Reklama

Piłkarskie życie Wojciechowskiego. Tak jego plany kopnęły w kalendarz

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

06 października 2016, 15:12 • 13 min czytania 0 komentarzy

Z czego można było zapamiętać w ostatnich latach Józefa Wojciechowskiego? Domyślamy się, że głównie z tego, iż kupił Polonię Warszawa, szaleńczo zarządzał tym klubem, a na koniec sprzedał go bankrutowi. To jednak w gruncie rzeczy duże uproszczenie. Postanowiliśmy więc przedzwonić w kilka miejsc i pogrzebać chwilę tu i ówdzie, by przedstawić wam pełny obraz. Oto całe piłkarskie życie Józefa Wojciechowskiego ujęte w formie miesięcznego kalendarza. 

Piłkarskie życie Wojciechowskiego. Tak jego plany kopnęły w kalendarz

Dzień 1.

Marzec, rok 2006. Józef Wojciechowski wstaje z łoża i jedzie na spotkanie, na którym podpisuje umowę przyklepującą kupno ekstraklasowej Polonii Warszawa. Podobno ciut wcześniej jego znajomy podczas rozmowy wypalił: „Józek, a może byś tak kupił Polonię?”. No, to kupił.

*

Dzień 2.

Reklama

Na dzień dobry spadł z ekstraklasy. Kolejny sezon miał być szybkim, łatwym i przyjemnym powrotem do elity. Nie udało się. – Ci zawodnicy to leniuchy, nie chce im się grać profesjonalnie. To ma być reklama dla mojej firmy, dobre widowisko. Jak nie będzie dobrego poziomu, nie będzie pieniędzy – ostrzegał już po roku zarządzania Polonią.

*

Dzień 3.

W następnym sezonie też nie wyszło. Wojciechowski trenerów zmieniał jak rękawiczki. Pracę dostali i stracili w bardzo krótkim czasie Dariusz Wdowczyk, Tomasz Strejlau i Jerzy Kowalik. Skoro jego piłkarze nie potrafią awansować, to Wojciechowski postanawia awans kupić. Zapłacił Groclinowi Grodzisk Wielkopolski za licencję na grę w ekstraklasie. Cel osiągnął. A przecież co to za różnica, w jaki sposób.

*

Dzień 4.

Reklama

Drużynę obejmuje w końcu Jacek Zieliński i zostaje z nią mistrzem jesieni. Jednak już w marcu traci pracę po przegranej z ŁKS-em.

*

Dzień 5.

Kwiecień 2009. Nowy trener, nowe nadzieje. “Bobo” Kaczmarek objął drużynę po Jacku Zielińskim. Wygrał trzy mecze z rzędu, co za seria! Przecież ta drużyna broniła się przed spadkiem. Problem w tym, że w czwartym meczu nie zwyciężył, a zremisował. Jak to zremisował? Jak tak można, nie wstyd mu? Po meczu został zwolniony. – Tamtego wieczoru zwolniono mnie trzy razy. Najpierw informację o decyzji prezesa przekazał mi jego doradca Tonny Slot, a potem dwukrotnie, podczas rozmów telefonicznych, zostałem zdymisjonowany osobiście przez pana Józefa Wojciechowskiego – skomentował sprawę dla “Przeglądu Sportowego” trener Kaczmarek.

Skontrował go sam JW: – Trener robił dziwne eksperymenty. Jeśli Jodłowiec najlepiej gra na środku obrony, a ja widzę, że nagle zostaje pomocnikiem, to mam chyba prawo zareagować?

No, takie uzasadnienie w pełni rozumiemy.

W międzyczasie JW dwa razy zmienia drużynie trenera. Polonię prowadzi Jacek Grembocki, a potem Dusan Radolsky.

*

Dzień 6.

– Jak tylko wrócę do kraju, to dowalę Sokołowskiemu najwyższą karę finansową, jaką przewiduje regulamin. Bo co on sobie wyobraża, żeby publicznie krytykować kolegę z zespołu?! Od takich komentarzy jestem ja i trener. Niech on lepiej zacznie grać i błyszczeć, bo sam w meczu ze Śląskiem miał kilka takich kiksów, które go dyskwalifikują jako obrońcę. Pewnie, że Gliwa popełnił błąd, ale czy on nie widział, jak wcześniej wybronił cztery groźne strzały? Nie pozwolę na takie zachowanie. Trzy razy zastanowię się, czy przedłużyć z nim kontrakt – krytykuje swojego piłkarza JW.

To z kolei pokazuje, że Józef Wojciechowski miewa dziwne zachowania. Bo kto broniłby Michała Gliwy?

