Mamy silną reprezentację – jeszcze dwa-trzy lata temu nikt nie odważyłby się tego powiedzieć, a dziś takie słowa brzmią jak banał. Sami zdążyliśmy przyzwyczaić się do tej myśli, więc nie dziwią nas kolejne dobre wieści, jakie praktycznie po każdej kolejce spływają z europejskich boisk. Tak naprawdę doczekaliśmy się historycznej drużyny narodowej, bo jeszcze nigdy nie mieliśmy tak wielu przedstawicieli najlepszych lig Starego Kontynentu.
Rzecz jasna w tej historycznej rywalizacji piłkarze Nawałki mają ułatwione zadanie, bo w czasach największej świetności naszej reprezentacji strasznie ciężko było wyjechać zagranicę, więc zdecydowana większość kadrowiczów grała w Polsce. Od upadku komuny minęło jednak wiele lat, a dopiero teraz doczekaliśmy się sytuacji, w której mniej więcej dwie trzecie naszych reprezentantów dopiero co grało w bardzo poważnych rozgrywkach. Jeżeli spojrzymy na najnowszy ranking UEFA, który uwzględnia już wyniki osiągane w bieżącym sezonie, sześcioma najlepszymi ligami Europy są w tym momencie kolejno rozgrywki w Hiszpanii, Niemczech, Anglii, Włoszech, Francji i Rosji. A w tych krajach kopie aż osiemnastu obecnych kadrowiczów Nawałki.
I tak naprawdę jedynym, który nie gra, jest Bartek Kapustka. Poza nim wszyscy bardzo regularnie pojawiają się na boisku. Nawet nieco krytykowany za początek sezonu Krychowiak na przestrzeni miesiąca zaliczył pięć spotkań i 313 minut w Ligue 1 oraz w Lidze Mistrzów. Grają też dopiero co sprowadzony do Francji Igor Lewczuk oraz dręczony kontuzjami i transferową porażką Kamil Grosicki. Wreszcie co tydzień oglądamy na boisku Błaszczykowskiego, a Milik i Zieliński z dnia na dzień stają się ważniejszymi graczami Napoli. Nawet Jędrzejczykowi w Krasnodarze momentalnie przestał przeszkadzać obowiązujący w lidze rosyjskiej limit obcokrajowców.
Podsumujmy – mamy osiemnastu piłkarzy w TOP 6 europejskich lig, z czego siedemnastu gra. A przecież w odwodzie pozostają jeszcze niepowołani tym razem Salamon (3 mecze, 184 minuty w Serie A) oraz Stępiński (5 meczów, 394 minuty, 2 gole i asysta w Ligue 1). Zaraz może być więc jeszcze lepiej, ale już dziś pod względem liczb wygląda to naprawdę imponująco. Zwłaszcza, jeżeli odniesiemy drużynę Nawałki do innych naszych najlepszych reprezentacji z XXI wieku.
Zanim dokonamy porównania, zwracamy uwagę na dwa aspekty. Po pierwsze, przy określaniu czołowych sześciu lig Europy posłużyliśmy się historycznym rankingiem UEFA. W TOP 6 zawsze były ligi hiszpańska, niemiecka, angielska, włoska i francuska, a na przestrzeni lat ostatnie wolne miejsce w czołówce było zajmowane m.in. przez Grecję, Portugalię czy Rosję. I druga kwestia, do analizy wzięliśmy turniejowe składy naszych reprezentacji, czyli drużyny liczące 23 zawodników, a teraz Nawałka powołał 27 piłkarzy. Inna sprawa, że nie wypacza to szczególnie wyników, bo naprawdę nie było wielu przypadków, w których gracz czołowej europejskiej ligi nie pojechał na wielki turniej decyzją selekcjonera (tak jak Jerzy Dudek w 2006 roku).
No dobra, to porównajmy liczbę reprezentantów z europejskiego TOP 6 na przestrzeni ostatnich lat:
Najbliższy, ale wciąż znacznie słabszy wynik (o całe 64 procent) miały drużyny Engela z MŚ 2002 oraz Nawałki z niedawnego Euro 2016. Zaskakujący może być właśnie ten ostatni skok, ale jest to pochodna bardzo dobrego turnieju w wykonaniu naszej drużyny, przez co obserwujemy prawdziwą koniunkturę na Polaków. Taki wynik zawdzięczamy dojściu do zdrowia przez Rybusa i Skorupskiego, a także transferom Milika, Linettego, Lewczuka, Jędrzejczyka i Kapustki. A także temu, że pozostali utrzymali swoje mocne pozycje w zachodnich ligach. Jak wygląda przekrój krajów, w których grali i grają reprezentanci Polski?
Wcześniej największy fundament dla drużyny zazwyczaj stanowili piłkarze grający w Niemczech, dziś przeważają przedstawiciele ligi włoskiej i francuskiej. Łyżką dziegciu może być brak reprezentantów najlepszej ligi Europy, Primera Division, bo nasz ostatni rodzynek, Grzegorz Krychowiak pożegnał się z Sevillą. No ale przecież nie mamy co narzekać, bo nasz pomocnik zamienił klub na lepszy. W ogóle oprócz tego, że mamy wielu piłkarzy w najlepszych ligach Europy, którzy regularnie grają, to jeszcze wielu z nich występuje w naprawdę mocnych klubach. Glik, Piszczek, Rybus, Kapustka (akurat nie gra), Krychowiak, Zieliński, Milik, i Lewandowski reprezentują barwy czołowych zespołów w swoich ligach, o czym świadczyć może obecność ich drużyn w tegorocznej edycji Champions League.
Innymi słowy, potencjał niewątpliwie jest. Teraz tylko wystarczy tego wszystkiego nie spieprzyć.
MICHAŁ SADOMSKI
Fot. FotoPyK