– Zbadamy sytuację. Zdajemy sobie sprawę, że jak każda grupa mamy swoje problemy. Chociaż nie znam szczegółów to nie twierdzę, że kłopotów nie ma. To normalne. Jeśli coś się dzieje, sprawy rozwiążemy we własnym gronie i wyciągniemy odpowiednie konsekwencje. Adam jest mądrym facetem i na pewno sobie z tą sytuacją poradzi. Mamy swoje zasady, których trzeba przestrzegać. Jeśli ktoś je łamie, zostanie sprowadzony na ziemię – mówi w “Fakcie” i “Przeglądzie Sportowym” Zbigniew Boniek.
FAKT
Rzadko w “Fakcie” mamy sportową czołówkę. Wprawdzie nie piłka nożna, ale warto ten fakt uwiecznić.
Zbigniew Boniek zapewnia, że Adam Nawałka wyciągnie konsekwencje z libacji na zgrupowaniu.
– Spotkałem się w czwartek z Adamem na kawie, jak robimy to po każdym zgrupowaniu i meczach reprezentacji. Rozmawialiśmy także o waszych doniesieniach – zakomunikował nam Boniek. Szef związku zapowiedział, że winni mogą spodziewać się konsekwencji. – Zbadamy sytuację. Zdajemy sobie sprawę, że jak każda grupa mamy swoje problemy. Chociaż nie znam szczegółów to nie twierdzę, że kłopotów nie ma. To normalne. Jeśli coś się dzieje, sprawy rozwiążemy we własnym gronie i wyciągniemy odpowiednie konsekwencje. Adam jest mądrym facetem i na pewno sobie z tą sytuacją poradzi. Mamy swoje zasady, których trzeba przestrzegać. Jeśli ktoś je łamie, zostanie sprowadzony na ziemię – powiedział prezes PZPN.
Michał Probierz odpowiada na pytania… między innymi Kamila Grosickiego i Zenka Martyniuka.
Kamil Grosicki: Dlaczego trener Michał Probierz nie nalegał, żebym został w Jagiellonii?
Hmmm… Najłatwiej oceniać po czasie. “Grosikowi”, tak jak każdemu piłkarzowi przed odejściem mówię, że jest to jego wybór, jego decyzja. A mi trudno byłoby przekonać Kamila, skoro nie dali rady go przekonać Czarek, czyli prezes Cezary Kulesza i kilku innych ludzi. Zatem moje słowa nie miały wpływu na decyzję Kamila. I to nie ja miałem w oczach banknoty euro. To przesądziło. Podoba mi się dzisiaj, gdy wszyscy zachwycają się, jaki z “Grosika” wspaniały skrzydłowy. A gdy lata temu mówiłem, że to nie jest napastnik, a właśnie boczny pomocnik, to robiono ze mnie debila.
Zenek Martyniuk: “Przez twe bramki, brameczki strzelone, oszalałem!”. Czy spodobał się panu dżingiel po zdobytych golach Jagi? Czy Akcent jest pana ulubionym zespołem disco polo?
Dżingiel bardzo mi się podoba, tyle że mógłby być ciut dłuższy. Przydałby się jeszcze jeden rytm, by kibic mógł podskoczyć. Ale to świetny pomysł. Akcent lubię, lecz także Boysów. Poznałem Marcina Millera, bardzo fajny facet.
GAZETA WYBORCZA
W głównym wydaniu “GW” nic o piłce. Patrzymy do wydania stołecznego – tam tekst o tym, co w najbliższych dniach czeka Legię.
– Nie powiem, w jaki sposób będziemy chcieli zagrać przeciwko Pogoni, bo pewnie trener Kazimierz Moskal będzie oglądał tę konferencję i dostanie wszystko na tacy. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że nasz sztab ludzi analizował przeciwnika. Wiemy, gdzie są jego słabe i mocne strony. Chcemy jednak skoncentrować się na sobie. Z całym szacunkiem do Pogoni, ale najbardziej zależy mi na tym, żebyśmy to my zaprezentowali się z jak najlepszej strony i zaskoczyli rywala – powiedział Magiera, który w czwartek po południu spotkał się z dziennikarzami. Kilkanaście minut po konferencji zaprosił ich na trening. Magiera, w przeciwieństwie do Besnika Hasiego, nie ma przed dziennikarzami wielu tajemnic – od razu otworzył dla nich praktycznie wszystkie zajęcia swojej drużyny. Nie ma problemu nawet z tymi dzień przed meczem: w czwartek pozwolił dziennikarzom obserwować 40 minut zajęć. – Problem? W moim słowniku nie ma takiego słowa – zapewniał Magiera.
SUPER EXPRESS
Tadeusz Pawłowski opowiada o swoim ciężko chorym synu. Mocny tekst.