Skoro Gliwę krytykować może tylko Wojciechowski, to wkleimy wam jego smakowity cytat przy okazji bólu zęba jednego z piłkarzy: -Z trenerem Janasem zastanawialiśmy się, kiedy my mieliśmy podobne problemy. I mnie po raz ostatni bolał ząb w 1979 roku! Ja nie rozumiem, jak tak młody człowiek może nie dbać o higienę jamy ustnej. Dla mnie to jest nawet większa wpadka niż błąd Michała Gliwy.

*

Dzień 7.

17.06.2009. Oto jest dzień, oto jest dzień… Do Polonii przychodzi nowy zawodnik. Daniel Kokosiński.

Dzień 8.

W międzyczasie Wojciechowski zamraża zawodnikom premie. Nie jest zadowolony z zespołu i mówi, że jeśli zabraknie im pieniędzy, mogą dorabiać u niego na budowie. Swoje zarobią, a przy okazji nauczą się, co znaczy ciężka praca.

*

Dzień 9.

Listopad 2009. Wojciechowski zatrudnia na stanowisku trenera Jose Marię Bakero. Dla wszystkich to szok. Hiszpan w przeszłości był kapitanem Barcelony.

*

Dzień 10.

Pierwsza decyzja Jose Marii Bakero Józefa Wojciechowskiego – Kokosiński odsunięty od drużyny. Do lata trenuje z zespołem Młodej Ekstraklasy.

*

Dzień 11.

Powstaje jednoosobowy “Klub Kokosa”. Od lata 2010 roku (aż do końca czerwca 2012 roku) trenuje indywidualnie, biegając po parku i…schodach trybun stadiony przy Konwiktorskiej. Cała Polska jest zszokowana postępowaniem Wojciechowskiego.

*

Dzień 12.

JW tłumaczy się z transferu Kokosińskiego. – Jak kupowałem go ze Znicza, byłem poza krajem. Natychmiast pojawił się menedżer, który skasował mnie na kilkadziesiąt tysięcy złotych. Cezary Kucharski, powiem z nazwiska, on też musiał przy tym zarobić! – zdradza Wojciechowski.

I to jest hit. Przecież Cezary Kucharski jest w grupie, która popiera Wojciechowskiego w walce o fotel prezesa PZPN!

***

A tak w ogóle, to zadzwoniliśmy do Daniela Kokosińskiego. Chcieliśmy spytać go, co myśli o kandydaturze Józefa Wojciechowskiego na prezesa PZPN:

– Cześć Daniel, dzwonię z dość zabawnym tematem. Co sądzisz o tym, że Wojciechowski startuje w wyborach na prezesa PZPN?

– Co?

– Nie słyszałeś, że chce zostać prezesem?

– (śmiech)

– Naprawdę nie?

– A mówisz poważnie?

– Tak, złożył już papiery.

– Nie miałem pojęcia, pełen odlot. Co mogę powiedzieć? Jestem w szoku. Ale ze Zbigniewem Bońkiem nikt nie wygra. Zrobił masę dobrej roboty. A Józef Wojciechowski jest pewnie tego świadomy i po prostu chce, żeby znów się o nim mówiło w mediach i ma w tym jakiś ukryty, inny cel.

– Co o nim sądzisz?

– Życzę mu powodzenia.

– Szydzisz?

– Nie, serio. Nie mam o nim złego zdania, co było, to było. Życzę mu powodzenia.

***

Dzień 13.

Wojciechowski znów udziela się w mediach. Tym razem na temat trenera i jednego z zawodników. – Za szatnię płacę ja? To do niej wchodzę. Co będzie, jeśli mimo mojego zakazu Bakero wystawi Andreu w wyjściowej jedenastce na mecz z Koroną? Będzie to oznaczało, że chce iść ze mną na wojnę – sytuacja Bakero przedstawia się coraz gorzej.

(Wyobrażacie sobie, żeby JW jako prezes PZPN zabronił Nawałce wystawiania Krychowiaka?

*

Dzień 14.

Czerwiec 2010. Polskę obiega informacja, że Wojciechowski zastanawia się nad kupnem angielskiego klubu Leicester City. JW mógłby stanąć ramię w ramię z Romanem Abramowiczem i w jednej loży oglądać mecze rywalizujących ze sobą ekip dwóch dżentelmenów. Nie dochodzi do tego, Wojciechowski nie jest przekonany. JW i Leicester, zabawnie to dzisiaj brzmi, prawda?

*

Dzień 15.

