Reklama

Kibicom Ruchu o słabszym sercu radzimy przełączyć kanał

redakcja

Autor:redakcja

15 października 2016, 19:55 • 3 min czytania 0 komentarzy

Fanom Niebieskich, którzy na co dzień narzekają na problemy z wysokim ciśnieniem, z dobrego serca polecamy w trakcie meczów chorzowskiej drużyny wizytę w miejscach, gdzie nie są one transmitowane, a brak wifi uniemożliwia odbiór relacji live. Wyłącznie z życzliwej i szczerej troski o ich zdrowie. Waldemar Fornalik konsekwentnie dba bowiem o to, by nikt na trybunach ani przed telewizorem przez całe spotkanie nie utrzymywał swojego tętna spoczynkowego.

Kibicom Ruchu o słabszym sercu radzimy przełączyć kanał

Ma na to jeden prosty sposób. Kamila Lecha. Chłopak wygląda na naprawdę sympatycznego, ale z każdym meczem widać, że ekstraklasa emocjonalnie go jeszcze na ten moment przerasta. Dziś nie tylko zawalił swojej drużynie pierwszego gola, ale też z każdą interwencją pokazywał, że żywcem zżerają go nerwy. Brakłoby nam palców u rąk, gdybyśmy mieli policzyć wszystkie jego kontakty z piłką, odznaczające się choćby źdźbłem niepewności. A to lufę z dystansu zbija sobie do ziemi tak niefortunnie, że piłka po odbiciu od uda ląduje kilka metrów przed nim, a to zalicza pusty przelot przy wrzutce, a to relatywnie łatwą do chwycenia, płaską centrę zbija na sam środek pola karnego, samemu pozostając na ziemi, a to znowu wybija piłkę prosto w stojącego przed nim napastnika rywali.

Nie zrozumcie nas źle, nic do gościa nie mamy i pewnie gdyby skupić się tylko na tym, czy strzał wpuszcza do sieci czy nie – byłoby okej. Ale w meczu sprawia takie wrażenie, jakby każda akcja, w której dotyka piłki mogła się skończyć utratą bramki. I co z tego, że Ruch wyglądał dziś we wszystkich formacjach naprawdę porządnie, skoro obrońcy w pewnym momencie mieli do swojego golkipera już bardzo ograniczone zaufanie. Brakowało im przeświadczenia, że za plecami mają prawdziwą ostoję i parę razy było widać, jak przyparci do muru wolą wybić na pałę niż wycofać do Lecha.

No bo właśnie – Ruch dziś zrobił wiele, by nie przegrać, w defensywnie nie brakło ofiarności i jechania na tyłku jeden za drugiego. W środku pola? To Niebiescy byli bardziej zdecydowani w odbiorze i parę razy ruszali do groźnie wyglądających kontr. Niestety, sobotnie popołudnie nie należało nie tylko do Lecha, ale też do Kamila Mazka. Cholera, gość ma takie odejście, że na kilkunastu metrach może zgubić każdego rywala, a jednocześnie potrafi być po takim kapitalnym sprincie tak niedokładny, że zęby bolą. I nie, nie ratuje go nawet kluczowe podanie do Konczkowskiego, bo z gry powinien oprócz niego zaliczyć ze dwie asysty i gola.

Tego ustrzelił za to Niezgoda, który przez cały mecz był kompletnym przeciwieństwem Mazka. Praktycznie niewidoczny, nie robiący jak jego kolega wiatru z przodu, jednym ruchem w polu karnym sprawił, że Korun zgłupiał i zostawił go samego na długim słupku. Trafienie wyglądało już jak najprostsza rzecz na świecie, ale wypracowania sobie tak dogodnej pozycji nie sposób nie docenić.

Reklama

Ale dość o Ruchu, bo przecież ten schodzi dziś z boiska bez punktów. Fakty są jednak takie, że mimo dominacji Piasta w liczbach, na placu gry nie była ona tak widoczna. Przeciętny mecz zagrali Masłowski z Jankowskim, Badia najlepszy był w dryblingu, znaczni gorszy zaś, gdy trzeba było dokładnie podać. A skrzydła w osobach Mokwy i Mraza na śniadanie zjadali po jednej stronie Oleksy z Ćwielongiem, a po drugiej Konczkowski z Mazkiem.

Taki to był jednak przewrotny mecz, że koniec końców to właśnie wahadłowi Latala dali Piastowi najwięcej. Mokwa uderzył (!) celnie (!!) i zdobył bramkę strzałem z dystansu (!!!), po tym jak inteligentnie uwagę kilku rywali wziął na siebie Barisić, Mraz z kolei po dość bezbarwnym spotkaniu raz jeszcze zaprezentował to, w czym mało kto może się z nim w tej lidze równać. Perfekcyjną, dopieszczoną wrzutkę ze stojącej piłki. A że tam, gdzie do wybicia miał być Arak, znalazł się po zgubieniu napastnika gości Sedlar, to trzy punkty nie pojadą średnicówką z Gliwic do Chorzowa.

I choć przy drugim golu winy Lecha już nie było, to mimo wszystko: panie Fornalik, dobrze by było odpuścić sobie wyrównywanie szans na siłę i dawanie rywalom handicapu na starcie spotkania. Warto wreszcie zagrać z bramkarzem.

ruchpiast

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...