Spokojna dzielnica Wrocławia. To tu Anna i Tadeusz Pawłowscy robią wszystko, aby ich syn Piotr (38 l.) stanął na nogi i zaczął mówić. – Wybraliśmy to mieszkanie, bo ma podjazd dla wózka inwalidzkiego, windę i dużo miejsca, które mogliśmy zaadaptować na potrzeby syna – opowiada nam trener. Reporterzy “Super Expressu” są pierwszymi dziennikarzami, których trener Pawłowski wpuścił do swojego domu. Kiedy go odwiedziliśmy, oglądał z synem powtórkę meczu Sporting – Legia. – Piotr reaguje na głos, rozumie, co się do niego mówi po polsku, angielsku i niemiecku. Codziennie pracuje z logopedą, trzy razy w tygodniu z rehabilitantem, a przez całą dobę pomaga nam pielęgniarka, która z nami mieszka – opowiada nam Anna Pawłowska.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Okładka:
“PS” pisze o tym, że jeden z piłkarzy reprezentacji zwymiotował na korytarzu podczas zgrupowania. Podaje też, że na celowniku Nawałki znajdzie się Łukasz Teodorczyk i Artur Boruc.
Wczoraj pisaliśmy o niepokojących zachowaniach w trakcie reprezentacyjnych zgrupowań – dodajmy niewielkiej grupy, a nie wszystkich piłkarzy biało-czerwonych. Po jednej z nasiadówek, która miała miejsce kilka dni przed meczem z Danią (3:2), jeden z mniej doświadczonych kadrowiczów zwymiotował w pokoju, czym zdegustowani byli pracownicy hotelu, w którym stacjonuje reprezentacja. W taki sposób zamierzał walczyć o miejsce w składzie i przekonać do siebie Nawałkę… Ten sam piłkarz spotkał się następnego dnia z dziennikarzami na konferencji prasowej, podczas której był średnio dysponowany. Z soboty na niedzielę piłkarze hucznie świętowali zwycięstwo z Danią, niektórzy skończyli dopiero o siódmej rano. A do kolejnego spotkania z Armenią (2:1) pozostało już tylko dwa i pół dnia. Zresztą, z informacji płynących z otoczenia kadry wynika, że również podczas przygotowań do pierwszego eliminacyjnego meczu z Kazachstanem (2:2) zdarzały się przypadki nieprofesjonalnego podejścia, ale zostały skutecznie zatuszowane.
Igor Lewczuk opowiada o kulisach transferu do Bordeaux.
Jak doszło do transferu?
Kilka tygodni temu zadzwonił Mariusz Piekarski i powiedział, że jest temat Bordeaux i żebym miał go na uwadze. Nikomu nie powiedziałem słowa. Po co gadać, jaki jestem fajny, a potem wystawić się na pośmiewisko? Są osoby, które robią szum, by sobą zainteresować, ale to bez sensu. W Legii był zawodnik, który się podpalał transferem i sprawdzał, z kim będzie grał za tydzień. Potem z niego żartowaliśmy. Chciałem tego uniknąć, koncentrowałem się na przygotowaniach do sezonu. Nie zapomniałem o Bordeaux, ale nie było konkretów, więc się nie przejmowałem. Biedy nie miałem. Ale w sierpniu zadzwonił Mariusz: “Sprawa jest na ostatniej prostej”.
Nie spał pan po nocach?
Spałem, bo trwało zgrupowanie kadry i trzeba było odpoczywać, ale dużo myślałem. Nie robiłem sobie wielkich nadziei, nie dzwoniłem do Mariusza, nie dopytywałem się, co i jak. 30 sierpnia zadzwonił on: “Masz trzy godziny na decyzję, jeśli jesteś na tak, następnego dnia przedstawiciele Bordeaux przylatują do Warszawy. Będzie dyrektor sportowy i lekarz, który cię zbada. Jeśli wszystko będzie dobrze, podpiszesz dwuletni kontrakt”. Legia była dogadana z Francuzami. Biłem się z myślami – gdybym nie miał dzieci, wybór byłby prosty. Synowie mają 3 i 5 lat. Nagle musimy wszystko zmienić. Mieliśmy poukładane życie: kupiliśmy działkę pod budowę domu, dziadkowie są blisko, opieka medyczna ogarnięta, przedszkole też. Miałem fajne warunki w Legii – nie odchodziłem do Bordeaux z Zawiszy, nie dostałem 10 czy 15 razy większej pensji. Miałem z czego rezygnować. Kiedy już byłem we Francji, żona dostała w Polsce wymarzoną ofertę pracy. Skorzysta najwcześniej za dwa lata.
Cała piłkarska Polska pyta Probierza. Kontynuacja tekstu z “Faktu”.
