13. pozycja w tabeli, dwie ligowe porażki z rzędu, w tym 0:4 przed własną publicznością, plus dotkliwe 0:3 w Pucharze Polski z I-ligowcem. Czy Mariusz Rumak może stracić pracę, jeśli dziś przerżnie w Gliwicach?
Jeszcze przed momentem napisalibyśmy, że szczęście Śląska polega na tym, że z Piastem zmierzy się na jego terenie. Wrocławianie z czterech wyjazdowych spotkań przegrali tylko jedno, a potrafili np. załadować pięć goli Wiśle w Krakowie. Natomiast na własnym stadionie na początku sezonu tylko remisowali, trzykrotnie po 0:0, ale kiedy od tego podziału punktów odeszli – 1:2 z Ruchem i wpierdol od Jagiellonii. Jeżeli dodamy, że sześć dni po tym drugim mecz Śląsk grał w PP z Bytovią Bytów, otrzymujemy imponujący bilans bramkowy po 180 minutach gry. 0:7.
Zanim jednak zaczniemy być złośliwi, pisząc, że czas iść za ciosem – staniemy w obronie Rumaka. Przede wszystkim dlatego, że oczekiwanie od niego czegoś więcej niż niezbyt duża strata do grupy mistrzowskiej to dziś przesada.
Tak, przesada. Jeśli ktoś nie pamięta, to latem przeszła przez Śląsk rewolucja, w której ośmiu na dziesięciu nowych zawodników to obcokrajowcy. Szrot? Po części na pewno, ale dziś trudny do zweryfikowania. W pierwszej kolejności ci zawodnicy muszą osiągnąć optymalną formę fizyczną, znaleźć wspólny język i sposób na dogadanie się z kolegami z zespołu, dopiero potem – się zgrać. Na ponowne wypożyczenie Bence Mervo, który wiosną pokazał się z dobrej strony i strzelił cztery gole, trzeba trochę było czekać. Póki co jest bez formy.
– Celnych strzałów nie było. Od dawna mówię, że trzeba sprowadzić napastnika. Trzeba się zastanowić nad tym, co będzie dalej. Musimy sobie powiedzieć, na co nas stać w tym sezonie. Chciałbym porozmawiać z właścicielami, gdzie jest w tej chwili Śląsk i jaka czeka go przyszłość – irytował się Rumak po meczu z Jagiellonią.
Słowa o napastniku trochę jednak dziwią. Po pierwsze, zdołano sprowadzić z powrotem Mervo. Po drugie, doszedł napastnik Sito Riera, a także ofensywni zawodnicy, choć raczej nie napastnicy, jak Engels czy Roman. Po trzecie, są w dalszym ciągu Idzik oraz Biliński.
A z resztą wypowiedzi nie zostaje nic, jak tylko się zgodzić. Śląsk to dziś duża zagadka – i jako klub, i jako zespół.