Wrzesień 2010. Polonia przegrywa u siebie z Koroną. Bakero zwolniony! Hiszpan jeszcze po meczu próbuje spotkać się z JW, ale prezes nie chce z nim rozmawiać na pomeczowym bankiecie dla VIP-ów. Hiszpan wraca na noc do hotelu. Rano dostaje telefon z poleceniem stawienia się w siedzibie J.W.Construction w Ząbkach i podpisuje umowę o rozwiązaniu współpracy.

*

Dzień 16.

Józef Wojciechowski tłumaczy w mediach wyrzucenie Bakero: – Przyznaję, że nie sprawdziłem Hiszpana. Polecił mi go Toni Slot, ale później jak już go sprawdziłem, to się przekonałem, że jego największym osiągnięciem było przypadkowe utrzymanie w drugiej lidze.

Koniec historii Bakero. Już widzimy, jak Wojciechowski dobiera sobie wiceprezesów w PZPN, a dopiero po roku wpisuje sobie ich imiona i nazwiska w google i szuka informacji w internecie.

*

Dzień 17.

Listopad 2010. Dzisiaj Józef Wojciechowski objawi się jako hojny człowiek, z gestem. Polonia przegrała z Wisłą Kraków, po meczu JW wezwał do swojego gabinetu Łukasza Trałkę i Adriana Mierzejewskiego. Obaj zestresowani. Czemu nas wzywa? Mamy przesrane – myśleli sobie. Pukają, wchodzą, a JW mówi im coś takiego: – Obaj pauzujecie za kartki w najbliższej kolejce. Dziś frajersko przegraliście, zagraliście jak banda dzieci z orlika. Dlatego zabieram was dziś na wieczór, chcę wam coś pokazać.

Co takiego? Krwiożercze rekiny? – przewidują najstraszniejsze scenariusze.

Tymczasem JW zabrał ich na lotnisko i wsiadł z nimi do prywatnego samolotu. Lądują – Hiszpania, Barcelona. Biorą taksówkę, podjeżdżają pod Camp Nou. – Obejrzycie dziś, jak wygląda prawdziwa gra w piłkę. Zapraszam was na Gran Derbi! – mówi Wojciechowski. Trałka i “Mierzej” stoją jak wryci. Barcelona? Camp Nou? El Clasico? Tak, Józef ma gest.

*

Dzień 18.

Marzec 2011. Józef Wojciechowski zsyła pierwszego piłkarza do Młodej Ekstraklasy. Wcześniej był oczywiście “Kokos”, ale JW nie uważał go za poważnego sportowca. Zesłanym jest Euzebiusz Smolarek, jeszcze niedawno uwielbiany w całej Polsce. Wojciechowski nieporadnie wybrał osobę, której chciał zagrać na ambicji. Oficjalnie jest to decyzja tymczasowego trenera, Piotra Stokowca. Ten przejął zespół po zwolnionym Theo Bosie.

A jak już przy Holendrze jesteśmy, zapodamy wam pewien dialog między nim a Józefem Wojciechowskim.

– Ty nie możesz tak mówić do zawodników – zwrócił kiedyś uwagę pracodawcy Theo Bos.

– Ja mogę! – odparł i zakończył dyskusję Wojciechowski.

Wracając do wyrzucenia Smolarka, kto uwierzyłby w to, że do rezerw zesłał go Stokowiec? Ebi nie zgodził się na propozycję JW w sprawie edytowania kontraktu. Wojciechowski zaproponował mu, żeby zarabiał jakieś dwa razy mniej. Jednak już po tygodniu Smolarek został przywrócony do pierwszej drużyny przez Jacka Zielińskiego. A, no właśnie. Wojciechowski w międzyczasie zatrudnił Zielińskiego.

*

Dzień 19.

Mija miesiąc. Znów na tapecie sprawa Smolarka, tylko że nieco innej natury. No właśnie – natury. Arboleda wsadza mu palec w dupę. Wojciechowski okazuje się nadzwyczaj dobrotliwy, bo za gonga w twarz rywala, Smolarek mógłby mieć zabraną nawet trzymiesięczną pensję. Tak przynajmniej mówi sam JW. Mimo okazji (w końcu miesiąc wcześniej chciał Smolarka oskubać) odpuszcza. – Wiadomo, że Ebi bardzo dużo zarabia, więc dużo by stracił. Winien jest jednak głównie Arboleda, to on prowokował. Sam nie wiem jak bym zareagował na jego miejscu. Może instynktownie też bym się odwinął Arboledzie – uzewnętrznia swoje dobre wnętrze Józef Wojciechowski.

*

Dzień 20.