Piotr Reiss: Kończy pan pracę w Jagiellonii i ma jednocześnie oferty z Lecha i Legii. Wybiera pan…?
Myślę, że nie ma co wskazywać, bo Lech i Legia preferują trenerów z zagranicy. To znaczy w Warszawie zatrudniono niedawno Jacka Magierę, lecz jest to wyjątek. Legia musiała szybko szukać, nie miała czasu na wybór, dlatego szansę dostał Polak. Wskazywanie Lecha, Legii czy jeszcze innego klubu, nie ma sensu. Trener jest jak dziwka – idzie tam, gdzie go chcą.
Wojciech Kowalczyk: Jeśli w Białymstoku powstanie lotnisko, to Michał Probierz nie ruszy się już z Jagiellonii?
Oj, lotnisko w Białymstoku powstanie, ale nie za mojego życia. A jeśli już, to niech nadadzą mu fajną nazwę, na przykład imienia Michała Probierza!
Franciszek Smuda: Zdarzyło się panu, że prowadzona przez pana drużyna zagrała lub próbowała grać przeciwko panu? Czy czuł pan to?
Dobre pytanie, bo trener Smuda coś musi na ten temat wiedzieć… Byli piłkarze, którzy grali przeciwko mnie, lecz nazwy klubu, w którym to zrobili, nie wymienię. Wielu zawodników, których prowadziłem, zostanie trenerami. Ciekawe jakby się czuli, jak ja, gdy zespół grał przeciwko? Wielu już mnie przeprosiło, reszta zrozumie po czasie, jak to jest w piłce, kiedy punkt siedzenia zmieni punkt widzenia.
Czesław Michniewicz opowiada o pracy w Bruk-Becie.
O Witkowskich: W Niecieczy jest inaczej niż w dużych klubach czy korporacjach. Tam, żeby się dopchać do właściciela, trzeba pokonać kolejne szczeble, zahaczyć o radę nadzorczą i tak dalej. A tutaj wszystko załatwia się bez zbędnych ceregieli. Konkretna rozmowa, argumenty i decyzja w tę albo inną stronę. Z prezesem Krzysztofem Witkowskim rzadko się widuję. On nie ma na to czasu, bo zajmuje się biznesem. Z panią prezes Danutą Witkowską rozmawiamy częściej, staramy się choć raz w tygodniu. Mamy dobry kontakt, co bardzo cenię. Jest oczywiście moją szefową, ale są to rozmowy jak matki z synem. Załatwiamy wszystkie bieżące sprawy, a do prezesa się idzie, kiedy jest jakiś konkretny problem, którego rozwiązanie wymaga jego akceptacji. Ma gest. Potrafi wypłacić dodatkową premię po szczególnym sukcesie. Wiem, że tak zrobił, kiedy w poprzednim sezonie drużyna przegrała z Legią 3:0. Czy wypłacił też po wygranej z Legią za mojej kadencji? Odpowiem tak – piłkarze byli zadowoleni.
O polityce: Kiedy przegraliśmy w Szczecinie 0:5, po powrocie poniosłem tego konsekwencje, bo musiałem się tłumaczyć przed… wicepremierem. Do Niecieczy akurat wtedy przyjechał Jarosław Gowin i oczywiście były pytania o tę porażkę. Minęło parę tygodni, wygraliśmy z Legią, z Lechią i tak jak w polityce “przykryliśmy” wynik ze Szczecina.
W “Chwili z…” Kamil Lech opowiada głównie o relacjach z ojcem.
Jak się czujesz, gdy cię porównują do taty?
Kiedy ludzie mówią, że robię coś jak on, to mnie cieszy, bo wiem, że był naprawdę dobrym bramkarzem. Chcę mu dorównać, a potem go przerosnąć, usłyszeć od niego, że jestem lepszy. Czasami sam się do ojca porównuję, choćby podczas wyjść do dośrodkowań. Chcę go naśladować, zastanawiam się, czy on zrobiłby to lepiej.
Tata ciebie do siebie porównuje?
On dużo mówi i czasem mnie wkurza… Ostatnio powiedział, że przerosłem go umiejętnościami. Wiem, że zrobił to po to, by mnie zmobilizować. Nie lubię tego. Sam mam świadomość, że coś źle zrobiłem, a on twierdzi, że wykonuję to dobrze, uzasadniając, że jestem młody i potrzebuję czasu. Próbuje mnie pocieszać, żebym nie przejmował się tak, jak on kiedyś, każdą sytuacją. Zawsze mi mówi, że był głupi, bo przeżywał najdrobniejsze szczegóły, żebym nie popełniał tego błędu, wtedy będę miał z górki.
Wychodzi?
Nie za bardzo. Przejmuję się, bo wiem, że w wieku 22 lat mógłbym potrafić więcej, być już dalej.
Fot. FotoPyK