających ekipą z MAPEI Stadium wyznał: “My naprawdę wolimy Alessandro Matriego”. Czyli człowieka, którego w Italii nazywają hipochondrykiem, bo ciągle coś go boli i w dodatku przez lata uchodził za zapchajdziurę. No i ma 32 lata…
Tyle, że jeszcze na tamtym etapie pewnie każdy z nas przyznałby, że w Sassuolo mają odpowiednie podejście. Zwłaszcza, gdy obrazu piłkarskiego rozbitka dopełniany negocjacje z FC Sion. Wreszcie, kierunek francuski. Podobno wpadł w oko Dymitrijowi Rybołowlewowi, właścicielowi Monaco. Dla „Balo” była to kapitalna opcja – w końcu Nicea położona jest niedaleko Lazurowego Wybrzeża, z którego już prosta droga prowadzi do Mediolanu.
Nikt jednak wtedy się nie spodziewał, że Włoch faktycznie zakotwiczy w okolicach Lazurowego Wybrzeża. I w dodatku skarci Monaco (!) dwoma bramkami w kapitalnym meczu zakończonym wynikiem 4:0 na korzyść zespołu aktualnego lidera (!) Ligue 1. Aż przypominają się słowa Raioli, który chyba znowu ma rację: “Zobaczycie, dlaczego Mario nie chciał grać dalej we Włoszech. Tu wszystkie mecze kończą się wynikami 1:0 lub 2:1. A tutaj jest ofensywa, nowe stadiony, bardziej ofensywny styl gry. No i we Włoszech wszyscy skupiają się tylko na jego aktywnościach pozaboiskowych. Nie zauważyliście, że od 24 miesięcy jego życie to nuda? Tu już nawet nie ma o czym pisać”.
I tu znów ironia losu – latem Liverpool miał pomysł, żeby wymienić go na M’Baye Nianga. Też oszołoma pierwszej wody, który podobnie jak Balo (rozbił niedawno samochód Raioli) miał już trzy wypadki za kółkiem. Tym razem nabawił się dość poważnego urazu kostki. Nawet w nim włodarze z Anfield widzieli poważniejszą osobę niż w Balotellim, który powoli pracuje na odmianę swojego wizerunku.
– Zaczyna myśleć i zachowywać się jak dorosły. Pokazuje naprawdę, że jest dojrzały. Sam o sobie mówi, że nie zasługuje na razie na powołanie do kadry, bo chce wrócić w swojej najwyższej możliwej formie. To doskonałe podejście – tłumaczył go przed kamerami Leonardo Bonucci, jeden z najlepszych włoskich piłkarzy. – Drzwi do kadry są otwarte dla każdego. On o tym wie. Jeżeli traci głowę, jest nikomu niepotrzebny, przeszkadza sam sobie. Dawałem mu rady, kiedy byliśmy młodsi. Często musiałem brać go pod swoje skrzydła, wspierałem go i czasem kazałem się zamknąć. Oby Nicea popchnęła go jeszcze do przodu – kończy podpora Juve.
Paradoksalnie – przed startem rozgrywek Ligue 1 snajper znalazł kilku fanów wśród nieodżałowanych dla tej ligi weteranów. Sebastien Frey, Sebastien Perez i Ludovic Giuly przyznali zgodnie, że gracz się odrodził. Fajny klimat, sympatyczna pogoda, mniejsza presja. Każdy malutki czynnik ma przełożenie. “Nigdy nie jest za późno na to, by człowiek zmienił się na lepsze” – wypalił pewnego dnia w stylu Coelho… Raiola. Rod Fanni z Marsylii wypalił z kolei na początku września: “Balotelli jest jak rosyjska ruletka”. Ale w tym wypadku wygrywają i czarne, i czerwone, bo barwy Nicei leżą na razie na tym piłkarzu wręcz idealnie.