To niesamowicie zakręcony czas w życiu JW. Tydzień po sprawie z palcem w dupie, Polonia sięga po pierwsze i ostatnie trofeum za czasów Wojciechowskiego. Wygrywa mecz ligowy z Polonią Bytom, sięgając tym samym po “Puchar Weszło”! Tak jest, gdyby nie my – JW w Polonii nie wygrałby niczego. Nagrodę odebrał ówczesny kapitan Polonii, Adrian Mierzejewski.

puchar weszło
*

Dzień 21.

Czerwiec 2011. Polonia skończyła sezon na siódmym miejscu. Piłkarzom za karę zamrożono 20% pensji. Wojciechowski przedstawia im następujące warunki do spełnienia w celu odzyskania pieniędzy:

– jeżeli zdobędą w kolejnym sezonie mistrzostwo Polski, przyznana zostanie im trzykrotność zamrożonej sumy

– jeżeli zajmą drugie miejsce, zamrożona kwota zostanie zwrócona

– jeżeli miejsce będzie niższe, pieniądze przepadną.

Coś podobnego, jak ze Smolarkiem, tyle że Wojciechowski przedstawił ofertę nakaz całej drużynie. Jedynym zawodnikiem, który się nie zgodził był Artur Sobiech. Następnego dnia w mediach czytaliśmy słowa JW: “Czas Sobiecha się skończył. W nowym sezonie na pewno nie będzie trenował z pierwszą drużyną”. Wojciechowski odsunął od kadry gościa, którego kupił wcześniej za milion euro, ustanawiając nowy rekord ceny transferu w polskiej lidze. Latem napastnik odszedł do Hannoveru.

Aby unikać transferowych wtop i sprzedawać z zyskiem, w październiku JW zatrudnia Włodzimierza Lubańskiego.

*

Dzień 22.

Styczeń 2012. JW zwalnia Włodzimierza Lubańskiego. Trzy miesiące, w tym tylko siedem dni okienka transferowego wystarczyły, aby zwolnić człowieka zajmującego się transferami. Nie byle jakiego człowieka, w końcu to jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiej piłki. Do tego złoty człowiek, wzór, autorytet. Wojciechowski zwalnia Lubańskiego i na wychodne zarzuca mu lenistwo. – Jestem zaskoczony. Myślę, że przynajmniej jakaś osobista rozmowa ze mną byłaby wskazana – komentuje sprawę zszokowany informacją Włodzimierz Lubański.

*

Dzień 23.

Marzec 2012. Józef Wojciechowski wyrzuca z drużyny kolejnego piłkarza. Mimo że zbliża się koniec JW w Polonii – nie ostatniego. Padło na Daniela Sikorskiego. Jak zwykle, w emocjach, po przegranym meczu z Bełchatowem. – Sikorski już więcej w Polonii Warszawa nie zagra. To ostateczna decyzja, zdania nie zmienię – zarzeka się Wojciechowski. Daniel do końca sezonu broni barw “Klubu Kokosa”.

*

Dzień 24.

Dwa tygodnie później, przed derbami Warszawy do prasy przecieka informacja, że właściciel Polonii chce kupić Legię. Niewiele osób wierzy, ale kto tak wie, w końcu to Wojciechowski. Mija jakiś czas, wszyscy szybko zapominają o sprawie.

*

Dzień 25.

Maj 2012. W Warszawie wielkie bum! Jednak to nie żaden wybuch, to Józef Wojciechowski. – Cani jest problemem numer jeden w Polonii! Do niego dopasował się Bruno. Erozja pogłębiała się. Przód miał pretensje do polskiej obrony, że traci gole. Obojętnie, kto miałby wejść do Polonii, to nie z takimi piłkarzami, jak Cani i Bruno! Oni nie mają tu czego szukać.

Tutaj już obietnicy nie spełnił. Cani jeszcze trochę w Polonii pograł, już za czasów Króla. Jak Albańczyk komentuje sprawę z JW? – Do kolegów nic nie mam i wszystko im już wyjaśniłem. Moim problemem był poprzedni właściciel naszego klubu, czyli Józef Wojciechowski. Nikt inny. Wojciechowski to najgorszy prezes z jakim miałem styczność. Ten facet kompletnie nie zna się na piłce. Nie wiem, czego on ode mnie chciał. Może myślał, że jestem supermanem?

*

Dzień 26.

Kokosiński, Smolarek, Sobiech, Cani, Bruno… Jeśli uważacie, że Wojciechowski jak dotąd zesłał dużo piłkarzy do rezerw, czy też do biegania po schodach, to teraz następuje erupcja wulkanu. Wszyscy piłkarze Polonii Warszawa zesłani do “Klubu Kokosa”!

