Piwo i pizza. Stawiamy dolary przeciwko orzechom, że właśnie taki zestaw pojawił się wczoraj w wielu polskich domach przy okazji meczu kadry, można powiedzieć, że to swoisty “niezbędnik kibica”. Gorzej jednak, gdy jest to element diety 16-letniego piłkarza Legii Warszawa, który wśród specjalistów uchodzi za talent. A wręcz perełkę, na którą trzeba chuchać i dmuchać, bo w przyszłości klub zarobi na niej miliony.
Radosław Majecki, być może słyszeliście już o chłopaku, bo ocierał się o pierwszy zespół. Jeśli nie, no to poznajcie:
Nie będziemy udawać świętszych od papieża. To, że chłopak wypił zimnego Lecha i zjadł kilka kawałków capriciosy nie oznacza, że można już postawić na nim krzyżyk, że za chwilę podąży dobrze wydeptaną przez legijną młodzież ścieżką i jedyną poważną karierę w piłce zrobi dopiero, gdy odpali konsolę. Ale jednak takie zdjęcie, które wyciekło do internetu, to sygnał alarmowy, moment, w którym zapala się czerwona lampka.
Po pierwsze dla samego piłkarza. Media społecznościowe to dziś dla wielu bardziej lub mniej poważnych piłkarzy maszynka do trzepania kasy, platforma do komunikowania się z kibicami, ale z drugiej strony – też najkrótsza droga do zapaskudzenia sobie życiorysu. A najgorzej jest wtedy, gdy dochodzi do tego, zanim pojawi się w nim jakikolwiek poważny wpis. A właśnie tak wygląda sytuacja z Majeckim. No niestety, jeśli piwko już musi być grane (choć oczywiście nie powinno, przecież chłopak nie może go nawet legalnie kupić!), to trzeba uważać, z kim się je spożywa i na to, co może z tego wyniknąć.
Po drugie dla klubu, który, jak już wspomnieliśmy, wiąże z zawodnikiem ogromne nadzieje. Trzeba swoją perełkę mocniej pilnować. Jeśli chłopak już dziś jest monitorowany przez większe kluby, co jest raczej pewne, no to trzeba być naiwnym, by wierzyć, że ta fotka do nikogo nie dotrze. Akurat Jacek Magiera doskonale zna wiele historii, które zaczynały się w ten sposób, więc może Majeckiemu opowiedzieć to i owo. Jeśli jest choć trochę kumaty, powinny podziałać mu na wyobraźnię.
Fot. FotoPyK