Tu zaczyna się koniec. Koniec Józefa Wojciechowskiego w Polonii. Multimilioner nie raz (nawet po roku od kupna) mówił o tym, że opuści klub. Teraz dochodzi do tego naprawdę. Po sezonie 11/12 Michniewicz zostaje zwolniony, a piłkarze zamiast wyjechać na urlop, zostają zesłani do “Klubu Kokosa”. Przez miesiąc trenują bez piłek pod okiem Jarosława Bako, głównie biegając po parku dwa razy dziennie po dwie godziny. Dostają nakaz spędzania ośmiu godzin na dzień w klubie, w przerwie między treningami piłkarskimi bieganiem po betonie nie mają prawa opuścić bram stadionu.

*

Dzień ostateczny 27.

KONIEC. 16 lipca, rok 2012. Wojciechowski sprzedaje Polonię Ireneuszowi Królowi. Jak dalej potoczyły się losy Polonii – wszyscy wiemy… Najlepiej to wydarzenie zobrazuje późniejszy cytat z Michała Listkiewicza. Człowieka, który prawie nigdy nie obraża ludzi, nie jest zły za krytykowanie jego osoby, zdarza mu się wręcz za to dziękować! Człowiek z gatunku “do rany przyłóż”. Teraz się nie powstrzymał: – Wojciechowskiemu udało się to, co nie udało się ani hitlerowcom, ani komunistom.

Kibice KSP odwiedzają dużą grupą biuro Józefa Wojciechowskiego w Ząbkach. Tutaj nagranie:

*

Dzień 28.

Październik 2012. Od sprzedaży Polonii mijają trzy miesiące, a Józef Wojciechowski już chce wracać do piłki! Mówi się o zainwestowaniu przez niego we Flotę Świnoujście. – U nas panuje specyficzna atmosfera. Ludzie w Świnoujściu nie są konfliktowi, na pewno szybko znaleźlibyśmy wspólny język – komentuje sprawę prezes Floty Edward Rozwałka. Temat ucicha.

*

Dzień 29.

Luty 2013. Wojciechowski ponoć zamierza zainwestować w pierwszoligową Sandecję Nowy Sącz. Wszystko się zgadza, bo w poprzednim roku Wojciechowski postawił w pobliskiej Krynicy wielki ośrodek hotelowy za 200 milionów złotych. – Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy, zapowiedział, że nam pomoże i na razie na tym stanęło – mówi prezes Sandecji Andrzej Danek.

*

Dzień 30.

– Serce mi się kraje, jak patrzę na to, co dzieje się z Polonią. Ten klub nie zasłużył na taki los! Zastanawiałem się, czy nie wrócić i nie pomóc, ale po co, skoro kibice chcieli mnie zlinczować? Czy mam wyrzuty sumienia? Nie mam – mówi w maju 2013 roku.

Polonia na to nie zasłużyła. Biłem się z myślami, czy nie wrócić, nie pomóc… Chciałem. Ale wtedy wracał obraz kibiców, którzy – kiedy ogłosiłem, że sprzedaję klub – biegali po budynku mojej firmy, żeby mnie zlinczować. Włożyłem w Polonię miliony, teraz okazuje się, że te pieniądze wyrzuciłem w błoto. I to zachowanie kibiców sprawiło, że pozostałem z boku.

Ireneusz Król jest mi winny jeszcze milion złotych.

*

Dzień 31.

Niedźwiedź budzi się z zimowego snu. – W tym momencie interesuje mnie jedynie Wisła Kraków” – mówi Wojciechowski w marcu tego roku. Niestety, mógł mieć pieniądze, markę (zszarganą) i kontakty, ale Meresiński miał lepszą drukarkę i to on przejął klub.

*

Jakiś miesiąc temu spotkałem Józefa Wojciechowskiego w Arkadii i pomyślałem: co teraz z tym Wojciechowskim się dzieje? Niósł w rękach cztery, czy nawet pięć toreb. Wtedy byłem przekonany, że znajdują się w nich ciuchy. Okazało się, że to rekomendacje i dokumenty potrzebne do złożenia przed startem w wyborach na prezesa PZPN.

Józef Wojciechowski powiedział kiedyś, że “zajęcie drugiego czy trzeciego miejsca to nie sukces, a przegranie pierwszego, bo dla niego zawsze liczy się tylko pierwsze miejsce”. Po co więc startować w wyborach? Każdy zdaje sobie sprawę, że objęcie stanowiska przez Józefa Wojciechowskiego byłoby dla PZPN JW Destruction.

Samuel Szczygielski

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...